[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Benandanti Building, czwarte piętro.W moim mieszkaniu wybuchł pożar.Nie wiem.Drzwi są zamknięte i nie mogę wejść dośrodka.Podał nazwisko i numer telefonu, po czym odłożył słuchawkę. Mam klucz do twojego mieszkania powiedziała Eleanor. Dał mi go panBoschetto, na wypadek, gdybym musiała wpuścić kogoś podczas jego nieobecności. To świetnie.W głębi korytarza jest gaśnica.Może uda mi się za jej pomocą zgasićpożar.Pobiegł po gaśnicę, a Eleanor poszła szukać klucza.Kiedy wrócił, wkładała gowłaśnie w zamek.Ze szpary pod drzwiami wydobywał się dym, w powietrzu unosił sięswąd spalenizny. Ostrożnie ostrzegł Eleanor Jim. To coś jest jeszcze w środku.Popatrzyła na niego pytająco. Wiesz, co to takiego? Wygląda jak człowiek na szczudłach, tyle że mocno zgarbiony.W pewnymmomencie błysnęło.to był bardzo silny błysk.i chyba ujrzałem wtedy twarz.Jednemuz moich uczniów udało się znalezć zdjęcie Roberta H.Vane a i przyniósł je dziś doklasy.to, co ujrzałem, wyglądało dokładnie tak samo. To znaczy, że przyszedł po ciebie stwierdziła Eleanor. Znalazł cię, zanim tyzacząłeś szukać jego. Więc mi wierzysz? Oczywiście, że ci wierzę.A jak myślisz, przed czym ostrzegały mnie te dwiezjawy?Jim wyciągnął z gaśnicy zawleczkę zabezpieczającą i ostrożnie dotknął palcemklamki, by sprawdzić, czy jest gorąca.Była dość chłodna, ale dla pewności przycisnąłwnętrze dłoni do drzwi.Widział zbyt wiele filmów, w których nieostrożni ludziegwałtownie otwierali drzwi płonących budynków i WZIUUUMMM! natychmiastsami stawali w płomieniach.Delikatnie pchnął drzwi.Wszędzie było pełno dymu, nie widział jednak płomieni aniaparatostwora.Obraz przedstawiający Roberta H.Vane a nadal wisiał nad kominkiem,choć Jim mógłby przysiąc, że jest nieco przekrzywiony.Eleanor stała tuż za Jimem. Nie mówiłam ci? Jest w obrazie.Ale wcześniej się z niego wydostał.Jim przypomniał sobie tąpnięcia, które słyszał, i klekot, przypominający stukot lasek.Przecież to niemożliwe.Ludzie nie wychodzą z obrazów.Tylko wobec tego co zjawiłosię w jego sypialni? Co podpaliło mu łóżko?Włączył światło w korytarzyku między salonem i sypialnią.Drzwi do sypialni byłyprzez cały czas zamknięte, możliwe więc, że aparatostwór wciąż znajdował się w środkui czekał na niego.Popatrzył na Eleanor, która szybko powiedziała: To zależy tylko od ciebie.Możesz zaczekać na strażaków albo stanąć z tym twarząw twarz. Co zamierzasz powiedzieć? %7łe chcę czy nie, muszę zacząć ścigać tego stwora? %7łenie mam wyboru? Chyba nie masz.Kiedy zwierzyna zaczyna ścigać ścigającego, pozostają mu tylkodwie możliwości: musi zabić albo sam zostanie zabity.Jim ostrożnie dotknął klamki.Była gorąca, ale nie parzyła.Nasłuchiwał przez chwilę wydawało mu się, że słyszy ciche trzaski, ale to było wszystko. No dobrze mruknął i pchnął drzwi sypialni.W środku kłębił się gęsty brązowy dym, przez który ledwie dało się cokolwiekzobaczyć.Płomienie zgasły, ale materac spłonął doszczętnie, zostały tylko samesprężyny.Drewniane wezgłowie łóżka było nadpalone, jasnozielona tapeta pokryła sięcienką warstwą tłustego osadu, a pajęczyny zwisały z żyrandola jak długie czarnechorągwie.Aparatostwór zniknął.Jim podszedł do okna, było jednak zamknięte i zaryglowane,a za zasłonami nic się nie ukrywało.Zajrzał pod łóżko, ale i tam niczego nie znalazł. No cóż.nie mam pojęcia, skąd to monstrum się zjawiło, i nie wiem, dokąd poszło,ale najwyrazniej już go tu nie ma. Jeżeli wyszło z obrazu, może tam powróciło. Naprawdę w to wierzysz? Jeżeli rzeczywiście widziałeś stwora, o którym mówiłeś, w co innego mamwierzyć? Nie mam pojęcia.Nic z tego nie rozumiem.Wszędzie natykam się na informacjeo fotografiach, negatywach i spalonych ludziach.Kiedy włączyłem telewizję, trafiłem nafilm o człowieku negatywie, który miał czarną twarz i białe włosy i podobno palił ludziżywcem.Informacje pochodzą z różnych czasów, z różnych miejsc i z różnych zródeł.niby nic ich ze sobą nie łączy, ale wszystkie. urwał i splótł palce.W drzwiach pojawiło się dwóch strażaków z siekierami w rękach ich wodoodpornekurtki szeleściły, a buciory zdawały się chlupotać.Tuż za nimi zjawił się dozorca, panMariti z błyszczącymi czarnymi włosami i starannie przystrzyżonymi wąsikami, ubranyw rdzawobrązowy satynowy szlafrok. Panie Cook.Pan wzywał straż? Rook, nie Cook.Tak.zapalił się mój materac.Ale już po strachu, ogień zgasł.Strażacy przyjrzeli się spalonemu materacowi i kilka razy dziabnęli go dla pewnościsiekierami. Dobrze go pan ugotował, panie Rook.Zabierzemy resztki i wyrzucimy je.Co panrobił? Palił pan w łóżku? Eee.nie. Musimy sporządzić raport.Na wypadek, gdyby zostały złamane przepisybudowlane.wie pan, dotyczące instalacji elektrycznej, wentylacji. Ten budynek jest stuprocentowo bezpieczny! zaprotestował gwałtownie panMariti. Nie, dwustuprocentowo! Zapaliłem świecę powiedział Jim. Musiała się przewrócić.Poszedłem dokuchni i kiedy wróciłem, łóżko się paliło. Zapalił pan świecę? Tak.Wotywną.Dla świętej Agnieszki. Co to za święta? spytał jeden ze strażaków. Patronka podpalaczy? Raczej palantów mruknął drugi.Gdy strażacy wyszli, Jim pootwierał okna, aby wypuścić dym. Muszę to zgłosić oświadczył pan Mariti. Do ubezpieczeniaprzeciwpożarowego. Proszę pana, to był wypadek.Więcej nic takiego się nie zdarzy. No, nie wiem. Porozmawiamy o tym rano, dobrze? Jestem pewien, że da się coś wymyślić.Pan Mariti natychmiast zrozumiał, co Jim chce przez to powiedzieć. Też tak sądzę odparł. W końcu to tylko trochę dymu.Stówa powinna pokryćstraty.Jim poczekał, aż dozorca wyjdzie. Krwiopijca mruknął, kiedy drzwi się zamknęły. Co teraz zamierzasz,? spytała Eleanor. Na początek chcę pozbyć się obrazu.Dziś miałem szczęście, ale jutro mogę zostaćupieczony. Nie sądzę, aby to załatwiło sprawę.Nawet gdybyś go spalił.Duch Vane a mógłbywtedy znalezć sobie inną kryjówkę.Może inny obraz. Trudno, zaryzykuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Benandanti Building, czwarte piętro.W moim mieszkaniu wybuchł pożar.Nie wiem.Drzwi są zamknięte i nie mogę wejść dośrodka.Podał nazwisko i numer telefonu, po czym odłożył słuchawkę. Mam klucz do twojego mieszkania powiedziała Eleanor. Dał mi go panBoschetto, na wypadek, gdybym musiała wpuścić kogoś podczas jego nieobecności. To świetnie.W głębi korytarza jest gaśnica.Może uda mi się za jej pomocą zgasićpożar.Pobiegł po gaśnicę, a Eleanor poszła szukać klucza.Kiedy wrócił, wkładała gowłaśnie w zamek.Ze szpary pod drzwiami wydobywał się dym, w powietrzu unosił sięswąd spalenizny. Ostrożnie ostrzegł Eleanor Jim. To coś jest jeszcze w środku.Popatrzyła na niego pytająco. Wiesz, co to takiego? Wygląda jak człowiek na szczudłach, tyle że mocno zgarbiony.W pewnymmomencie błysnęło.to był bardzo silny błysk.i chyba ujrzałem wtedy twarz.Jednemuz moich uczniów udało się znalezć zdjęcie Roberta H.Vane a i przyniósł je dziś doklasy.to, co ujrzałem, wyglądało dokładnie tak samo. To znaczy, że przyszedł po ciebie stwierdziła Eleanor. Znalazł cię, zanim tyzacząłeś szukać jego. Więc mi wierzysz? Oczywiście, że ci wierzę.A jak myślisz, przed czym ostrzegały mnie te dwiezjawy?Jim wyciągnął z gaśnicy zawleczkę zabezpieczającą i ostrożnie dotknął palcemklamki, by sprawdzić, czy jest gorąca.Była dość chłodna, ale dla pewności przycisnąłwnętrze dłoni do drzwi.Widział zbyt wiele filmów, w których nieostrożni ludziegwałtownie otwierali drzwi płonących budynków i WZIUUUMMM! natychmiastsami stawali w płomieniach.Delikatnie pchnął drzwi.Wszędzie było pełno dymu, nie widział jednak płomieni aniaparatostwora.Obraz przedstawiający Roberta H.Vane a nadal wisiał nad kominkiem,choć Jim mógłby przysiąc, że jest nieco przekrzywiony.Eleanor stała tuż za Jimem. Nie mówiłam ci? Jest w obrazie.Ale wcześniej się z niego wydostał.Jim przypomniał sobie tąpnięcia, które słyszał, i klekot, przypominający stukot lasek.Przecież to niemożliwe.Ludzie nie wychodzą z obrazów.Tylko wobec tego co zjawiłosię w jego sypialni? Co podpaliło mu łóżko?Włączył światło w korytarzyku między salonem i sypialnią.Drzwi do sypialni byłyprzez cały czas zamknięte, możliwe więc, że aparatostwór wciąż znajdował się w środkui czekał na niego.Popatrzył na Eleanor, która szybko powiedziała: To zależy tylko od ciebie.Możesz zaczekać na strażaków albo stanąć z tym twarząw twarz. Co zamierzasz powiedzieć? %7łe chcę czy nie, muszę zacząć ścigać tego stwora? %7łenie mam wyboru? Chyba nie masz.Kiedy zwierzyna zaczyna ścigać ścigającego, pozostają mu tylkodwie możliwości: musi zabić albo sam zostanie zabity.Jim ostrożnie dotknął klamki.Była gorąca, ale nie parzyła.Nasłuchiwał przez chwilę wydawało mu się, że słyszy ciche trzaski, ale to było wszystko. No dobrze mruknął i pchnął drzwi sypialni.W środku kłębił się gęsty brązowy dym, przez który ledwie dało się cokolwiekzobaczyć.Płomienie zgasły, ale materac spłonął doszczętnie, zostały tylko samesprężyny.Drewniane wezgłowie łóżka było nadpalone, jasnozielona tapeta pokryła sięcienką warstwą tłustego osadu, a pajęczyny zwisały z żyrandola jak długie czarnechorągwie.Aparatostwór zniknął.Jim podszedł do okna, było jednak zamknięte i zaryglowane,a za zasłonami nic się nie ukrywało.Zajrzał pod łóżko, ale i tam niczego nie znalazł. No cóż.nie mam pojęcia, skąd to monstrum się zjawiło, i nie wiem, dokąd poszło,ale najwyrazniej już go tu nie ma. Jeżeli wyszło z obrazu, może tam powróciło. Naprawdę w to wierzysz? Jeżeli rzeczywiście widziałeś stwora, o którym mówiłeś, w co innego mamwierzyć? Nie mam pojęcia.Nic z tego nie rozumiem.Wszędzie natykam się na informacjeo fotografiach, negatywach i spalonych ludziach.Kiedy włączyłem telewizję, trafiłem nafilm o człowieku negatywie, który miał czarną twarz i białe włosy i podobno palił ludziżywcem.Informacje pochodzą z różnych czasów, z różnych miejsc i z różnych zródeł.niby nic ich ze sobą nie łączy, ale wszystkie. urwał i splótł palce.W drzwiach pojawiło się dwóch strażaków z siekierami w rękach ich wodoodpornekurtki szeleściły, a buciory zdawały się chlupotać.Tuż za nimi zjawił się dozorca, panMariti z błyszczącymi czarnymi włosami i starannie przystrzyżonymi wąsikami, ubranyw rdzawobrązowy satynowy szlafrok. Panie Cook.Pan wzywał straż? Rook, nie Cook.Tak.zapalił się mój materac.Ale już po strachu, ogień zgasł.Strażacy przyjrzeli się spalonemu materacowi i kilka razy dziabnęli go dla pewnościsiekierami. Dobrze go pan ugotował, panie Rook.Zabierzemy resztki i wyrzucimy je.Co panrobił? Palił pan w łóżku? Eee.nie. Musimy sporządzić raport.Na wypadek, gdyby zostały złamane przepisybudowlane.wie pan, dotyczące instalacji elektrycznej, wentylacji. Ten budynek jest stuprocentowo bezpieczny! zaprotestował gwałtownie panMariti. Nie, dwustuprocentowo! Zapaliłem świecę powiedział Jim. Musiała się przewrócić.Poszedłem dokuchni i kiedy wróciłem, łóżko się paliło. Zapalił pan świecę? Tak.Wotywną.Dla świętej Agnieszki. Co to za święta? spytał jeden ze strażaków. Patronka podpalaczy? Raczej palantów mruknął drugi.Gdy strażacy wyszli, Jim pootwierał okna, aby wypuścić dym. Muszę to zgłosić oświadczył pan Mariti. Do ubezpieczeniaprzeciwpożarowego. Proszę pana, to był wypadek.Więcej nic takiego się nie zdarzy. No, nie wiem. Porozmawiamy o tym rano, dobrze? Jestem pewien, że da się coś wymyślić.Pan Mariti natychmiast zrozumiał, co Jim chce przez to powiedzieć. Też tak sądzę odparł. W końcu to tylko trochę dymu.Stówa powinna pokryćstraty.Jim poczekał, aż dozorca wyjdzie. Krwiopijca mruknął, kiedy drzwi się zamknęły. Co teraz zamierzasz,? spytała Eleanor. Na początek chcę pozbyć się obrazu.Dziś miałem szczęście, ale jutro mogę zostaćupieczony. Nie sądzę, aby to załatwiło sprawę.Nawet gdybyś go spalił.Duch Vane a mógłbywtedy znalezć sobie inną kryjówkę.Może inny obraz. Trudno, zaryzykuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]