[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdopodobnie sprzyjał mi kosmicznybałagan, który zapanował na całym lotnisku.W ka\dym razie pamięć wróciła midopiero po dłu\szym czasie, pamiętam, \e stałem na jakimś mostku i płakałem.Apotem, szukając chusteczki, sięgnąłem do kieszeni.Kartka była zapisana do połowy.A właściwie znajdowało się na niej tylko sześćnazwisk w słupku, wypisanych drukowanymi literami.Przy ka\dym ciotka postawiłazamaszysty wykrzyknik.Pierwsze z nazwisk nie było mi obce: Harry Meyerhold,prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa& Zwierzchnik Fergusona.Pozostałebrzmiały międzynarodowo:Bo Syn WunPatrick PrescottWasyl AazarienkoGilbert SeguinFilip WonderNajciekawiej jednak przedstawiał się dopisek; na tle drobnego pisma ReginyMirskiej energicznie nakreślone litery zdawały się krzyczeć:NADZIEJA? Maciek Pawlik.Chłopiec, który jest inny.Dygresja 1.JamajkaTrop trupów prowadzi do tropiku wyznał strapiony traper.Mierzeja Port Royal, zwana Palisadą, przypomina zdruzgotaną mackę jakiegośolbrzymiego owada.W połowie jej długości, na wprost poło\onego po przeciwległejstronie zatoki centrum Kingston znajduje się Norman Manley International Airport główne lotnisko Jamajki, ale kręta, mocno zdewastowana i praktycznie nie oświetlonadroga prowadzi na sam cypel, na którym rozpościerają się ruiny fortu Karola, starejkolonialnej fortyfikacji, wsławionej faktem, \e przed dwustu laty odbywał tam sta\marynarski admirał Nelson.Opodal przy kilku wąskich uliczkach tłoczą się domkibiedoty i resztki brytyjskich willi kolonialnych, których od trzydziestu lat nikt nieremontował, a ubytki w kutych kratach i eleganckich ongiś ogrodzeniach wypełnionoblachą falistą, kawałkami starych łó\ek czy resztkami karoserii.Znajduje się tamrównie\ niewielka przystań promowa, przy której największą atrakcją jest sma\alniaryb skonstruowana z kartonowego daszku i starej felgi zastępującej palenisko.Niecow prawo od głównej drogi wznosi się Morgan s Harbour Hotel, obszerny pensjonatstylizowany na dwór kolonialny, z otwartym na przestrzał holem, którego głównąozdobą jest wiszący nad drzwiami obraz olejny przedstawiający kapitana Morgana.Słynny ów pirat był przed laty, jak twierdzą podania, właścicielem tej posiadłości.Innych pamiątek po tym siedemnastowiecznym gubernatorze Jamajki niestety nie ma,natomiast przy hotelowym molo zawsze stoi przycumowanych wiele jachtów iluksusowych łodzi wynajmowanych przez gości pragnących zmierzyć się z marlinemlub zapolować na reef sharka czy królewską barrakudę.Tej nocy hotel świeciłpustkami, chocia\ wedle informacji biur Cooka, Delta Travel i Jamaica Tourist Boardwszystkie miejsca zostały wyprzedane.Około pierwszej w nocy zdezelowana taksówka, zatoczywszy łuk na podjezdzie,zatrzymuje się przed frontowymi drzwiami.Dwóch snajperów rozlokowanych nadrewnianych galeriach o\ywia się, ale natychmiast niski głos w słuchawkachrozprasza ich obawy. Numer 3 przybył.Piękna czarnoskóra hostessa wychodzi powitać przybysza.Wiekowy portier,którego twarz przypomina doskonałe wysuszoną śliwkę, rusza po baga\.Jednakprzybysz, niedu\y, okrągłolicy Azjata w okularach nie ma \adnego baga\u.Towarzyszy mu za to muskularna Koreanka o surowej twarzy jakby pochodzącej zeposu rycerskiego dla niewy\ytych feministek. Witam czcigodnego, sir Patrick czeka na pana nad basenem mówi śpiewniehostessa. Siła i seks niech będą z tobą, siostro odpowiada Bo Syn Wun.Nad basenem, popijając campari, oczekuje go dwóch mę\czyzn.Gospodarza,Patricka Prescotta rozpoznaje od razu.Któ\ nie znałby najwybitniejszego zewspółczesnych playboyów, właściciela niezliczonych magazynów erotycznych, kasyn,wytwórni filmowych, sieci kablowych i stacji telewizyjnych.Prescott na oko liczytrzydzieści kilka lat, choć musi być znacznie starszy.Na jego ciele nie ma jednakgrania tłuszczu, a z twarzy emanuje energia i bezwzględność.Rozpusta konserwuje, komentuje w duchu Koreańczyk.Bo Syn Wun nie wygląda na arcykapłana, a przecie\ jest zwierzchnikiemNajwy\szej Zwiątyni Kultu Ziemi i Ognia, która od paru lat zajmuje się jednoczeniemrozmaitych sekt i tajnych kultów, a w szczególności gmin satanistycznych,niedobitków japońskiej Najwy\szej Prawdy i rosyjskiego Białego Bractwa,dysydentów od Moona, a ostatnio wyraznie kokietuje rozłamowców z kościołascjentologicznego.Nawiasem mówiąc, wielu członków tych wspólnot, przekonanycho własnej autonomii, nawet nie wie o istnieniu centrali kierowanej przezoperatywnego Azjatę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Prawdopodobnie sprzyjał mi kosmicznybałagan, który zapanował na całym lotnisku.W ka\dym razie pamięć wróciła midopiero po dłu\szym czasie, pamiętam, \e stałem na jakimś mostku i płakałem.Apotem, szukając chusteczki, sięgnąłem do kieszeni.Kartka była zapisana do połowy.A właściwie znajdowało się na niej tylko sześćnazwisk w słupku, wypisanych drukowanymi literami.Przy ka\dym ciotka postawiłazamaszysty wykrzyknik.Pierwsze z nazwisk nie było mi obce: Harry Meyerhold,prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa& Zwierzchnik Fergusona.Pozostałebrzmiały międzynarodowo:Bo Syn WunPatrick PrescottWasyl AazarienkoGilbert SeguinFilip WonderNajciekawiej jednak przedstawiał się dopisek; na tle drobnego pisma ReginyMirskiej energicznie nakreślone litery zdawały się krzyczeć:NADZIEJA? Maciek Pawlik.Chłopiec, który jest inny.Dygresja 1.JamajkaTrop trupów prowadzi do tropiku wyznał strapiony traper.Mierzeja Port Royal, zwana Palisadą, przypomina zdruzgotaną mackę jakiegośolbrzymiego owada.W połowie jej długości, na wprost poło\onego po przeciwległejstronie zatoki centrum Kingston znajduje się Norman Manley International Airport główne lotnisko Jamajki, ale kręta, mocno zdewastowana i praktycznie nie oświetlonadroga prowadzi na sam cypel, na którym rozpościerają się ruiny fortu Karola, starejkolonialnej fortyfikacji, wsławionej faktem, \e przed dwustu laty odbywał tam sta\marynarski admirał Nelson.Opodal przy kilku wąskich uliczkach tłoczą się domkibiedoty i resztki brytyjskich willi kolonialnych, których od trzydziestu lat nikt nieremontował, a ubytki w kutych kratach i eleganckich ongiś ogrodzeniach wypełnionoblachą falistą, kawałkami starych łó\ek czy resztkami karoserii.Znajduje się tamrównie\ niewielka przystań promowa, przy której największą atrakcją jest sma\alniaryb skonstruowana z kartonowego daszku i starej felgi zastępującej palenisko.Niecow prawo od głównej drogi wznosi się Morgan s Harbour Hotel, obszerny pensjonatstylizowany na dwór kolonialny, z otwartym na przestrzał holem, którego głównąozdobą jest wiszący nad drzwiami obraz olejny przedstawiający kapitana Morgana.Słynny ów pirat był przed laty, jak twierdzą podania, właścicielem tej posiadłości.Innych pamiątek po tym siedemnastowiecznym gubernatorze Jamajki niestety nie ma,natomiast przy hotelowym molo zawsze stoi przycumowanych wiele jachtów iluksusowych łodzi wynajmowanych przez gości pragnących zmierzyć się z marlinemlub zapolować na reef sharka czy królewską barrakudę.Tej nocy hotel świeciłpustkami, chocia\ wedle informacji biur Cooka, Delta Travel i Jamaica Tourist Boardwszystkie miejsca zostały wyprzedane.Około pierwszej w nocy zdezelowana taksówka, zatoczywszy łuk na podjezdzie,zatrzymuje się przed frontowymi drzwiami.Dwóch snajperów rozlokowanych nadrewnianych galeriach o\ywia się, ale natychmiast niski głos w słuchawkachrozprasza ich obawy. Numer 3 przybył.Piękna czarnoskóra hostessa wychodzi powitać przybysza.Wiekowy portier,którego twarz przypomina doskonałe wysuszoną śliwkę, rusza po baga\.Jednakprzybysz, niedu\y, okrągłolicy Azjata w okularach nie ma \adnego baga\u.Towarzyszy mu za to muskularna Koreanka o surowej twarzy jakby pochodzącej zeposu rycerskiego dla niewy\ytych feministek. Witam czcigodnego, sir Patrick czeka na pana nad basenem mówi śpiewniehostessa. Siła i seks niech będą z tobą, siostro odpowiada Bo Syn Wun.Nad basenem, popijając campari, oczekuje go dwóch mę\czyzn.Gospodarza,Patricka Prescotta rozpoznaje od razu.Któ\ nie znałby najwybitniejszego zewspółczesnych playboyów, właściciela niezliczonych magazynów erotycznych, kasyn,wytwórni filmowych, sieci kablowych i stacji telewizyjnych.Prescott na oko liczytrzydzieści kilka lat, choć musi być znacznie starszy.Na jego ciele nie ma jednakgrania tłuszczu, a z twarzy emanuje energia i bezwzględność.Rozpusta konserwuje, komentuje w duchu Koreańczyk.Bo Syn Wun nie wygląda na arcykapłana, a przecie\ jest zwierzchnikiemNajwy\szej Zwiątyni Kultu Ziemi i Ognia, która od paru lat zajmuje się jednoczeniemrozmaitych sekt i tajnych kultów, a w szczególności gmin satanistycznych,niedobitków japońskiej Najwy\szej Prawdy i rosyjskiego Białego Bractwa,dysydentów od Moona, a ostatnio wyraznie kokietuje rozłamowców z kościołascjentologicznego.Nawiasem mówiąc, wielu członków tych wspólnot, przekonanycho własnej autonomii, nawet nie wie o istnieniu centrali kierowanej przezoperatywnego Azjatę [ Pobierz całość w formacie PDF ]