[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stale szukamy nowychsposobów zachęcania naszych pracowników do wprowadzania w \ycie własnych pomysłów.Bardzo często poruszamy tę sprawę na sobotnich zebraniach pracowniczych.Zapraszamy ludzi,którzy wymyślili coś nowego, co sprawdziło się w ich sklepie, na przykład specjalny sposóbsprzeda\y jakiegoś towaru lub jego zareklamowania.Chcemy, by podzielili się z nami tymipomysłami.Doskonałym przykładem zastosowania tej zasady w praktyce jest nasz konkurs na artykułpodnoszący zyski.Ka\dy, od kierownika działu począwszy, mo\e sobie wybrać jakiś rodzaj towaru,który chce promować, eksponując go na przykład w jakiś szczególny sposób.Potem obserwujemy,który towar idzie najlepiej.Uwa\am, \e dzięki temu konkursowi nie tylko wzrastają nasze obroty,ale tak\e nasi pracownicy uczą się, co robić, by stać się dobrymi kupcami.Dowiadują się, co mo\naosiągnąć, wybierając dany towar i obmyślając właściwą strategię jego sprzeda\y, kupna lub jednegoi drugiego.Daje im to okazję do działania tak samo jak my w pierwszych latach istnieniaprzedsiębiorstwa.Mogą robić rzeczy zwariowane, na przykład porozwieszać wybrany towar nadrzewie umieszczonym w środku sklepu i udekorowanym pluszowymi małpami lub jezdzić pogłównym trakcie handlowym półcię\arówką pełną gąbek do mycia samochodów.Od naszych pracowników spodziewamy się ró\nych pomysłów.Ostatnio wdro\yliśmy programpod nazwą  Tak, Sam, my to potrafimy! , którą  nawiasem mówiąc  nie ja wymyśliłem.Znowupolega to na zapraszaniu na sobotnie zebranie tych pracowników, którzy mają jakieś pomysły nazaoszczędzenie pieniędzy.Obliczamy, \e dzięki ró\nym innowacjom zaoszczędziliśmy rocznieokoło 8 mln dolarów.Większość z nich jest podyktowana zdrowym rozsądkiem i obmyślając je,nikt się nie zastanawia nad tym, jak wielka jest nasza firma.Te ró\ne pomysły przychodzą dogłowy wtedy, kiedy wykazuje się skromność w myśleniu.Bardzo spodobały mi się kiedyś uwagipewnej pracownicy naszego działu transportu, która zastanawiała się, dlaczego wyposa\eniekupione dla naszych magazynów jest transportowane przez przewozników publicznych, skoromamy największą w Ameryce prywatną  flotę cię\arówek.Zaproponowała program przewo\eniatych rzeczy naszym transportem, co od razu pozwoliło nam zaoszczędzić pół miliona dolarów.Doceniliśmy tę inicjatywę, zaprosiliśmy ową panią do siebie, wyraziliśmy jej uznanie iwręczyliśmy nagrodę pienię\ną.Proszę sobie teraz uświadomić, \e pracuje u nas 400 000 osób, awięc dobrych pomysłów jest sporo.Naszym zadaniem jest tylko dobrze je wykorzystać.TOM COUGHLIN:Pozwólcie, \e opowiem, jak to Wal-Marty zaczęły zatrudniać ludzi do witania klientów.W 1980 r.pojechaliśmy z panem Waltonem do Crowley w stanie Louisiana.Weszliśmy dotamtejszego Wal-Martu i zaraz na progu zobaczyliśmy starszego pana.Nie dostrzegłjeszcze Sama, mnie nie znał, ale powiedział:  Hej! Jak się pan miewa? Cieszę się, \ewpadł pan do nas.Jeśli mogę w czymś pomóc, wystarczy tylko powiedzieć.Ani Sam, ani ja nie spotkaliśmy się jeszcze z czymś takim.Zaczęliśmy więcrozmawiać z tym mę\czyzną.Kiedy pojął, \e ma przed sobą prezesa firmy, wyjaśniłpodwójne korzyści płynące z witania ludzi przy wejściu do sklepu: klienci są zadowoleni,a on jest pewien, \e \aden z nich nie wyjdzie, nie zapłaciwszy za wynoszone towary.Okazało się potem, \e sklep miał kłopoty z szopenfelciarzami.Dan McAllister,kierownik starej daty, wiedział, jak dbać o swój dobytek.Nie chciał ura\ać i zniechęcaćuczciwych klientów, stawiając w drzwiach stra\nika, ale pragnął te\ ostrzec potencjalnychzłodziei, \e nad sklepem ktoś czuwa.133 Sam uznał, \e to najwspanialszy pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszał, i zaraz popowrocie do Bentonville oznajmił, \e powinniśmy w ka\dym Wal-Marcie zatrudnić osobęwitającą klientów.Większość kolegów myślała, \e prezes zwyczajnie oszalał.Ludzie uwa\ali, \e stawianie kogoś przy drzwiach, to marnotrawienie pieniędzy.Niedostrzegali tego, co Sam i Dan McAllister uznawali za normalne, a mianowicie, \e dobrzyklienci powinni być pozdrawiani, a złodzieje ostrzegani.Zwalczano pomysł Sama nawszystkie mo\liwe sposoby.Niektórzy ludzie starali mu się to wyperswadować lubignorowali całą sprawę.Sam naciskał i naciskał.Co tydzień, na ka\dym spotkaniu wracał do swego pomysłu.Jak wszedł do jakiegoś sklepu i zobaczył, \e nie ma tam osoby witającej klientów, rzucałsię prawie z pięściami na kierownika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl