[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy nie chybiał.Zanim wystrzelał magazynki Alo-nza i Juana, większość Contras atakujących wzdłuż ścieżki do wsizostało albo zabitych, albo ranionych.Prowadząc ogień, Solo nawiązał łączność z patrolemSandinistów w El Tigre i przekazał im, że wieś Las Cruzas odpiera silny atak.Dwudziestu ludzi z Białej Grupy zbliżało się od strony drogi w dolinie.Solo nie miał już amunicji,by ich powstrzymać.Uklęknął za ciężkim, drewnianym wozem i czekał, aż Biała Grupa zbierze się wjednym miejscu.Słyszał, jak dowódca grupy wskazuje na wóz i krzyczy coś do swoich ludzi.Słabnący ogień skupił się na nim.Korzystając ze zmiany sytuacji, wieśniacy otworzyli ogień iodciągnęli uwagę Contras od Solo.Robot chwycił dyszel i pchnął wóz w kierunku przeciwnika.Słyszał, jak Hacienda mówi: - Wóz!Rozwalcie ten wóz! - Na Solo znów posypał się grad kuł.Hacienda widział, jak wóz nabiera prędkości.Drewniane koła dudniły głośniej niż huk wystrzałów.Jak to możliwe? Tylko wół ma tyle siły, żeby ruszyć taki wóz.Ale wół nie potrafi ruszać się z takąprędkolscią.Pojazd wpadł na zgrupowany oddział Contras.Hacienda, przerażony, patrzył jakszaleniec134przeskoczył wóz i wymachuje dębowym drągiem.Roztrzaskał głowę jednemu, drugiemu, trzeciemu,czwartemu.z niewiarygodną szybkością.Demon bił pałką, walił pięścią, kopał.Nie do uwierzenia.Zatrzymał się na moment, szukając niedobitków.Hacienda wygarnął w niego cały magazynek.Ludzie zaczęli cofać się i uciekać.Krzyczał za nimi, żeby się zatrzymali.Demon odwrócił się w kierunku,skąd dochodził krzyk, podniósł karabin i wystrzelił.Kula trafiła Haciendę w plecy i powaliła naziemię.O Boże! Nieszczęśnik dotknął rany i poczuł swoją własną, lepką krew na palcach.Nie czuł bólu, leczręka zwisała bezwładnie.Podniósł się i obserwował, jak zjawa powala jego ludzi.Solo nie czuł nic.Ludzie, których zabijał mordowali jego przyjaciół.Zdefiniował ich sobie jakoprzeciwników.JAT-Obrona.Obce było mu przerażenie, jakie towarzyszy człowiekowi widzącemuinnego człowieka rozrywanego na strzępy, świadomość, że on też jest z krwi i kości.Zabijanie ludzi,zwłaszcza nieprzyjaznych ludzi, wydawało mu się rzeczą tak naturalną, jak ludziom rozdeptywaniekaraluchów.Rozwalał głowy i wypruwał flaki ze skutecznością sprawnej maszyny.Podżynał gardła i patrzył na buchającą krew.Nawiedziła go myśl, że gdyby Bili to widział, byłby zniego dumny.Utrzymało się jedynie małe gniazdo oporu koło wsi.Gdy skierował się ku niemu usłyszał krzyk, któryrozpoznał w zgiełku innych krzyków, wrzasków i zawodzenia.Solo przebiegł przez grupę Contras, kopniakiem urywając głowę jednemu z nich.Trafiły go czterykule wystrzelone z wioski.Jedna z nich uderzyła blisko lewego oka.- Solo! - krzyknąłprzeskakując nad Felixem i dziesięcioma ludzmi z wioski leżącymi za murkiem.Znów usłyszałkrzyk Modesty.- Gracias a Dios\ - wyszeptał Hacienda widząc oddalającą się postać człowieka.Gotowe? - spytał Clyde Haynes.Chyba tak - odpowiedział Bili.135- Albo jesteś gotowy, albo nie.Zarezerwowałem NEOS na tę transmisję.JPL dał mi pięć minut.- Powinno wystarczyć.Symulacja się udała.Uważam, że Solo nie będzie w stanie zareagowaćdostatecznie szybko, zakładając, że ma pełny zapas mocy i włączone radio.- Cicho, Bili! Naciśnij wreszcie ten wyłącznik, do cholery!Solo przebiegł obok baru przeskakując nad stertą połamanych mebli.Telewizor ciągle działał.Lucymiała przyklejone wąsy.Ethel śmiała się histerycznie.Wpadł na ganek domu Modesty, aż cały budynek się zatrząsł.Z wnętrza padły dwa strzały trafiając gow pierś.W tym samym momencie poczuł straszny ból.Rwący ból, lecz nie od kuł.Z góry.Jegowłasne ciało buntowało się przeciwko niemu.W niewiadomy sposób jego układy wizji wpadły wrezonans wywołany silnym sygnałem nadawanym z zewnątrz, sygnałem dochodzącym bezpośredniodo układu wyłączania.Bili! Zwietnie! Obrona? Sygnał musi uruchomić energię potrzebną do przerwania bezpiecznika i odpalenia wyłącznika wybuchowego.Solo wyłącza się sam.Pada wbiegu, zwala się na deski i w rozpędzie ślizga na plecach pod drzwi.- Trafiłem skurwiela! - odezwał się głos z wnętrza domu.Solo leżał bezwładnie, czując łaskotanie sygnału w odbiornikach w skórze, aż do wyczerpania sięjego energii.Leżąc z wykręconą głową opartą o futrynę, zobaczył w izbie dwóch Contras.Jedentrzymał broń wycelowaną w Eusebia i Inginia, którzy mieli ręce związane za plecami.Ten, który doniego strzelał odwrócił się od drzwi.Drugi z nich przyciskał Agelę do łóżka i stękał nad nią.-Szybciej, Rio - pospieszał go ten przy drzwiach.Agela miała zakrwawione usta i wyglądała na półprzytomną.Podarta spódnica przygotowana nazabawę leżała na ziemi.Bambusowe łóżko skrzypiało w rytm ruchów napastnika.Agela łkała.-Nie, nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl