[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazało się przy tej okazji, że Joseph Tulisi, księgowy, masiedemdziesięciodwuletniego ojca lubiącego małe dziewczynki.Bardzo małedziewczynki  cztero- pięcio-i sześcioletnie.Zabawiał się w ten sposób, że łapał je za kolano czy za udo.A największąprzyjemność sprawiało mu, jak mógł szybkim ukradkowym ruchem wsadzić im rękę podsukienkę.Dał zawsze potem takiej dziewczynce centa czy coś słodkiego ipogłaskał ją po główce.Ponieważ nie znaleziono nic innego i ponieważ Michael Fleming i Tommy Doolanuważali, że to wystarczy, postanowiono tę okoliczność wykorzystać.Potrzebny imbył jeszcze tylko bezstronny świadek bez żadnych powiązań309z Michaelem Flemingiem czy kimkolwiek z zarządu miejskiego.Ktoś, kto nie żywiurazy do Tulisich i kto ujawniając fakt, że siedemdziesięciodwuletni Louis lubimałe dziewczynki, nie zostanie posądzony, że z jakichś względów chce ichzniszczyć.I w tym momencie pomyśleli właśnie o Patryku J.Crowleyu, który spełniałwszystkie te warunki.Dowiedziano się przede wszystkim, że pochodzi z Knockrahy,a los zrządził, że Tommy Doolan urodził się w Dungour-ney, niecałe piętnaście mil na wschód od rodzinnej wioski Crowleya w hrabstwie Cork.Wysiliwszy swązadziwiającą pamięć, z której słynął, Doolan przypomniał sobie, że żona jednegoz jego kuzynów nazywała się z domu Crowley, a o ile mu było wiadomo, Crowleyowiez Knockrahy cieszyli się jak najlepszą opinią.Tommy Doolan sam więc nawiązał rozmowę z Crow-leyem.Podobały mu się jegoszybkie, ukradkowe spojrzenia, świadczyły bowiem o wielkiej czujności.Wszystkowskazywało na to, że Crowley jest idealnym człowiekiem do tego celu.Nikt niemógł o nim nic powiedzieć  ani dobrego, ani złego.Doolan nie owijał w bawełnę.Jest robota dla bystrego, uczciwego człowieka zacztery dolary dziennie: trzeba pilnie obserwować pewnego wstrętnego włoskiegostarucha i jak popełni coś ohydnego  a nie ulega wątpliwości, że prędzej czypózniej popełni, i to raczej prędzej niż pózniej  należy wezwać policjanta izłożyć zeznanie przed sędzią.Mikę Fleming poparł przedstawioną przez Doolana kandydaturę Crowleya.Na kimśmłodszym wyczyny starego zboczeńca mogły wywrzeć takie wrażenie, że by murozwalił łeb.A przecież martwy Louis Tulisi nie był nikomu do szczęściapotrzebny.Potrzebny był żywy Louis Tulisi złapany przez oburzonego przechodniana gorącym uczynku, z ręką pod spódniczką małej dziewczynki.Poszło lepiej, niż się spodziewali.Drugiego dnia, kiedy Crowley przechadzał sięod niechcenia pośród wózków ustawionych po obu stronach tłocznej MulberryStreet310w Dzielnicy Włoskiej, w pewnym momencie przykucnął, żeby zawiązać sobie but.Wtej pozycji, pomiędzy szprychami wysokich kół wózka lodziarza zobaczył, jakstarcza, sękata ręka Louisa Tulisi wpełza pod spódniczkę małej dziewczynki,która wspiąwszy się na palce z wysiłkiem podawała sprzedawcy centa.Mała nawetnie zauważyła intruza.Patryk Crowley wstał, wyskoczył zza wózka z potwornym rykiem i oskarżycielskimgestem wskazał winowajcę.Stary zamarł złapany na gorącym uczynku i tak zostałdostrzeżony przez tłum, a następnie dygocąc ze strachu padł na chodnik.Ludziezaczęli wrzeszczeć i wołać w języku niezrozumiałym dla Crowleya, ich intencjebyły jednak jasne.Crowley osłonił wątłe ciało starca przed kułakami idrapieżnymi dłońmi po to jednak tylko, by go wydać w ręce policjanta.W komisariacie Louis Tulisi błagał i żebrał, ale co najważniejsze, przyznał siędo winy, Wobec licznych świadków, nie proszony, oskarżał się i przeklinał zaswoją okropną przywarę, waląc się pięściami w czoło, nie na tyle jednak silnie,żeby się znokautować.Dyżurny sierżant protekcjonalnie nachylił się z podwyższenia, na którym stałojego biurko, i powiedział do Pa-tryka Crowleya: Pan już nam nie będzie potrzebny.Przyprowadził nam pan tego staregoświntucha i dalej już my się nim zajmiemy. Nie, ja tu jeszcze chwilę poczekam  odrzekł Crowley.Kogoś innego może speszyłby ostry ton sierżanta, który zapytał: Poczeka pan? A kto pan jest, że pan tak sobie będzie tu czekał, co?Patryk Crowley skrzyżował ręce na brzuchu, po wiej-sku opierając łokcie naswoich wielkich dłoniach. Jak pan zadzwoni do Tommy'ego Doolana, to się pan dowie  odparł.Sierżant odpowiedział mu już zupełnie innym tonem: Aha, no tak, to zupełnie co innego.Były w tych słowach i szacunek, i uległość, i chęć przy-podobania się, doktórych Patryk Crowley nie był przyzwyczajony.Oczywiście posłużył sięnazwiskiem Doolana, żeby wypróbować jego wagę.Wiedział, że Doolan jest ważnąosobistością, ale nie zdawał sobie dokładnie sprawy z jego pozycji.Wiedzionynieomylnym instynktem czuł, że nie chodzi jedynie o zdemaskowanie starca obrzydkichprzywarach.Kręcąc się w pobliżu komisariatu obserwował panujący tam ruch i wrzawę.Przyjeżdżali i odjeżdżali najrozmaitsi ludzie w różnym stopniu podnieceni izainteresowani Ale nikt go nie zaczepił; Crowley był człowiekiem Doolana.Nazadawane przez niego pytania odpowiadano z całą gotowością.Przyjęto, że należydo wtajemniczonych i wie i tak wszystko, co trzeba.Ale jednego nie mógł wiedzieć, a mianowicie, że Joseph Tulisi bez wahania oddałswoje cenne notatki w zamian za zwolnienie ojca, tyle że było to już po konfrontacji Anthony'ego Tulisi z jego niepoprawnym stryjem Louisem przed sądemprzysięgłych, Anthony'ego zamurowało tak, że nie był w stanie powiedzieć słowa wimieniu mieszkańców miasta Nowy York w związku z postawieniem starego w stanoskarżenia.Stwierdzono oficjalnie, że usposobienie młodego zastępcy prokuratora okręgowegonie predestynuje go do występowania w obronie sprawiedliwości, kieruje się onbowiem sympatiami, a więc nie jest bezstronny ani wolny od uczucia strachu.Ze względu na podeszły wiek oskarżonego wyrozumiałysędzia umorzył sprawę.Ze względu na nieuczciwość młodego zastępcy prokuratora okręgowego miano wdrożyćprzeciwko niemu sprawę0 nadużycie stanowiska  chyba że ustąpi dobrowolnie1 bezzwłocznie.Ustąpił bezzwłocznie.Księgowy, Joseph, także ustąpił.Nigdy już nie słyszano o żadnym Tulisim.S12Ale o Patryku J.Crowleyu znów usłyszano.Nieraz i na różne sposoby okazywał siąużyteczny dla Tommy'ego Doo-lana.Miał swój styl: wiedział, kiedy ugiąć karku,ale nie za bardzo, tak, żeby nie zwrócić na siebie zbytnio uwagi.I nigdy niezadawał pytań, które by wykraczały poza granice poruczonego mu zadania.W każdymrazie nie Tom-my'emu Doolanowi.Jeżeli pytał, to tylko tych, którzy nie mogli wiedzieć, że nie jest w pełniwtajemniczony, i to w taki sposób, jakby jedynie sprawdzał informacje, a oni ażnadto skwapliwie spieszyli mu z pomocą.Po troszeczku, pracowicie Crowleyzbierał fakty i nazwiska wyrabiając sobie stopniowo pojącie o tym, kto naprawdęrządzi miastem.Kiedy uznał, że jego pozycja jest wystarczająco silna, zwróciłsię do Tommy'ego Doolana  ale z fasonem.Bez żadnych grózb czy żądań  poprostu złożył oświadczenie, z którego wynikało, że Patrykowi J [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl