[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wierzę w ciebie. Dziękuję, szefie.Mam nadzieję, że zobaczę cię za kilka tygodni. Na pewno. Ted zaczął schodzić po schodach, ale nagle się zatrzymał. Ojej!  wykrzyknął i odwrócił się. Byłbym zapomniał ci powiedzieć, że ktoś chciał się z tobą widzieć, gdy byłaś wLondynie.Bardzo sympatyczny młody człowiek.Chciał wiedzieć, czy wybierasz się na pogrzeb.Zaraz, zaraz, jak on się nazywał? Ted pstryknął palcami, próbując sobie przypomnieć.Nie musiał się trudzić.Dokładnie wiedziałam, jakie padnie nazwisko. Mam, Nathaniel Turner.Rozdział czternastyMoje ściany.Moje piękne ściany  biel-z-tchnieniem-kremowego.To bolało mnie w tym urządzaniu się na nowo najbardziej.Zciany.Strata pokoju dziennego nie była bolesna  nie włoży-łam dużo pracy w jego urządzenie.Ale ściany malowałam sama i strasznie się przy tym naharowałam, więc teraz było mi ich żal.Towarzyszyło mi wtedy poczucie, że buduję sobie dom.A teraz miał ulec zniszczeniu.Tegan stała z pędzelkiem w ręku, kubełek z czerwoną farbą postawiła przy nogach, a na jej twarzy widoczna była mieszani-na szczęścia, podniecenia i lęku.Na głowie zawiązałam jej biało-niebieską chustkę, by chronić jej włosy.Broniła się przed prze-braniem się do tego zajęcia w różową bluzeczkę z długimi rękawami i niebieskie dżinsy, ale wytłumaczyłam jej, że tak do malowaniaubierają się dorośli.I żeby to udowodnić, wydobyłam z zakamarków szafy swój stary strój roboczy  granatowe luzne portki, różo-wy T-shirt i żółto-białą chustkę na głowę. Czy naprawdę pozwalasz mi malować na ścianie?  upewniała się po raz kolejny Tegan.W ciągu ostatniej minuty zada-ła mi to pytanie już pięć razy. Tak, i to jakim tylko chcesz kolorem.Wybrałam się z nią wczoraj do sklepu dla majsterkowiczów, gdzie kupiłyśmy całyzestaw szablonów  zwierzątka, gwiazdy, księżyce, słońca, delfiny, rybki  oraz różne farby, czerwoną, niebieską, brązową, żółtą izieloną.To było mniej kosztowne niż malowanie całego pokoju.Może niekoniecznie w przeliczeniu na pieniądze, ale oszczędzałamczas i zdrowie psychiczne. Czy mogę namalować tu rybkę?Pokazała miejsce pod oknem.Pamiętam, jak leżałam na podłodze, żeby dotrzeć z pędzlem pod parapet i zamalować starąfarbę na tym fragmencie ściany.Teraz zostanie upiększony rybką. Jakim kolorem ją namalujesz?Spojrzała w dół na otwartą puszkę z czerwoną farbą, z której w gorącym powietrzu wydostawały się opary.Okna były sze-roko otwarte, ale kremowe zasłony w ogóle się nie poruszały, ponieważ nie było nawet najlżejszego podmuchu wiatru. Czerwonym. To do roboty  powiedziałam.Wzięłam szablon z rybą przymocowałam go do ściany taśmą, po czym ustąpiłam miejscaartystce, by wzięła się do dzieła.Tegan jeszcze raz spojrzała na mnie, żeby się upewnić, czy będzie w porządku, jeśli zacznie malować, po czym maznęłapędzlem w samym środku szablonu.Malowała krótkimi, urywanymi pociągnięciami, z wahaniem i nerwowo, przymierzając się sta-rannie, żeby nie wyjść poza szablon i zamalować tylko kształt ryby.Ryba wyglądała smętnie na pustej ścianie, samotna kolorowa plamka w oceanie kremowej bieli. Dobrze, kto następny?  spytałam.L RT  Słonik  zdecydowała Tegan. W jakim kolorze? Niebieskim?  spytała. Pani życzy sobie niebieskiego słonia, będzie niebieski.Przyklękłam, wzięłam do ręki śrubokręt, podważyłam nim wieczko puszki i otworzyłam ją.Nasycony, ciemnoniebieski błę-kit błysnął mi w oczy.Starannie odłożyłam wieczko na pokrytą gazetami podłogę.Gdy Tegan zabrała się do malowania słonia, włączyłam radio.Wybrałam stację z lekką muzyką, która pasowała nastrojemdo wpadających przez okno promieni słonecznych i gorącego, wilgotnego powietrza.Kiedy wcześniej otwierałam na oścież okna,uderzył mnie w nozdrza jego aromat, tak że zamknęłam oczy i wciągałam głęboko w płuca świeżość z zewnątrz.Zapomniałam już,jak odmienny jest tu klimat.Londyn, choć pokochałam to miasto, które stało się moim  domem", drga cały od gorączkowego pośpie-chu.Zawrotne tempo życia metropolii wydaje się przenikać do powietrza.Leeds też jest wielkim miastem, ale bez tej nerwowości.Odezwały się pierwsze dzwięki Solsbury Hill Petera Gabriela, ale tak ciche, że podkręciłam radio, tak że głośniejsza muzykawypełniła pokój i całe mieszkanie.W nocy, gdy Tegan spała w mojej sypialni, przesunęłam wszystkie meble na środek pokoju.Na-kryłam je starymi prześcieradłami.Rozłożyłam biurko i na razie postawiłam mojego iMaca na podłodze w kącie sypialni.Rzuciłam okiem na Tegan.Drobna figurka pochylona do przodu, napięta, w skupieniu malująca słonia.Raczej wyczuwałam,niż widziałam przejęcie na jej twarzy.Domyślałam się, że spomiędzy różowych warg wysunęła koniuszek języka, zmarszczyła brwi,przymrużyła oczy, koncentrując wzrok na niebieskich plamach na ścianie.Uśmiechnęłam się do siebie i nastawiłam radio jeszczegłośniej.& & &Prawie całe popołudnie upłynęło nam na zdobieniu zwierzakami czterech ścian pokoju.Tegan była bardzo dokładna, zależa-ło jej na tym, żeby zwierzęta były równo rozmieszczone względem siebie i na tej samej wysokości od podłogi, co oznaczało, że mu-siałam wyciągnąć linijkę i odmierzać odległości między nimi.Jeśli o mnie chodzi, przeżyłabym wszelkie niedoskonałości, ale inaczejbyło z Tegan.Wszystko wykonywała z precyzją: w nocy musiała spać po tej samej stronie łóżka; przy obiedzie opróżniała talerz odśrodka ku brzegom; gdy zdejmowała buty po wejściu do mieszkania, ustawiała je za każdym razem równiutko i w tym samym miej-scu przy drzwiach kuchennych.Ja swoje zrzucałam z nóg i tylko odkopywałam pod ścianę, żeby się o nie nie potknąć.Stanęłyśmy przy nakrytych meblach i patrzyłyśmy na nasze dzieło.Zliczne.Tegan miała teraz swoją arkę różnokolorowychzwierząt.Trzeba powiedzieć, że potrafiła malować.Prawdopodobnie wdała się w matkę.Ale jej ojciec też miał zacięcie artystyczne.Miał zwyczaj rysować na przypadkowych kawałkach papieru [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl