[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powiedziałam mu, że lubię purpurowe róże.To jest dla mnie zbyt osobiste.Mogłabym prowadzić ten bank w Camberley.Już od jutra rana.Wystarczyłbyjeden telefon.Ale nie chcę.Wolę być  dobrze zapowiadającą się analityczką giełdową inie mieć żadnej odpowiedzialności.Gram coraz lepiej na fortepianie.Dużo podróżuję.Mam w Camberley stary dom z 30 JANUSZ L.WIZNIEWSKIogrodem pełnym purpurowych róż.Gdy nie mam wizyty z Lyonu, spotykam się wweekendy w Londynie z moimi przyjaciółmi z kolczykami w uszach i robimy zwariowanerzeczy.Odwiedzam Wyspę.Jeżdżę też raz w roku na spotkania naszego roku do Dublina.Zawsze w drugąsobotę maja.W Dublinie nocuję w Trinity College.Praktycznie nic się tam nie zmieniło,odkąd Eljot stamtąd wyjechał.Ale w Trinity nie zmienia się nic od XIX wieku.W nocy wsobotę uciekam ze spotkania naszego roku i idę korytarzami pod to biuro, gdzie onwtedy pracował.Teraz jest tam magazyn.Ale drzwi są takie same.Postoję sobie tamtrochę.Wtedy też wiele razy stałam.Ale raz odważyłam się zapukać.To było trochęinnej nocy niż ta dzisiejsza.Dokładnie 12 lat temu.Wtedy jego urodziny kończyły się, anie rozpoczynały.Potem wracam i zatrzymuję się przy tej sali wykładowej, gdzie światła zapalały sięi gasły z takim hukiem, gdy on opierał się plecami o wyłącznik, a ja klęczałam przed nim.Nie można tam teraz wejść.Ale wszystko widać przez tę porysowaną szybkę wdrzwiach.Potem wracam na spotkanie roku i się upijam.Ostatnio czuję się bardzo samotna.Będę miała dziecko.Czas najwyższy miećdziecko.Mam już przecież 35 lat.Poza tym chcę mieć coś swojego.Coś, co będękochać.Bo ja tak naprawdę najbardziej w życiu chcę kogoś kochać.Wysłałam kilka dni temu e-mail do The Sperm Bank of New York, najlepszegobanku spermy w USA.Oni są najbardziej dyskretni, robią najlepsze testy genetyczne imają najbardziej kompletne katalogi.Za miesiąc lecę na spotkanie z ich genetykiem.Wzasadzie to tylko formalność.Chciałabym, aby to była dziewczynka.Wysłałam im swójprofil.Nie wyobrażasz sobie, ilu dawców ma IQ ponad 140! Ponadto dawca ma być z muzycznie uzdolnionego otoczenia , ma mieć doktorat i pochodzić z Europy.Przysłalimi listę nazwisk ponad 300 dawców.Wybrałam tylko tych z polskimi nazwiskami.Zastanawiałam się, jakie naprawdę oczy miał Eljot.On mówił mi, że szare.Jazawsze widziałam zielone.Gdy wybrałam zielone oczy i dołożyłam doktorat z naukścisłych, zostało mi 4 dawców.Ostatecznie zdecyduję się na jednego z nich porozmowie z genetykiem w Nowym Jorku.Robi się rano.Dzisiaj jest niedziela.30 kwietnia.To taki szczególny dzień.Mamna ten dzień dwa specjalne kieliszki.Ale to dopiero na wieczór.Wieczorem posłucham Cyganerii Pucciniego, zapalę cygaro, które przywiozłam sobie z Dublina, i napiję sięnajlepszego szampana.W przerwie między pierwszym i drugim aktem. S@MOTNOZ W SIECI 31Z Twojego kieliszka też wypiję.Wszystkiego najlepszego w dniu Twoich urodzin,Eljot.JenniferPS Gdy urodzę córeczkę, będzie miała na imię Laura Jane.ONA: Dojeżdżali do Frankfurtu nad Odrą.Sięgnęła po butelkę z wodąmineralną.Spojrzała na niego.Jego komputer leżał włączony na kolanach, a onsiedział z prawą dłonią przyciśniętą do serca i wpatrywał się w okno.Ona teżczasami patrzy nieobecnym wzrokiem, gdy się nad czymś głęboko zamyśli.Powieki nie opadają, zrenice są powiększone i całkowicie nieruchome.Skupione na jednym punkcie.Dokładnie tak było z nim.To było nienaturalne.Ta dłoń na sercu i te nieruchome oczy.Jego twarz wyrażała smutek.Nieomalból.W pewnym momencie ktoś otworzył drzwi.Starszy mężczyzna włożyłgłowę do przedziału i odczytywał głośno numery miejsc.Na końcu zwrócił siępo niemiecku do niego:- Czy pan też ma miejscówkę na to miejsce? Nie reagował.Starszymężczyzna zapytał drugi raz i gdy on znowu nie zareagował, odważył się idotknął jego ramienia.- Przepraszam pana, ale czy pan też ma miejscówkę na to miejsce?Wyglądał jak przebudzony ze śpiączki.Wstał natychmiast, robiąc miejscestaruszkowi.- Nie.Nie mam żadnej miejscówki.Ja nawet nie mam biletu.To zpewnością jest pana miejsce.Wyłączył komputer i schował go do skórzanej torby.Powoli, aby nikogonie potrącić, zestawił na podłogę swoją walizkę.Wypchnął ją na korytarzwagonu.Torbę z komputerem przewiesił sobie przez ramię.Zdjął z hakamarynarkę i przerzucił ją przez torbę komputera.Odwrócił się twarzą downętrza przedziału i spojrzał na nią smutno.Pożegnał wszystkich w przedzialepo polsku i po niemiecku i wyszedł.Więcej go nie zobaczyła. 32 JANUSZ L.WIZNIEWSKI@2 S@MOTNOZ W SIECI 33ON: %7łycie przeważnie jest smutne.A zaraz potem się umiera.Do Instytutu Genetyki Fundacji Maxa Plancka najłatwiej dojechaćsześciopasmową autostradą biegnącą tuż obok nowoczesnego budynku, wktórym mieści się jego biuro [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl