[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała nadzieję, że zabiją ją szybko, choć za bardzo w to nie wierzyła.Zrobiło się jejtak niedobrze jak jeszcze nigdy w życiu, wiedziała jednak, że nie może wymiotować.Udusiłaby się.Nagle mężczyzna puścił jej nogi.Wydawało się, jakby przytłaczał go własnyciężar, zbyt duży jak na jego możliwości.Osunął się niespodziewanie na ziemię.Za nimpojawił się zgarbiony starzec.Tylko że nie był to starzec i nie był już zgarbiony.PoznałaAasicę, w ręce trzymał sztylet z wąską klingą.Może nawet nie sztylet, tylko dużą igłęnaostrzoną w formę doskonałego grotu.Kolor stali zniknął pod warstwą czerwonej krwi. Do diabła!  zaklął drugi napastnik.Odepchnął ją, aż upadła koło wózka.Sama nie wiedząc jak, przeturlała się w bok i leżała w kałuży, patrząc na tych dwóchszykujących się do walki.W nocy musiało jednak padać, pomyślała bez sensu.Z rosy kałużenie powstają.Aasica wydawał się o połowę mniejszy od swego przeciwnika.Może zresztą nie tylkowydawał się, lecz był.Napastnik pod prostą bluzą miał zbroję.Był prawie tak wysoki jakKoniasz, ale o wiele mocniej zbudowany. Zabiłeś Garta  warknął. Zaboli cię za to, obiecuję.Aasica zdawał się nie słyszećjego pogróżek.Schował broń do pochwy, doskonale zlewającej się z fałdami spodni na udach,i wyjął spod płaszcza małą metalową kuszę.  A może nie?  powiedział sucho i wyćwiczonym ruchem z biodra wystrzelił doopancerzonego przeciwnika.Metal zachrzęścił, mężczyzna stęknął, pochylił się, a pózniej ze zdumieniem na twarzyznów wyprostował. To musi być robota chaabskich kowali  ocenił jego kolczugę Aasica. Nieprzypuszczałem, że bydlęta rzezne, takie jak ty, są tak dobrze wyposażone.Tym razem pewność siebie Aasicy wyglądała na udawaną.Woda w kałuży była zimnai już dobrała się Lamie do skóry.Będę musiała się przebrać i nie zdążę na początek targu,zlękła się.O ile przeżyję, uściśliła natychmiast swoją myśl.Zwisnęła klinga wyciągnięta z pochwy umieszczonej na bocznej ścianie wózka,napastnik trzymał w ręku miecz, który wydał się kobiecie dwumetrowej chyba długości. To faktycznie wielki kawał żelaza  powiedział z uznaniem Aasica.Duży i mały ruszyli jednocześnie i w mgnieniu oka byli przy sobie.Laseczka Aasicyrozłożyła się, uwalniając srebrzyście błyszczące ostrze.Uniknął ciosu miecza przeciwnikadzięki nagłemu skróceniu dystansu, ale wielkolud był szybszy, niż się wydawało i kolejnyatak Aasica odparł tylko zasłoną, co przypłacił złamaniem klingi.Napastnik miałzakrwawioną twarz, Liama nie zauważyła, jak został trafiony.Przy następnej próbie unikuAasica zainkasował jednak cios pięścią w pierś.%7łebra aż zatrzeszczały, co dosłowniezmroziło Liamę.Jej obrońca upadł, ale złamanego miecza nie wypuścił z ręki i szybkouderzył ułomkiem w łydkę przeciwnika.Zaraz potem przeturlał się, próbując uniknąćkopniaka.Zranienie nogi nie zatrzymało napastnika, po chwili wahania rzucił się naprzód zmieczem wzniesionym nad głową.Leżący Aasica uniósł się, wspierając na łopatkach, ikopnięciem wzmocnionym siłą całego ciała trafił olbrzyma w podbrzusze.Celował wgenitalia, zrozumiała Liama, ale nie trafił dokładnie.Zyskał jakieś pół oddechu, a potem obajnagle tarzali się po ziemi, tworząc jeden przeplataniec.Liama słyszała sapanie, głuchy odgłos uderzeń pięści, od czasu do czasu charkot, apotem podwójne chrupnięcie, przypominające odgłos łupania orzechów włoskich, dopiero zatrzecim chrupnięciem dostrzegła rękę Aasicy uzbrojoną w duży kamień.Znów usłyszałachrupnięcie, twarz mocarza zmieniła się w mieszaninę zdartej skóry, mięsa i odłamków kości.Jeszcze raz zacharczał i powoli, jakby niechętnie, opuścił głowę na ziemię.Obaj leżeli bezruchu, spleceni ze sobą.Przestała się martwić, że nie zdąży na początek targu, przestała bać się, że ją zabiją,chciała tylko, żeby ktoś znalazł ją w ślepym zaułku, do którego została wciągnięta.Wieczność chyba trwało, zanim Aasica poruszył się i wyczołgał spod ciała leżącego nieruchomo nieprzyjaciela. Nie cierpię wagi ciężkiej, za każdym razem kosztuje mnie to pięć lat życia wymruczał i zemdlał.Wielkolud poruszył się.Rozejrzał się niepewnie, wyglądało na to, że zle widzi.Liamęzmroził atak strachu.Wszystko na nic, zaraz wstanie i oboje zabije.Ale Aasica podniósł rękę iniespiesznym uderzeniem znów pozbawił go przytomności.Pomogły mu w tym czteryzłączone razem metalowe pierścienie. Musimy go przesłuchać. Aasica niepewnie stanął na nogach. Przewieziemy go dopani domu, dopóki nie ma tu ludzi.Najpierw wyciągnął jej knebel z ust, potem przeciął więzy.Ręce trzęsły mu się tak, żezadrasnął się nożem, ale nie skomentowała tego, a on nawet nie zauważył.Władowanie wielkoluda do skrzyni przypominało koszmar senny.Był cięższy, niżprzypuszczali i gdyby nie zaradność Aasicy, nie daliby sobie rady.W końcu, gdy nadzamroczonym, zakneblowanym mężczyzną zamknęło się wieko, stali przez chwilę oparci omur, łapiąc oddech. Chyba będziemy musieli użyć wielokrążka, wózek nie przejdzie przez drzwi powiedziała, chcąc zagłuszyć uciążliwą ciszę i zapach śmierci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl