[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.i nas.FBI umywa ręce.Thomas Dunne też się skarży.W sumie ma rację.Okup przepadł, a my nie odzyskaliśmy jego córki.- Gówno prawda.Soneji wybrał mnie na pośrednika.Jak dotąd nikt nie wie dlaczego.Może nie powinienem był się zgodzić, ale się zgodziłem.To FBI schrzaniło obserwację, nie ja.- To teraz ty mi powiedz coś, czego nie wiem - zrewanżował się Pittman.- Tak czyinaczej wracacie z Sampsonem do morderstw Sandersów i Turnerów.Tak jak chciałeś odpoczątku.Ale nie byłoby zle, gdybyś śledził sprawę porwania.Koniec rozmowy.El Jefe powiedział swoje i wyszedł.Bez odbioru.%7ładnej dyskusji.Sampson i ja zostaliśmy z powrotem wysłani tam, gdzie nasze miejsce: do południowo -wschodniej części Waszyngtonu.Znowu każdy wiedział, co ma robić.Zmierć szóstki Murzynówponownie zaczęła mieć znaczenie.Rozdział 28Dwa dni po moim powrocie z Karoliny Południowej obudził mnie tłum, który zebrał siępod naszym domem.W teoretycznie bezpiecznym miejscu, jakim było zagłębienie mojej poduszki, dochodziłdo mnie szum głosów. O nie, znowu jest jutro - zabrzmiała myśl w mojej głowie.Wreszcie otworzyłem oczy.I zobaczyłem inne oczy.Nade mną stali Damon i Janelle.Chyba ich bawiło, że mogę spać w takim momencie.- Czy to telewizja tak hałasuje?- Nie, tatusiu - odparł Damon.- Telewizor jest wy łączony.- Nie, tatusiu - powtórzyła Janelle.- To lepsze niż telewizja.Podniosłem głowę i oparłem się na łokciu.- To co się dzieje? Imprezujecie z kolegami na dworze? Tak? Czy to jest właśnie tenhałas, który słyszę w mojej sypialni?W odpowiedzi oboje z bardzo poważnym wyrazem twarzy pokręcili głowami.Damon wkońcu się uśmiechnął, ale Janelle wciąż była poważna i trochę się bała.- Nie, tatusiu, nie imprezujemy - powiedział chłopiec.- Hmm.Nie mówcie, że znowu przyszli dziennikarze.Byli tu ledwie parę godzin temu,wczoraj wieczorem.Damon stał z rękami założonymi na głowę.Robi tak zawsze, kiedy jest podekscytowanyalbo gdy się denerwuje.- Tak, tatusiu, to znowu dziennikarze.- Działają mi na nerwy - mruknąłem pod nosem.- Mnie też działają na nerwy - powiedział Damon, marszcząc brwi.Częściowo rozumiał, o co tu chodzi.O bardzo publiczny lincz.Mojej osoby.Cholerni dziennikarze.Przewróciłem się na plecy i popatrzyłem w sufit.Stwierdziłem, żetrzeba go pomalować.Robota nigdy się nie kończy, jak się jest na swoim.Zgodnie z faktem medialnym, to ja schrzaniłem wymianę.Ktoś, może jakiś agent FBI,może George Pittman, wystawił mnie na odstrzał.Ktoś wypuścił także fałszywą informację, żenasze działania w Miami były podyktowane moją oceną psychologiczną Gary'ego Sonejiego.W jednym z czasopism ukazał się artykuł pod tytułem Gliniarz z Waszyngtonu straciłMaggie Rose! Thomas Dunne powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że obarcza mnie osobistąodpowiedzialnością za niepowodzenie w uwolnieniu jego córki.Od tego czasu zostałem bohaterem szeregu artykułów i felietonów.%7ładen nie był zbytprzychylny - ani zgodny z faktami.Gdybym rzeczywiście w jakikolwiek sposób schrzanił sprawę przekazania okupu,przyjąłbym całą krytykę bez mrugnięcia okiem.Nie uciekam przed konsekwencjami własnychbłędów.Rzecz w tym, że tym razem żadnego błędu nie popełniłem.Tam na Florydzieryzykowałem życie.Tym większą miałem teraz potrzebę, żeby dowiedzieć się, dlaczego Gary Soneji wskazałwłaśnie mnie.Czemu byłem elementem jego planów? Czemu zostałem wybrany? Do czasu, ażsię o tym przekonam, nie miałem zamiaru odstąpić od śledztwa w sprawie porwania.I nieważne,co powie, pomyśli albo zrobi mi El Jefe.- Damon, natychmiast wyjdz na werandę - poleciłem synkowi.- Powiedz dziennikarzom,żeby spadali.Niech znikają.Niech się wynoszą.Jasne?- Tak.Niech spadają na drzewo! - zawołał chłopiec.Uśmiechnąłem się szeroko do Damona, który rozumiał, że robią dobrą minę do złej gry.Odpowiedział uśmiechem.Janelle też się w końcu rozchmurzyła i złapała brata za rękę.Wstawałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.i nas.FBI umywa ręce.Thomas Dunne też się skarży.W sumie ma rację.Okup przepadł, a my nie odzyskaliśmy jego córki.- Gówno prawda.Soneji wybrał mnie na pośrednika.Jak dotąd nikt nie wie dlaczego.Może nie powinienem był się zgodzić, ale się zgodziłem.To FBI schrzaniło obserwację, nie ja.- To teraz ty mi powiedz coś, czego nie wiem - zrewanżował się Pittman.- Tak czyinaczej wracacie z Sampsonem do morderstw Sandersów i Turnerów.Tak jak chciałeś odpoczątku.Ale nie byłoby zle, gdybyś śledził sprawę porwania.Koniec rozmowy.El Jefe powiedział swoje i wyszedł.Bez odbioru.%7ładnej dyskusji.Sampson i ja zostaliśmy z powrotem wysłani tam, gdzie nasze miejsce: do południowo -wschodniej części Waszyngtonu.Znowu każdy wiedział, co ma robić.Zmierć szóstki Murzynówponownie zaczęła mieć znaczenie.Rozdział 28Dwa dni po moim powrocie z Karoliny Południowej obudził mnie tłum, który zebrał siępod naszym domem.W teoretycznie bezpiecznym miejscu, jakim było zagłębienie mojej poduszki, dochodziłdo mnie szum głosów. O nie, znowu jest jutro - zabrzmiała myśl w mojej głowie.Wreszcie otworzyłem oczy.I zobaczyłem inne oczy.Nade mną stali Damon i Janelle.Chyba ich bawiło, że mogę spać w takim momencie.- Czy to telewizja tak hałasuje?- Nie, tatusiu - odparł Damon.- Telewizor jest wy łączony.- Nie, tatusiu - powtórzyła Janelle.- To lepsze niż telewizja.Podniosłem głowę i oparłem się na łokciu.- To co się dzieje? Imprezujecie z kolegami na dworze? Tak? Czy to jest właśnie tenhałas, który słyszę w mojej sypialni?W odpowiedzi oboje z bardzo poważnym wyrazem twarzy pokręcili głowami.Damon wkońcu się uśmiechnął, ale Janelle wciąż była poważna i trochę się bała.- Nie, tatusiu, nie imprezujemy - powiedział chłopiec.- Hmm.Nie mówcie, że znowu przyszli dziennikarze.Byli tu ledwie parę godzin temu,wczoraj wieczorem.Damon stał z rękami założonymi na głowę.Robi tak zawsze, kiedy jest podekscytowanyalbo gdy się denerwuje.- Tak, tatusiu, to znowu dziennikarze.- Działają mi na nerwy - mruknąłem pod nosem.- Mnie też działają na nerwy - powiedział Damon, marszcząc brwi.Częściowo rozumiał, o co tu chodzi.O bardzo publiczny lincz.Mojej osoby.Cholerni dziennikarze.Przewróciłem się na plecy i popatrzyłem w sufit.Stwierdziłem, żetrzeba go pomalować.Robota nigdy się nie kończy, jak się jest na swoim.Zgodnie z faktem medialnym, to ja schrzaniłem wymianę.Ktoś, może jakiś agent FBI,może George Pittman, wystawił mnie na odstrzał.Ktoś wypuścił także fałszywą informację, żenasze działania w Miami były podyktowane moją oceną psychologiczną Gary'ego Sonejiego.W jednym z czasopism ukazał się artykuł pod tytułem Gliniarz z Waszyngtonu straciłMaggie Rose! Thomas Dunne powiedział w wywiadzie telewizyjnym, że obarcza mnie osobistąodpowiedzialnością za niepowodzenie w uwolnieniu jego córki.Od tego czasu zostałem bohaterem szeregu artykułów i felietonów.%7ładen nie był zbytprzychylny - ani zgodny z faktami.Gdybym rzeczywiście w jakikolwiek sposób schrzanił sprawę przekazania okupu,przyjąłbym całą krytykę bez mrugnięcia okiem.Nie uciekam przed konsekwencjami własnychbłędów.Rzecz w tym, że tym razem żadnego błędu nie popełniłem.Tam na Florydzieryzykowałem życie.Tym większą miałem teraz potrzebę, żeby dowiedzieć się, dlaczego Gary Soneji wskazałwłaśnie mnie.Czemu byłem elementem jego planów? Czemu zostałem wybrany? Do czasu, ażsię o tym przekonam, nie miałem zamiaru odstąpić od śledztwa w sprawie porwania.I nieważne,co powie, pomyśli albo zrobi mi El Jefe.- Damon, natychmiast wyjdz na werandę - poleciłem synkowi.- Powiedz dziennikarzom,żeby spadali.Niech znikają.Niech się wynoszą.Jasne?- Tak.Niech spadają na drzewo! - zawołał chłopiec.Uśmiechnąłem się szeroko do Damona, który rozumiał, że robią dobrą minę do złej gry.Odpowiedział uśmiechem.Janelle też się w końcu rozchmurzyła i złapała brata za rękę.Wstawałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]