[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał to już pod czaszką, na ustach niemal, a nie mógł sobie przypomnieć. Potężny hymn jakby zabuntowanych aniołów, skąd go pan zna?  posłyszał za sobą ci-chy głos Daisy. Sam dobrze nie wiem! A pani jest znany? Tak, przypominam go sobie skądciś. To mi pani pomoże, bo jakieś słowa błądzą mi w pamięci, jakiś śpiew, który gdzieś sły-szałem, a nie mogę sobie przypomnieć.i to gdzieś niedawno chyba.zdaje mi się chwilami,że to było tam, na seansie u mr Joe, pamięta pani?  zapytał podstępnie, o co wprost pytać nieśmiał przedtem. Nie bywam na seansach u mr Joe  głos jej zadzwięczał twardo. Jak to? Ależ widziałem tam panią, wszyscyśmy widzieli. Być może, ale nie byłam  gniewem rozbłysły jej oczy. Ja także nie kłamię  szepnął porywczo i dumnie. Wierzę.ale  spojrzała na Mahatmę i umilkła odchodząc.Nie grał już, wstrząśnięty jej słowami.Nie rozumiał powodu zaprzeczeń, widział ją tamprzecież, widzieli wszyscy i wypiera się tego.Powiedział Joe, że czeka go w mieszkaniu, i wychodził skłoniwszy się dość sztywno przedDaisy; nie odkłoniła się, jakby go nie spostrzegając, siedziała ze ściągniętymi brwiami,szczelinie otulona w szal indyjski, chmurna jakaś, ponura i zagadkowa, odwrócił głowę oddrzwi, łapiąc w przelocie jej oczy podnoszące się za nim, oczy pełne wilgotnych lśnień, za-dumy i jakiejś targającej, niemej i pokornej prośby.24 3 Nareszcie.Myślałam, że się już was nie doczekamy, od pół godziny obiad gotów, a jawyglądam i wyglądam!  wołała radośnie Betsy sama otwierając im ciężkie drzwi do sieni. Zupa zimna, baranina spalona, legumina opadła, ciotki złe, a miss Betsy zrozpaczona żartował Zenon witając ją serdecznie. Bo Betsy była naprawdę zrozpaczona, myślałam. %7łe nie przyjdziemy, proszę wyciągnąć rączki, to nasza kara za opóznienie.Rozwinął papier i sypał na jej ręce całą wiąz cudnych anemonów, tak spłonionych jak ona,i całe pęki wspaniałych róż purpurowych jak jej usta w tej chwili, usta rozdrgane rozkoszą itulące się do chłodnych, woniejących kwiatów, spoza których podnosiła zachwycone oczy iszeptała dziękczynnie: Dobry Zen, dobry, dobry! Z powodu mgły wszystkie pociągi spóznione ogromnie!  ozwał się Joe. Czy całe dwa tygodnie nie zaglądałeś do nas z tego samego powodu? To inna przyczyna, moja droga Betsy, zgoła inna  odparł poważnie, całując ją w czoło,a dziewczyna zniżyła głos i prosząco, prawie błagalnie szeptała: Bądz dzisiaj dla niego dobry, chory jest, rozdrażniony, tak czekał na ciebie, z pewnościąbędzie się gniewał z czułości. Dobrze, droga, sam nie zacznę, ale. urwał zakłopotany. Ciotka Dolly też bez humoru, płakała po południu, podobno ma dzisiaj jakąś bolesnąrocznicę  uprzedzała nieśmiało Betsy. Pewnie pięćdziesiątą rocznicę zerwania z piętnastym narzeczonym!  zauważył złośliwieJoe wieszając płaszcz, ale gdy się odwrócił, nie było ich już na dawnym miejscu.Betsy od-prowadzała Zenona nieco w głąb sieni, ku schodom prowadzącym na piętro, i cichutko prosi-ła, by czuwał i, o ile można, nie dopuszczał do kłótni Joe z ojcem.Obiecał solennie, ale jakaś niechęć w nim zadrgała, że może być świadkiem nowej awan-tury, stanowczo miał już ich dosyć na dzisiaj, sam był przy tym wyjątkowo zdenerwowany,zaś jadąc tutaj, myślał, że znajdzie spokój i odpoczynek. Duszo ofiarna, czy i ciotkę Ellen bolą odciski dzisiaj? Cicho, Joe, nie żartuj z cierpień, chodzmy, bo już czekają.Jadalnia była tuż, na dole, poprzedzona dużym i teraz ciemnym pokojem, przez otwartedrzwi bielił się stół oświetlony zapalonymi świecami w wysokich kandelabrach, a za nim, nawprost, plecami do wchodzących siedział w głębokim fotelu mr Bartelet, ciotki spacerowałypo obu stronach stołu, wzdłuż pokoju, każda w inną stronę. Oto i chłopcy, pociągi spóznione!  wołała Betsy zwalając kwietny snop na róg stołu. Nieszczęsna, obrus się przemoczy!  jęknęła niższa z ciotek, miss Ellen. Nie wrzeszcz!  syknął stary zimno, podając rękę synowi, a spoglądając ze złością nawylękłą, gąbczastą twarz miss Ellen, ujął pod ramię Zenona i z trudem podnosząc swoją po-tężną postać poszedł do stołu. Podawać!  mruknął stukając kijem w posadzkę, bo kuchnie były w suterenie.Zajęli miejsca w milczeniu, tylko Betsy, rozdzielając kwiaty po wazonach, ustawiała je nastole i usiłowała rozniecić weselny nastrój, ale na próżno, bo jej słodki, na poły dziecinny głosprzygasał jak kwiat w mroznej atmosferze jakichś uraz, gniewów i niechęci. Miss Dollykarcącym spojrzeniem zabijała każde jej słowo i każdy jej uśmiech weselszy, a miss Ellen naswój sposób nękała wstając co mgnienie, by jej poprawić niesforne włosy lub przewiązaćkrawatkę.25 Wreszcie stary służący, podobny do figury woskowej, zaczął obnosić potrawy, jak kot ci-cho i czająco przesuwał się za krzesłami, że co chwila jego żółta, bezwłosa twarz wynurzałasię przy czyimś ramieniu.Jedli w takiej ciszy, że już po zupie Joe nie mogąc wytrzymać rzekł: Cóż to dzisiaj tak posępnie? Jak zwykle, czyś przez te dwa tygodnie już zapomniał?  zauważyła kwaśno miss Dollywzdychając żałośnie. Guziki poobrywają ci się przy staniku od wzdychań  zawołał stary.Betsy wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Przestań, proszę cię, Betsy!  zgromiła ją surowo. Ależ przeciwnie, śmiej się, Betsy, śmiej się swobodnie! Nie mogę jeść przy takim bezmyślnym śmiechu. A ja mam właśnie wtedy lepszy apetyt, śmiej się, mała!  wołał. Ach, ci mężczyzni!  jęknęła po chwili grobowym głosem. Ach, te ciotki!  powtórzył z takim komizmem, iż Betsy znowu zaczęła się śmiać, nawetJoe nie mógł się powstrzymać, a Dick omal półmiska nie upuścił na plecy miss Dolly, cho-wając za nią twarz tak szczególnie wykrzywioną śmiechem, że podobna była do rozdeptanejcytryny. Niedołęga!  szepnęła uderzając w starego piorunowymi oczami. Co? jak?. ledwie wykrztusił z nagłej pasji mr Bartelet [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • nclude("s/6.php") ?>