[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było niewiarygodne zatrzęsienie jabłek - zielonych,czerwonych, ró\owych i nawet białych.Zarośla ciemniały od owoców malin, je\yn igłogu.Płowa zwierzyna, rysie i kozice przemierzały górskie lasy.Z nadejściemśniegu wszyscy polowali na dziki odpoczywające w legowiskach.Prowadzili \ycie herosów; polowali, walczyli, grali w szachy, zabawiali gościpieśniami i opowieściami, a\ Imona, najedzona do syta wołowiną, dziczyzną, szynką,serem białym i \ółtym, chlebem na zakwasie i przaśnym, a wszystko to popite- 103 - Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisekitalskim winem, miodem, piwem jęczmiennym, wspierała głowę na ramieniu mę\a iprzymykała powieki, a\ goście wyszli lub ostatnie pochodnie zgasły.Czasem budziła się i prowadził ją do komnat.Czasem brał ją na ręce i niósłjak dziecko.Wokół był świat cudów, zanim.zanim przyszli Rzymianie.Uciekła myślami od cierpień, które potem nastąpiły.Czemu samej zadawaćsobie męki? Tamto \ycie się skończyło.Po prostu.Jej jedynym gościem był władca tego plemienia.Wódz, sędzia, jak zwał, takzwał, zjawił się otoczony wojami, jakby towarzystwo zbrojnych mogło rozpędzićponury cień, który ją otaczał i wisiał nad głową nocą i dniem.Klęczała przy palenisku w kącie.Z końcem roku, kiedy stodoły napełnionopośpiesznie plonami, noce stawały się coraz chłodniejsze.Rozpalała ogień, broniącsię przed zimnem.Zapukał.- Wejść! - krzyknęła i usłyszała szczęk klucza w zamku.Wszedł otoczony kręgiem zbrojnych.Za nimi wtargnął podmuch lodowategopowietrza.Imona podniosła się.Chocia\ przyodziana w grubą płócienną suknię i gęstotkany wełniany płaszcz, dr\ała w przeciągu.- Zamknijcie te cholerne drzwi! - zaryczał wódz.- Gdzieście się, bękarty,chowali, w stajni? Tam jest lodownia.Drzwi zatrzasnęły się z hukiem.- Niech was szlag trafi! Nie kazałem wam, \ebyście mnie ogłuszyli, tylkokazałem zamknąć te drzwi!- Wiatr.- ktoś zaczął się usprawiedliwiać.- Och, stul pysk! Po prostu stul pysk! Nie przerywaj mi więcej!Zapadła głucha cisza.Imona otarła ręce.Zajmowała się mieszaniem mąki i zwietrzałego piwa,szykując poranny posiłek.Ta mąka wydawała się jej bardzo podejrzana.Wymieszano ją z otrębami, \ołędziami i starym korzeniem leszczyny.Wódz odchrząknął pompatycznie, raz, drugi.- Jestem Cynewolf, przywódca tego ludu.Przybyłem spytać cię, pani, czyci czegoś trzeba.- Zaczął bardzo pewny siebie, ale zakończenie małegoprzemówienia wypadło wręcz niezdarnie.- 104 - Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisekImona czuła gorzkie rozbawienie.Nie okazała wodzowi litości.- Kiedy \yłam w tych górach jak prosta wieśniaczka, nikt nie pamiętał, \ewcześniej byłam córką króla.Teraz, kiedy znoszę swój los, uznaje się moją godnośći honoruje się rangę mojej rodziny.Dzięki ci, panie Cynewolfie, za twoje starania iszacunek.Nie ró\nią się one wcale od tego zimnego wiatru, który wpada przezdrzwi.On okazuje mi więcej dobroci.Odejdz, panie.Zostaw mnie w spokoju.Wyglądało na to, \e Cynewolf czuje się niezręcznie.Mo\e on nie jest taki zły- pomyślała Imona.Widocznie nie palił się do tego, co czekało go za kilka dni, alepodejrzewała, \e niezręczność tej całej sytuacji nie powstrzyma go od czynu.Wnajmniejszym stopniu.Był ponury i zasmucony.Ale jak przystało przywódcy - zdecydowany.Odwrócił się do ludzi, którzy go otaczali, i rzekł:- Wynocha.Wynoście się.Zostawcie nas.Uciekli, popychając się i depcząc sobie po piętach.Wódz przeszedł przez izbę i zatrzymał się przy Imonie.Ukląkł na jednymkolanie i spojrzał na palenisko, mru\ąc oczy.Mąka na śniadanie le\ała w misceobok.Cynewolf nabrał jej pełną garść i cisnął w płomienie.Ostry smród przeniknąłizbę.- Jaka mąka, taki nasz los! - Głos miał chrapliwy od gniewui bezsilności.-Nasze \yzne pola po drugiej stronie rzeki przepadły.Spalił je lata temu.kiedy nieposłałem mu konnych na wyprawę przeciwko moim ziomkom w Galii.W końcu dostałtę kawalerię.Ale nam nigdy nie było dane wrócić.Rzymianie z obozu zepchnęli nasza rzekę.Tego roku kobiety zebrały kosze \ołędzi i otrąb.Ostatniej zimy zdzieraliśmykorę z drzew, ale i tak wielu umarło.Zeszłego roku straciłem najstarszego syna, rokwcześniej najmłodszą córkę.Przetarł dłonią twarz, jakby chciał odpędzić złe wizje.Wstał i spojrzał naImonę.- Gdybym mógł, okazałbym łaskę, ale nie mogę.On, ten pomarszczonyRzymianin z zapadniętymi policzkami, okazał się nieszczęściem twojego ludu.- Nikt z niego nie został - rzekła cicho Imona.- Tak, ale mój przetrwał.Nie wolno dopuścić do tego, \eby Rzymianinprzekroczył Ren [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl