[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kamienne stworzenienie kojarzyło mu się z niczym, co kiedykolwiek widział.Ale w końcu nie byli na Ziemi.Skąd ta pewność'? Może byli? tak czy inaczej, miał przed sobą człekokształtną zjawę.Przypuszczał też, że naZiemi nazwano by ją.Jak nazywano ziemiorodki? Gnomami.Tak, naprzeciwko niego stał gnom.Przybrałtylko formę, która jego zdaniem była odpowiednia do spotkania z człowiekiem.- Gnom - rzekł Feston.Stworzenie, które przed nim stało, poruszyło grubą nogą, aż zadrżała lekko cała ziemia, jakby poruszyła sięwcześniej jej część.- Ktokolwiek tak nazywanym w czasie nie będącym - odpowiedział gnom.- Stare wspominanie.Pytanie,nachodzący jest z miejsce z skały nie mówiącymi i nie rozumiejącymi.- To prawda - odparł Feston.- Tam, skąd pochodzę, skały nie mówią.- Współczującym - odrzekł gnom.- Innym współczującym niemej nieszczęśliwości.- Zrobił jeszcze jedenniezdarny krok, a cała armia maleńkich wielonogów zaszurała w odpływie, by uniknąć zgniecenia, jakby rzeczywiście była częścią gnoma.- Sugestia, włochate rojące indziej przenoszące ich wstrętność, nachodzącypowracanie wolącym w otoczenie będącym jaśniejszym od jasności.- Byłoby świetnie - odpowiedział Fenton, a gnom skierował ciężkie kroki w stronę snopa światła, który zacząłsię poszerzać, kiedy ten się zbliżał.Po chwili znalezli się na zewnątrz, w pomarańczowym blasku.Fentonzauważył, że trawa nie ugina się pod idącym gnomem, lecz jakby opływa jego nogi.Armia małych,pająkowatych stworzonek zanurkowała do wnętrza jaskini.To jasne, doszedł do wniosku Fenton, gnom jest ichczęścią i wcale nie czuje odrębności.Dostrzegł kątem oka, że murek zniknął.Najwidoczniej on również był postacią gnoma.Gdy szli, gnom wyciągnął grubą kończynę, która znajdowała się w miejscu, gdzie Fenton spodziewałby sięręki; wyciągnął ją tak, jakby Fenton miał ją wziąć w swoją dłoń.Cam przyglądał się jej i zobaczył, żepojawiają się kciuk i palce i, ku własnemu zdumieniu, wziął ciemną, grubawą rękę w swoją.Nie odczułskalnego chłodu, ale ciepło i stabilność, jakby trzymał twardą muszlę albo róg jakiegoś zwierzęcia.Gnommaszerował obok Fentona zmieniając z subtelną uprzejmością długość swego kroku, by dostosować go dokroku Cama.W pierwszej chwili Fenton poczuł się zakłopotany, ale zaraz pomyślał, że gnom jestprzyzwyczajony do postrzegania wszystkiego w swoim świecie jako integralnej części siebie i że czuje sięnieswojo wtedy - jeśli w ogóle skała może czuć się nieswojo - jeśli cokolwiek odczuwa jako coś innego.Camaogarnęła wdzięczność wobec gnoma za jego przyjazne nastawienie.W końcu nic nie stało na przeszkodzie, żebyto kamienne stworzenie zatrzymało go w ciemnościach na wieki.Fenton poczuł, jak od grubaśnych, ciepłych i twardych palców, które trzymał w dłoni, rozchodzi się kojąceciepło i przenika jego ciało.Pod nogami przesuwały się zdzbła trawy, dalekie ćwierkanie i szelesty brzmiały jakledwo słyszalne rozmowy.Teraz dopiero Camowi wydało się, że mógłby je zrozumieć.Odczuwał je jak falekojącego ciepła.Zdał sobie sprawę, że upał już mu nie doskwiera.Teraz, kiedy żelazory przeniosły się zupełniegdzie indziej, otoczenie jakby promieniowało ospałe, powolne odprężenie.Gnom zamruczał do Fentona:- Pytanie, dlaczego opuszczanie najlepsze-z-najlepszych-miejsce, dlaczego tęskność indziej, nie ciepłość isłoneczność, i szczęsność tu.To cholernie trafne pytanie, pomyślał Fenton.Po co właściwie podróżuje dalej? Pokusa zatopienia się w tymcieple wydawała się wszechogarniająca jak skała.W słońcu.chłonięcie spokoju i gorąca, kojącej muzykiszmerów i pogaduszek, pośród małych żyjątek.Po co odchodzić, po co skarżyć się na upał.? Poczuł, żenagle osuwa się na kolana, jakby roztapiał się w kamiennym podłożu.Zupełnie zaszokowany, zdał sobie sprawę, co się z nim dzieje.Zaczynał myśleć jak skała.Jakby chciałusatysfakcjonować gnoma i zatapia się w jego bezpieczne jestestwo.Spoczywać tu wygodnie jak skała,zadowolona z upływu czasu, nie chcieć podążać dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl