[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Arrrggg, uufff.Och, och.Aarrgghh, uufff.Oooo-ooch!Mój kutas przyjmował to z zachwytem.Wydałem dziwnydzwięk, a potem doszedłem.Pięć minut pózniej chrapała.Oboje chrapaliśmy.Rano wzięliśmy prysznic i ubraliśmy się. Zabiorę cię gdzieś na śniadanie  zaproponowałem. Zwietnie.A swoją drogą, czy w nocy mnie przele-ciałeś? Wielki Boże! Nie pamiętasz? Trwało to chyba z go-dzinę!Nie mogłem w to uwierzyć.Mercedes zdawała się wciążpowątpiewać.Poszliśmy do kafejki za rogiem.Zamówiłem jajka na be-konie, kawę i grzanki.Mercedes zdecydowała się na naleś-niki z szynką i kawę.Kelnerka przyniosła jedzenie.Zacząłem jeść jajka.Mer-cedes polała naleśniki syropem.230  Masz rację  powiedziała. Musiałeś mnie ze-rżnąć.Czuję, jak wypływa ze mnie sperma.Postanowiłem więcej się z nią nie spotykać.70Poszedłem do mieszkania Tammie z kartonami.Naj-pierw odszukałem ciuchy, o których mi wspomniała.Potemznalazłem pozostałe rzeczy  jakieś sukienki i bluzki, bu-ty, żelazko, suszarkę do włosów, ubrania Dancy, naczyniai sztućce, album ze zdjęciami.Stał tam też ciężki wiklinowyfotel będący jej własnością.Zniosłem to wszystko do siebie.Miałem 8 czy 10 kartonów wypełnionych po brzegi.Ustawi-łem je pod ścianą we frontowym pokoju.Następnego dnia pojechałem na stację po Tammiei Dancy. Dobrze wyglądasz  zauważyła Tammie. Dzięki. Zamieszkamy u mojej matki.Właściwie możesz nastam zaraz odwiezć.Nie jestem w stanie dłużej przeciwsta-wiać się tej grozbie eksmisji.Poza tym któż chce mieszkaćtam, gdzie go nie chcą? Tammie, wyniosłem stamtąd twoje rzeczy.Stojąu mnie w kartonach. Dobrze.Mogą tam zostać przez jakiś czas? Jasne.231 Potem matka Tammie pojechała w odwiedziny do jej sio-stry do Denver.Skorzystałem z okazji i poszedłem upić sięz moją rudowłosą.Była na prochach.Ja nie brałem nic.Kiedy napocząłem drugi karton z 6 piwami, powiedziałem: Tammie, nie pojmuję, co widzisz w Bobbym.To zero.Założyła nogę na nogę i kiwała stopą w przód i w tył. On uważa swój bełkot za zniewalający  kontynuo-wałem.Wciąż kiwała stopą. Filmy, telewizja, trawka, komiksy, świńskie zdjęcia.Nic poza tym go nie interesuje.Tammie zaczęła jeszcze energiczniej wyrzucać stopę doprzodu. Naprawdę ci na nim zależy?Nadal kiwała stopą. Ty pieprzona zdziro!  krzyknąłem.Podszedłem do drzwi, zatrzasnąłem je za sobą i wsiad-łem do garbusa.Pędziłem jak wariat, zmieniając bez prze-rwy pasy i rujnując sprzęgło i skrzynię biegów.Dotarłem do domu i zacząłem ładować kartony z jej rze-czami do wozu.Dorzuciłem jeszcze płyty, koce, zabawki.Rzecz jasna, garbus nie mógł pomieścić zbyt wiele.Pognałem z powrotem do Tammie.Zajechałem poddom, zaparkowałem obok innego parkującego samochodui włączyłem światła awaryjne.Wyciągnąłem kartony z wozui ustawiłem je na ganku.Przykryłem je kocami, rzuciłem nato wszystko zabawki, zadzwoniłem do drzwi i odjechałem.Kiedy wróciłem z drugą partią, pierwszej już nie było naganku.Ustawiłem następną stertę, zadzwoniłem do drzwii odjechałem z piskiem opon.232 Kiedy wróciłem z trzecią partią, drugiej już nie było naganku.Ustawiłem kolejną stertę i zadzwoniłem do drzwi.O bladym świcie ruszyłem z powrotem.Kiedy dojechałem do domu, wypiłem wódkę z wodą i ro-zejrzałem się, co jeszcze zostało.Tkwił tu wciąż ciężki wi-klinowy fotel i wielka fryzjerska suszarka do włosów na me-talowej podstawce.Mogłem zrobić tylko jeden kurs.Trzebabyło dokonać wyboru między fotelem a suszarką.Garbusnie pomieściłby obu tych gratów.Zdecydowałem się na fotel.Dochodziła 4 rano.Samo-chód zostawiłem na światłach awaryjnych obok innego wo-zu.Wykończyłem wódkę z wodą.Czułem się coraz bardziejpijany i zmęczony.Podniosłem fotel  był naprawdę cięż-ki  i zaniosłem do wozu.Postawiłem go i otworzyłemdrzwi od strony pasażera.Z trudem wcisnąłem fotel dośrodka i spróbowałem zamknąć drzwi.Wystawał z wozu.Spróbowałem go wyciągnąć.Ani drgnął.Zakląłem i we-pchnąłem go głębiej.Jedna noga przebiła się przez przed-nią szybę i wystawała, wskazując prosto w niebo.Drzwinadal nie chciały się zamknąć.Pozostawały na wpół otwar-te.Spróbowałem wyciągnąć tę cholerną nogę dalej przezokno, myśląc, że w ten sposób uda mi się domknąć drzwi.Nie udało mi się nawet poruszyć tego grata.Zaklinował sięna dobre.Spróbowałem jeszcze raz.Nawet nie drgnął.Zrozpaczony to pchałem go, to znów wyciągałem.Gdybynadjechała policja, byłbym załatwiony.Po jakimś czasiemiałem dość.Usiadłem za kierownicą.Na ulicy nie byłowolnych miejsc do parkowania.Podjechałem na parking przed pizzerią, a drzwi telepałysię przez cały czas.Zostawiłem tam garbusa z otwartymi233 drzwiami i zapalonym światłem wewnątrz, bo nijak nie da-ło się go wyłączyć.Przednia szyba była rozbita, a noga fote-la mierzyła prosto w księżyc.Wyglądało to nieprzyzwoicie,wręcz zakrawało na szaleństwo.Czułem żądzę mordu.Otoco spotkało mój piękny samochód.Wróciłem do domu piechotą.Nalałem sobie jeszcze jed-ną wódkę z wodą i zadzwoniłem do Tammie. Posłuchaj, mała, jestem w kropce.Twój fotel wystajeprzez przednią szybę, nie mogę go wyjąć ani wsunąć głębieji drzwi się nie zamykają.Szyba jest rozbita.Co mam robić?Na Boga, pomóż mi! Coś wymyślisz, Hank.Odłożyła słuchawkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl