[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Totho wytrzeszczył oczy.Wszystkiego mógł się tu spodziewać, tylko nie tego, co zobaczył, a co nie było mu obce.Większą część podłogi zajmowały ławy z mechanizmami najwyraźniej rozbebeszonymi do naprawy.Pomiędzy nimi zobaczył szlifierkę, piłę taśmową,zestaw soczewek i mechaniczną prasę.Poczuł się niemal jak w domu.–Uznałem, że się nadasz – stwierdził gospodarz i Totho nagle wrócił dorzeczywistości.Zafascynowany tym, co tu zobaczył, zapomniał niemal o gospodarzu.–Dziękuję za… – Postanowił zaufać temu człowiekowi, ale odwróciwszy się do niegotwarzą, niemal zakrztusił się własnymi słowami.Scuto odrzucił opończę, pod którą rzeczywiście miał pancerz, ale wyłącznie w formie kiepsko dopasowanego napierśnika.Reszta stanowiła wyłącznie jego ciało.Jako dzieciak Totho oglądał niekiedy w Kolegium pokazy lalkarzy, choć bardziej go interesował mechanizm i budowa samych marionetek niż odgrywane przez nie historyjki.I oto stał przed lalką, która była Złoczyńcą i istniała wyłącznie po to, by inne postaci wpędzać w kłopoty lub zawiązywać spiski.Miała wielki zakrzywiony nos, który stykał się niemal z podbródkiem.I Scuto wyglądał dokładnie tak samo.Pomiędzy nosem i podbródkiem na brązowej lśniącej skórze biegła pozioma krzywa kreska, a pod krzaczastymi brwiami lśniły podejrzliwie patrzące oczka.Wyglądał doprawdy groźnie i złowrogo.I nie chodziło wyłącznie o twarz czy garb, ale raczej o kolce pokrywające całe jego ciało.Jedne były niewielkie jak haczyki na ryby, inne jak spore ostrza i wyrastały zeń w najrozmaitszych miejscach.Totho domyślił się, że pancerz i opończa służyły ich ukryciu, ale gęsto pocerowana tunika Scuta i tak miała ponad setkę dziur.Nie mógł się nadziwić, że Scuto sam nie pociął się na kawałki.–Taa… – stwierdził gospodarz kwaśno.– Sam nie należysz do przesadnie pięknych,mieszańcu.Powłócząc nogami, podszedł do jednej z ław i położył na niej kuszę.Była to lekka broń powtarzalna z magazynkiem, który mieścił przynajmniej dziesięć bełtów.–Ja… przepraszam, ale…Nawet widok kuszy nie zdołał odciągnąć wzroku Totha od twarzy gospodarza.–Ale co, mieszańcu? Ja jestem przedstawicielem czystej rasy.– Scuto odsłonił wuśmiechu ostre, choć nierówne zęby.– Nie spotkasz tutaj zbyt wielu moich rodaków, aleImperium dobrze nas zna.Nie cierpią nas tam.Ciekawe dlaczego.Cierniec, oto kim jestem…Musisz się przyzwyczaić.–To znaczy, że…–Takich jak ja jest więcej? – Scuto zachichotał, ale nie poprawiło to jego wyglądu.– Chłopcze, na północy jest nas sporo.Ale wiesz, co jest najlepsze? Żaden z nas nie jest podobny do drugiego.Patrzysz na mnie i widzisz paskudnego robala.Cóż, chłopcze, dokładnie to samo widzę w zwierciadle… i gdy patrzę na wszystkich moich ziomków.Totho kiwnął głową.–Myślę, że rozumiem…–Z pewnością rozumiesz, chłopcze, bo jesteś mieszańcem i tak dalej… – Scutozmierzył gościa wzrokiem, a sięgał mu mniej więcej do piersi.– Więc co? Utrzymujesz, żejesteś jednym z młodych pomocników Stenwolda Makera?–Chyba tak.–Twój worek, chłopcze, mówi mi, że jesteś wykwalifikowanym rzemieślnikiem.Nosisz go za kimś innym czy potrafisz zarobić na swoje życie?–Otrzymałem świadectwa w Wielkim Kolegium – stwierdził Totho z dumą.–Chłopcze, dla mnie to nic nie znaczy.Dopóki mi nie pokażesz, co potrafisz, dopóty nie uznam cię za majstra.–Naprawdę?Totho rzucił worek na ławę i zaczął w nim czegoś szukać.–Ale jak udało się wam to tu zgromadzić? Trudno to przecież utrzymać w tajemnicy.Oni muszą słyszeć… frezarkę przez ściany.Nikt tego nie ukradł czy coś w tym rodzaju?Scuto splunął, czego Totho, słusznie, nie uznał za obrazę.Był to jakiś lokalny sposób ekspresji.–Posłuchaj, chłopcze, w tym sąsiedztwie jestem kimś.To znaczy, że połowa oczu i szpiegów na zewnątrz jest na moich usługach.To znaczy, że tam, na zewnątrz są miecze i kusze, które skierują się przeciwko temu, kogo wskażę i kiedy go wskażę, i mogę tu ściągnąć dobrego medyka, który będzie wiedział, że nikt go tu nie ruszy i dostanie godziwą zapłatę.Wszystko się pięknie składa, ponieważ każdy, kto żyje na zewnątrz i życzy mi źle, wie, że będzie miał do czynienia z miejscowymi, a do tego potrzebna mu będzie cholerna armia.To cud, że przy tym wszystkim, co robię dla ciebie i twojego szefa, mam jeszcze czas na swoje zwykłe zajęcia.–Czyli rzemiosło i wynalazczość [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl