[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazdjęciu z Samem Remingtonem, który również pochodzi z Miner's Camp".- Czy to dobre zdjęcie? - Dana wiedziała, że Lilith umiera zciekawości.Bawiła ją ta sytuacja i celowo przeciągała strunę.- O, tak.Wyglądacie świetnie.101R S Dana nie mogła powiedzieć Lilith, że Sam wyświadczał jejprzysługę.Lilith była co prawda jedyną osobą, do której Dana miałacałkowite zaufanie, ale nie mogła przecież oczekiwać, że jej przyjaciółkanie powtórzy wszystkiego mężowi.A wtajemniczanie więcej niż jednejosoby stanowiło już zbyt duże zagrożenie.- Pasujemy do siebie wzrostem.- Dana ciągnęła zabawę.Cisza.- Niezle się bawisz - powiedziała z wyrzutem Lilith.Dana w końcusię roześmiała.- Tak.Nigdy jeszcze nie czułam się tak fantastycznie.- Powiedziałaś, że nie zamierzasz się z nim spotkać.- Zmieniłam zdanie.On jest zabawny.- Sam Remington jest zabawny?- Przy nim czuję radość życia.Po raz pierwszy od bardzo dawna.- Czy to prawdziwe uczucie? Czy kryje się za tym coś jeszcze?Dana miała ogromną potrzebę, żeby o wszystkim jej opowiedzieć,ale wiedziała, że nie wolno jej tego zrobić.- Zadzwoniłam do Sama po tamtym spotkaniu.Okazało się, że akuratbył w San Francisco.Od tamtej pory spotkaliśmy się kilka razy.- No,udało się.Nie skłamałam.- Kiedy ostatnio się widziałyśmy, nic mi o tym nie wspomniałaś.- Bo wtedy widziałam się z nim tylko raz.Poza tym nie przepadaszza nim.Nie wiem, czy coś z tego będzie.Wolałam zachować to dla siebie.- I dałaś się z nim sfotografować.Trzymaliście się za ręce! Dlaczegoakurat Sam?Lilith miała całkowitą rację.Co ona właściwie wyprawia? Sam miałtylko zirytować Harleya.Ale sprawy zaszły dużo dalej.102R S - Lubię go i tyle.Na litość boską, Lil.Daj już spokój.Też miałamwątpliwości co do Jonathana, ale postanowiłam się nie wtrącać.Mogłabyśzrobić dla mnie to samo.Zaczekaj.Mam drugi telefon.- Dana odetchnęła zulgą.- Pożegnam się już, Dano.Jeżeli jesteś z nim szczęśliwa, to nie mamnic przeciwko niemu.Naprawdę.Musisz mi uwierzyć.- Dziękuję.Zobaczymy się jutro wieczorem na bankiecie?- Tak, jeśli mąż pozwoli mi opuścić ten areszt domowy.Cześć.Dana przełączyła rozmowę.To był Sam!- Czyżbyś dziś zaspała? - spytał.- Tak.Dopiero przed chwilą się obudziłam.A ty? - Poprzedniegopopołudnia, kiedy się obudziła, był przy niej.Cudowne wspomnienie.- Dopiero co wstałem.Zadzwonił do mnie Nate.Nasze zdjęcie jest w Chronicle".Z tonu, którym to powiedział, nie mogła niczego wywnioskować.- Wiem już o tym od Lilith.- Przypuszczam, że jest też w lokalnym wydaniu  Timesa".A co uciebie?- Tęsknię za tobą.- W końcu była to bardzo ważna informacja.Odpowiedziała jej cisza.- Hilda zawsze ma wolne od niedzieli wieczór do środy rano -powiedziała Dana.Była trochę rozczarowana brakiem odpowiedzi.Ale niepoddawała się łatwo.Już podjęła decyzję: z pewnością postara sięprzełamać dzielące ich bariery.- Jeśli wrócisz przed wieczorem, zrobię dlanas kolację.- Proszę, zgódz się.- Niestety, teraz nie mogę nic obiecać.Dam ci znać pózniej.103R S Odpowiedz nie była zbyt zachęcająca, ale Dana postanowiła nie braćtego do siebie.- Dobrze - odparła pogodnie.- Dzisiaj masz się nigdzie sama nie ruszać.Będzie z tobą jezdziłNate.- Tak jest.- Jeszcze tylko jeden dzień, Dano.Jeszcze tylko jeden dzień.To zdanie brzmiało jak wyrok.Sam odłożył słuchawkę. Tęsknię za tobą", powiedziała.Te słowa były balsamem dla jego duszy, przepływały przez niegociepłym, kojącym strumieniem.Usiadł na skraju łóżka.Płakała z jego powodu.Nad nim.Niewiedział, co o tym myśleć.To była nowa sytuacja.Nie zaznał dotąd odnikogo tak głębokiego współczucia.Nowe było też uczucie wyzwolenia,którego doznał po tym, jak opowiedział Danie o swoim ojcu.Reszta drogi do San Francisco upłynęła im w prawie całkowitymmilczeniu.I nie pocałował jej na pożegnanie.Ale przed domem czekała już Arianna.Oboje spieszyli się nalotnisko.Nie mógł pocałować klientki na oczach swojej wspólniczki.Arianna stwierdziła, że wygląda  posępnie", po czym zapadła wdługą drzemkę.Jego myśli powędrowały w kierunku Dany, niezwykłychchwil, które razem spędzili.Zasnęła słodko, niewinnie.On zaś niepozwalając sobie na sen, trzymał ją w ramionach.Jego auto stałozaparkowane na podjezdzie.Nie mogli spędzić tam nocy.I tak mieliszczęście, że rodzice nie przyjechali wcześniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl