[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wybuchy powodują pożary,podobnie jak trzęsienia ziemi.Fale tsunami są coraz potężniejsze, woda wdziera się corazgłębiej w ląd, ludzie zewsząd uciekają - spod wulkanów, przed wodą i ogniem, więcniebezpiecznie robi się nawet w spokojnych do tej pory okolicach.Oczywiście dochodzą epidemie.Kiedy mama raz zaczęła, nie dawało się jej przerwać.Mieliśmy za sobą trzy noce zprzymrozkami, ale w Nowej Anglii i na środkowym zachodzie już od kilku tygodni zmagalisię z mrozem.Padły tam wszystkie uprawy.Aha, i jeszcze trzęsienie ziemi niedaleko elektrowni atomowej, w której doszło dowybuchu, czy coś takiego.Chyba w Kalifornii.- Nie widzisz, ile mamy szczęścia? - zapytała.- Nigdy nie twierdziłam, że nie mamy szczęścia! - prychnęłam, choć fakt, naprawdętrudno zaprzeczyć.W każdym razie dzisiaj.Ale przecież zapytałam tylko, czy sytuacja siępoprawi, a to nie to samo, co narzekanie, że wolałabym odzyskać elektryczność, czekoladę,telewizję, bal oraz randkę, na którą czekałam.O tym wszystkim myślę co wieczór przed zaśnięciem i co rano, zanim wstanę.- Nie tym tonem! - warknęła mama.- Jakim tonem? - odcięłam się.- To ty podnosisz głos! Niby dlaczego tobie wolnokrzyczeć, a ja mam kłaść uszy po sobie? I zaczęło się na dobre.Od dawna się tak nie kłóciłyśmy, pewnie od sprawy zHortonem.Krzyczała, że jestem niewdzięczna.%7łe całymi dniami nic nie robię.%7łe wiecznieużalam się nad sobą.- Masz rację, użalam się nad sobą - wrzasnęłam.- Czemu nie? Moje życie stało siębeznadziejne, nie wiem, czy w ogóle przeżyję.Matka mnie nie kocha.Szkoda, że niewyjechałam z tatą i Lisą.On przynajmniej mnie kocha!- Idz, najlepiej już idz - syknęła mama.- Zejdz mi z oczu.Byłam tak zaskoczona, że chwilę trwało, zanim wybiegłam z domu, ale kiedyznalazłam się na zewnątrz, nie wiedziałam, dokąd iść, co robić.Po prostu wsiadłam na rower ipedałowałam, gdzie nogi poniosą.Ku mojemu zdumieniu (oraz ku zdumieniu moich nóg!),wylądowałam u Megan.Jej mama przez miesiąc od mojej ostatniej wizyty postarzała się o jakieś dziesięć lat.Ale uśmiechnęła się na mój widok, jakby to, że wpadam z wizytą, było najnormalniejsząsprawą na świecie.Przynajmniej nie przypominała mi już mamy Becky.- Megan siedzi u siebie - powiedziała.- Ucieszy się, że przyszłaś.Pobiegłam na górę.Przez chwilę zastanawiałam się, co ja tu robię, do cholery.Alejednak zapukałam, oznajmiłam, że ja to ja i weszłam.Leżała na łóżku, czytała Biblię.Przerażające, jak bardzo schudła.Nie wyglądała nawariatkę, a w dzisiejszych czasach już to wystarczy, by się ucieszyć.- Miranda! - pisnęła.Przez chwilę widziałam moją dawną Megan.- Tak się cieszę, żeprzyszłaś.Siadaj, opowiadaj.No, więc opowiedziałam.Wszystko.O mamie, o awanturach, o Jonnym, Matcie, tacie,Lisie i Hortonie.O tym, jak Dan chciał mnie zaprosić na bal, a teraz wyjechał.Paplałam bez przerwy chyba przez pół godziny.Megan tylko czasami zadawała dodatkowe pytania albopomrukiwała współczująco.- O rany - stwierdziła, kiedy skończyłam.- Masz koszmarne życie.Sama nie wiedziałam, śmiać się, czy płakać.W końcu wygrał śmiech.- Czuję się jak w tym żarciku: ogólnie rzecz biorąc, pani prezydentowo Kennedy, jaksię pani podoba w Dallas? - mruknęłam.- Czyli czujesz się jak wszyscy - zapewniła Megan.- Wszyscy? Ty też? - zapytałam.Megan skinęła głową.- Wiem, co muszę wiedzieć, radzę sobie, jak umiem.Ale chociaż wiem, że taka jestwola boża, więc nie wolno mi jej kwestionować, chciałabym zyskać pewność, że mama teżdostąpi zbawienia, i tata, i ty, i wszyscy, których kochałam w życiu.Modlę się, stale sięmodlę, lecz obawiam się, że nic z tego nie będzie.%7łyjemy w piekle, Mirando.Bóg wie, cojest dla nas najlepsze, ale jednak żyjemy w piekle.- Czy Wielebny Marshall też tak myśli? - zapytałam.Przeraziły mnie te słowapadające akurat z jej ust.- Uważa, że Bóg karze nas za grzechy.Wszyscy jesteśmy grzesznikami, ja na pewno.Pożądam różnych rzeczy, Mirando.Na przykład jedzenia.Czasami bardzo, bardzo pragnęjedzenia.I mam nieczyste myśli.Nie patrz tak na mnie.Mam szesnaście lat.Myślisz, żenigdy nie miałam nieczystych myśli?- Kogo dotyczą? - zapytałam.Roześmiała się. - Tima Jenkinsa - wyznała.- Jamesa Bella.I pana Martina.- Wszystkie kochałyśmy się w panu Martinie - zauważyłam.- Połowa dziewczyn znaszej szkoły trafi do piekła, jeśli jest to cena za kochanie się w panu Martinie.Ale TimJenkins? Nie sądziłam, że jest w twoim typie.On jest taki.dziki.- Wiem - szepnęła.- Kiedyś myślałam, że jeśli mnie pokocha, sprawię, że się zmieni.Ale nie dlatego mi się podobał, no wiesz.Nie pragnęłam go po to, żeby go zbawić.- A Wielebny Marshall twierdzi, że to wszystko tylko dlatego, że śliniłaś się na widokTima Jenkinsa?- Trochę upraszczasz - zauważyła.- Chodzi mi o to, że jestem grzesznicą, jakwszyscy, a niewiele miałam okazji, by cokolwiek zrobić.Owszem, miewałam grzeszne myśli,ale Sammi chociaż swoje zrealizowała, zatem jeśli Bóg gniewa się na mnie, to na nią także.Oraz na wszystkich ludzi na świecie.Naprawdę niezle namieszaliśmy.- Mów za siebie - sapnęłam.Nagle obie parsknęłyśmy śmiechem.- Jakoś nie mogę uwierzyć, że asteroida walnęła w Księżyc tylko dlatego, że chciałamiść na bal z Danem - stwierdziłam.- Po co w ogóle Bóg uczynił nas ludzmi, skoro nie chce,żebyśmy postępowali jak ludzie?- Aby się przekonać, czy zdołamy wznieść się ponad niskie pobudki - wyjaśniła.-Ewa dała Adamowi jabłko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • 6.php") ?>