[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że powinienpocałować ją na dobranoc i wyjść, ale nie potrafił.Zamiast tego zaczął jąrozbierać.Najpierw sweter, potem bluzka.Na widok piersi okrytych koronką ijedwabiem ręce mu zadrżały.Nie zwracając na to uwagi, zdjął Sashytenisówki, potem rozpiął dżinsy.Leżała w bieliznie i wpatrywała się w jegotwarz.Nic nie mówiła, po prostu patrzyła wyczekująco.Tłumaczył sobie, że powinien wyjść, póki jeszcze nad sobą panuje, ale jej ciałoprzyciągało go jak magnes.Stał w nogach łóżka, powtarzając szeptem jej imię.Nagle nie wytrzymał ipogładził jej stopy, a potem, pochyliwszy się, wolno przesuwał ręce corazwyżej, wzdłuż jej ud, bioder, talii.W końcu, opierając się na łokciach,delikatnie pocałował ją w usta.Chciał zedrzeć z niej resztki ubrania, poczuć jej skórę.Pragnął ją posiąść,fizycznie i psychicznie.Przerażało go własne pożądanie i wiedział, że Sashęrównież wystraszy.Dlatego starał się powściągnąć popęd, ograniczyć się dosamych pieszczot i pocałunków.Była szczęśliwa.Uwielbiała dotyk jego warg.Powoli, jakby w obawie, że zamoment się przebudzi, uniosła ręce i objęła Douga za szyję.Czuła, jakprzenika go dreszcz.Wprost nie mogła uwierzyć, że tak bardzo podnieca go jejbliskość.Ale jej ciało też reagowało na jego bliskość.Pragnęła go.117- Zciągnij sweter, Doug.Proszę.Chcę cię czuć, dotykać.Wszędzie.Czy to naprawdę był jej głos? Za taką bezwstydność i wyuzdanie Sam napewno by ją ukarał, aleSama nigdy nie chciała dotykać w ten sposób.Na moment zastygła bez ruchu,bojąc się, co Doug uczyni.Przysiadłszy na piętach, ściągnął przez głowęsweter.- Ja też tego chcę - powiedział.Przestała się bać.Wyciągnęła rękę i zaczęła rozpinać mu koszulę.Palce jejdrżały.Wreszcie! Wreszcie ma przed oczami nagi tors.Nawet w półmroku widziała,jak doskonale jest ukształtowany.Umięśnione ramiona, twardy brzuch,owłosiona klatka piersiowa.Przysunąwszy się bliżej, Doug uwięził Sashęmiędzy udami.Szepcząc jej imię, całował ją i pieścił tak, jakby również się bał- tego, że mu nagle zniknie, że rozpłynie się, że wszystko okaże się snem.Czuła straszliwe napięcie.Sądziła, że kontakt z jego gołą skórą ją zadowoli,ale spowodował w niej jeszcze większe pragnienie.Przez momentzastanawiała się, czy przypadkiem nie jest erotomanką.Chyba jednak nie.Odczasu rozwodu z Samem paru mężczyzn próbowało ją uwieść, lecz ich umizgiraczej ją śmieszyły, niż podniecały.Geoff Briggs wielokrotnie dawał jej dozrozumienia, że mu się podoba.I co? I nic.Tylko Doug obudził w niejpragnienie.Wyprostowawszy się, popatrzyła mu prosto w oczy.Oddychała ciężko, krewdudniła w skroniach.Doug powoli zsunął jej z ramion118koszulę.Dotąd w łóżku doświadczała jedynie szorstkości,brutalnegozachowania.Delikatność była dla niej czymś nowym i ekscytującym.Po koszuli przyszła kolej na stanik.Doug zachłysnął się powietrzem.Jużwcześniej widział jej piersi, ale nie mógł powstrzymać okrzyku zachwytu.Były duże, jędrne, o twardych brodawkach.Przytulił Sashę do siebie i jęknąłcicho, gdy ich nagie ciała się zetknęły.Zamknął z rozkoszą oczy.Czy kiedykolwiek tak powoli, stopniowo poznawałkobietę? Chyba nie.Zwykle myślał tylko o jednym: o jak najszybszymzaspokojeniu chuci.Ale ten brak pośpiechu był rozkoszną torturą.Opadli na materac.Całował jej skórę, a ona wyginała plecy w łuk.Dotykdżinsów ocierających się o jej nagi brzuch działał na nią podniecająco.- Doug, proszę - szeptała, przekręcając głowę z boku na bok.-Kochaj się zemną.Błagam.Pragnę cię.Potrzebuję.Chcę się przekonać.Chcę zapomnieć,chcę o w wszystkim zapomnieć.Znieruchomiał.Czekała niepewna, co teraz nastąpi.Może Doug wybuchniegniewem, może posiądzie ją brutalnie, tak jak Sam.W końcu jest mężczyzną.Czy naprawdę spodziewała się innego zachowania?Nie wybuchnął.Chwilę trwał w bezruchu, po czym opadł na łóżko.Wziąłkilka głębokich oddechów, zanim utkwił spojrzenie w Sashy.Doznała szoku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Wiedział, że powinienpocałować ją na dobranoc i wyjść, ale nie potrafił.Zamiast tego zaczął jąrozbierać.Najpierw sweter, potem bluzka.Na widok piersi okrytych koronką ijedwabiem ręce mu zadrżały.Nie zwracając na to uwagi, zdjął Sashytenisówki, potem rozpiął dżinsy.Leżała w bieliznie i wpatrywała się w jegotwarz.Nic nie mówiła, po prostu patrzyła wyczekująco.Tłumaczył sobie, że powinien wyjść, póki jeszcze nad sobą panuje, ale jej ciałoprzyciągało go jak magnes.Stał w nogach łóżka, powtarzając szeptem jej imię.Nagle nie wytrzymał ipogładził jej stopy, a potem, pochyliwszy się, wolno przesuwał ręce corazwyżej, wzdłuż jej ud, bioder, talii.W końcu, opierając się na łokciach,delikatnie pocałował ją w usta.Chciał zedrzeć z niej resztki ubrania, poczuć jej skórę.Pragnął ją posiąść,fizycznie i psychicznie.Przerażało go własne pożądanie i wiedział, że Sashęrównież wystraszy.Dlatego starał się powściągnąć popęd, ograniczyć się dosamych pieszczot i pocałunków.Była szczęśliwa.Uwielbiała dotyk jego warg.Powoli, jakby w obawie, że zamoment się przebudzi, uniosła ręce i objęła Douga za szyję.Czuła, jakprzenika go dreszcz.Wprost nie mogła uwierzyć, że tak bardzo podnieca go jejbliskość.Ale jej ciało też reagowało na jego bliskość.Pragnęła go.117- Zciągnij sweter, Doug.Proszę.Chcę cię czuć, dotykać.Wszędzie.Czy to naprawdę był jej głos? Za taką bezwstydność i wyuzdanie Sam napewno by ją ukarał, aleSama nigdy nie chciała dotykać w ten sposób.Na moment zastygła bez ruchu,bojąc się, co Doug uczyni.Przysiadłszy na piętach, ściągnął przez głowęsweter.- Ja też tego chcę - powiedział.Przestała się bać.Wyciągnęła rękę i zaczęła rozpinać mu koszulę.Palce jejdrżały.Wreszcie! Wreszcie ma przed oczami nagi tors.Nawet w półmroku widziała,jak doskonale jest ukształtowany.Umięśnione ramiona, twardy brzuch,owłosiona klatka piersiowa.Przysunąwszy się bliżej, Doug uwięził Sashęmiędzy udami.Szepcząc jej imię, całował ją i pieścił tak, jakby również się bał- tego, że mu nagle zniknie, że rozpłynie się, że wszystko okaże się snem.Czuła straszliwe napięcie.Sądziła, że kontakt z jego gołą skórą ją zadowoli,ale spowodował w niej jeszcze większe pragnienie.Przez momentzastanawiała się, czy przypadkiem nie jest erotomanką.Chyba jednak nie.Odczasu rozwodu z Samem paru mężczyzn próbowało ją uwieść, lecz ich umizgiraczej ją śmieszyły, niż podniecały.Geoff Briggs wielokrotnie dawał jej dozrozumienia, że mu się podoba.I co? I nic.Tylko Doug obudził w niejpragnienie.Wyprostowawszy się, popatrzyła mu prosto w oczy.Oddychała ciężko, krewdudniła w skroniach.Doug powoli zsunął jej z ramion118koszulę.Dotąd w łóżku doświadczała jedynie szorstkości,brutalnegozachowania.Delikatność była dla niej czymś nowym i ekscytującym.Po koszuli przyszła kolej na stanik.Doug zachłysnął się powietrzem.Jużwcześniej widział jej piersi, ale nie mógł powstrzymać okrzyku zachwytu.Były duże, jędrne, o twardych brodawkach.Przytulił Sashę do siebie i jęknąłcicho, gdy ich nagie ciała się zetknęły.Zamknął z rozkoszą oczy.Czy kiedykolwiek tak powoli, stopniowo poznawałkobietę? Chyba nie.Zwykle myślał tylko o jednym: o jak najszybszymzaspokojeniu chuci.Ale ten brak pośpiechu był rozkoszną torturą.Opadli na materac.Całował jej skórę, a ona wyginała plecy w łuk.Dotykdżinsów ocierających się o jej nagi brzuch działał na nią podniecająco.- Doug, proszę - szeptała, przekręcając głowę z boku na bok.-Kochaj się zemną.Błagam.Pragnę cię.Potrzebuję.Chcę się przekonać.Chcę zapomnieć,chcę o w wszystkim zapomnieć.Znieruchomiał.Czekała niepewna, co teraz nastąpi.Może Doug wybuchniegniewem, może posiądzie ją brutalnie, tak jak Sam.W końcu jest mężczyzną.Czy naprawdę spodziewała się innego zachowania?Nie wybuchnął.Chwilę trwał w bezruchu, po czym opadł na łóżko.Wziąłkilka głębokich oddechów, zanim utkwił spojrzenie w Sashy.Doznała szoku [ Pobierz całość w formacie PDF ]