[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazł ją międzydwiema skrzyniami, gdy nagle jakieś włochate stworzenie skoczyło mu naramię.Szczur bezszelestnie przebiegł mu po plecach, lecz narobił hałasu,skacząc na stertę baryłek, gdzie pośliznął się i usiłując złapać równowagę,zaskrobał pazurami po drewnianej powierzchni.Woolford błyskawicznie się odwrócił, trzymając w jednej ręce latarnię, aw drugiej żelazny łom, przygotowany do rzutu.- Z tej odległości wbiję ci go w śledzionę, zanim zdążysz się schować -oznajmił cicho i groznie.- Sądziłem, że jako sztuka wojenna oszczepnictwo skończyło się wraz zkrucjatami - rzekł Duncan, starając się powstrzymać drżenie głosu.- Zdziwiłbyś się, co obecnie potrafi oficer - warknął Woolford, jeszczewyżej unosząc łom.- Lepiej zrób to tu i teraz, poruczniku, jeśli nie chcesz mi pozwolić od-kryć prawdy o tych zabójstwach.- Zabójstwach? Było tylko jedno morderstwo.- W tym właśnie problem, poruczniku.Obaj wiemy, że nie mogę dociecprawdy o śmierci Everinga, nie znając prawdy o Adamie Munroe.Możeistotnie chcesz znalezć zabójcę profesora, ale nie chcesz pozwolić, aby ktośpoznał twoją tajemnicę związaną z Adamem.74 - Czy masz pojęcie, co zrobi z tobą kapitan?Duncan nie wątpił, że Woolford mógłby go zabić.Jednak przyszedł czassprawdzić prawdziwość słów Adama.Jeśli wojsko chce go wykorzystać,musi go chronić.Podszedł, trzymając ręce z daleka od ciała.- Możemy tu stać przez pół godziny, poruczniku - rzekł, gdy krąg świa-tła dotknął jego twarzy - i słuchać twoich opowieści o tym, w jaki to okrop-ny sposób kapitan może zakończyć moje życie.Uznam, że dowiodłeś swojejracji, jeśli pogodzisz się z tym, że gdy zaprowadzisz mnie przed kapitana iwielebnego Arnolda, wyliczę tuzin możliwych wyjaśnień tego, dlaczegoukradkiem przetrząsałeś skrzynie - zerknął na dobrze widoczne teraz na-klejki - zawierające prywatne rzeczy rodziny Ramseyów.Woolford opuścił łom.- Inwentaryzacja - mruknął.- Mając tylu złodziei na pokładzie, mu-simy pilnować wszystkiego.- Zwietnie.Tak im powiemy.Jeśli chcesz, mogę pójść do nich sam.- %7łeby dostać tuzin batów za opuszczenie więziennego pokładu?- Będę rozkoszował się każdym uderzeniem, jeśli ujawnię twoje praw-dziwe zamiary.- Czy wszyscy Szkoci to samobójcy, McCallum, jak ty i Munroe?- Uważaj to za przykład tego, co robią ludzie, kiedy król przekłuje bań-kę ich nadziei.Woolford miał taką minę, jakby zjadł coś kwaśnego.Oparł się o skrzy-nię, stawiając obok siebie latarnię.- W przypadku pata wolę oczyścić szachownicę i zacząć nową partię.Obejrzymy dzieło naszego poprzednika? - rzekł, wskazując na stojący wpobliżu kufer.Duncan zobaczył, że jego zamek został już wyłamany, taksamo jak kilku innych oznaczonych ozdobną literą  R - znakiem Ramsey-ów.- Co zrobiłeś w zeszłym tygodniu Adamowi?- Z głębokim żalem wyznaję, że nic.- Dlaczego guwerner Ramseyów jest tak ważny dla ciebie, żołnierzaniezwiązanego z Kompanią?Woolford zignorował pytanie, oglądając zawartość stojącego przed nimkufra.- Zatem czemu Adam Munroe uważał za tak katastrofalny fakt, żezmierzamy na pogranicze Nowego Jorku? - naciskał Duncan.75 Woolford znieruchomiał, patrząc w ciemne wnętrze kufra.Wydawał siędziwnie poruszony tym pytaniem.- Dzicz w rozmaity sposób wpływa na ludzkie dusze.- Mówisz o różnych rodzajach strachu.Woolford powoli podniósł głowę i zmierzył Duncana trzezwym spoj-rzeniem.- Nie masz pojęcia, McCallum, jaką masz rację.Duncan pochylił się i zajrzał do kufra.Przeszedł go dreszcz, gdy roz-poznał zawartość.Długie płócienne worki z troczkami.Zawsze prężni za-rządcy Kompanii Ramseya załadowali całą skrzynię całunów.- Zaklinacz duchów - rzekł Duncan, patrząc na płótna.- Czy to oznaczaczłowieka planującego samobójstwo?Woolford oburącz ścisnął łom.- To określenie niełatwo wytłumaczyć - odparł dziwnie melancho-lijnym tonem.- Oznacza coś wręcz przeciwnego.W Ameryce zmarli nadalchodzą po ziemi.- Przejąłeś pieczę nad Adamem w sądzie.Czytałeś jego akta.Dlaczegosię zabił?Woolford spoglądał na łom, obracając go w rękach, krzywiąc się i rzuca-jąc słowa w ciemność.- Adam Munroe był jedynym, którego nie aresztowano.Powiedział Ar-noldowi, że jeśli musi zostać aresztowany, żeby dołączyć do Kompanii, tochętnie napadnie na mnie i każdego żołnierza w Argyll.- Niemożliwe.On nigdy dobrowolnie nie zostałby niewolnikiem.- Podejrzewam, że ty i ja nie znaliśmy go tak dobrze, jak sądziliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl