[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gary wpatrywali się w Colby, potrząsając głową."Jesteś bardzo podobna do mojejsiostry, to wprost niewiarygodne.Była starsza od mnie o sporo lat i opuściła dom, gdymiałem około dziesięciu lat.Ja nigdy ponownie jej nie widziałem.Ale przysięgam,wyglądasz zupełnie jak ona."Colby zatonęła w dół na krzesło przy nim po przedstawianiu Paula.Zauważyła żematka Gabrielle oddaliła się szybko, z lekkim grymasem niezadowolenia na jejtwarzy."Przepraszam, czy ją zdenerwowałam?""Nie, obawiam się że ona nie lubi żadnych jaguarów, mimo że z ręką na sercu, niewierzę że nim jestem," powiedział Gary."Nigdy nie słyszałem, że mamy krewjaguara.Tak naprawdę, nigdy nie słyszałem o rasie jaguara do czasu gdy zostałemprzyjaciółkami Gregoria.""Nie martw się o Mamę," dodała Gabrielle." Ona dojdzie do siebie.Ona po prostumusi przywyknąć do tego wszystkiego." Tłumaczy: FranekMDwuskrzydłowe drzwi do pokoju stołowego prowadzące do balkonu, nagle sięotworzyły, i niska kobieta ubrana jak elf, ze spiczastymi uszami i bogactwem czarnychwłosów stanęła pośrodku otwartych drzwi."Panie i panowie, mogę zająć wamchwilkę, prawda? Wielu z was może tego nie wiedzieć, ale zdarza mi się bywaćmagikiem.Podejdzcie tu do mnie dzieci.Mogę zawołać dzieci tu na balkon? Właśnie chcę im pokazać jedno z największychmagików wszech czasów.On jest starannie ukrywaną tajemnicą."Wszystkie dzieci, zarówno karpacki jak i ze wsi, przepychały się a osoby dorosłestłoczyły się za nimi.Paul posadził Emmę na swoich ramionach, a Skyler wzięłamalutką Tamarę, podczas gdy Josef podniósł mała Jase.Travis złapał Chrissy zaramiona i trzymał blisko, podczas gdy Ginny trzymała za ręce kolejnych dwóchmłodszych chłopców Sary i Falcona.Josh, poczuł się całkiem dorosły, by czuć sięodpowiedzialny za ostatnią dziewczynkę, małą Blythe.Gdy mówiła, niewielkie impulsy kolorowych świateł migotały wszędzie wokół niej, aśnieg dryfował w duł bez dotykania jej.Zwiat wokół niej wydawał się olśniewający imajestatyczny, zawijasy mgły przykrywały jej stopy, gdy zatańczyła wzdłużbalustrady balkonu w swoich małych butach elfa, jej włosy omiatały ją jak peleryna,jej twarz wydawała się trochę zwariowana w srebrnym świetle księżyca.Sople zwisały z okapu i pulsowały takimi samymi kolorami, stonowaną czerwienią izielonym, niebieskim i żółtym, zamieniając noc w pokaz świateł.Zbiorowe westchnienie wyszło od dzieci, a Travis musiał złapać Emmę gdy onaruszyła w kierunku balkon, wpatrując się w górę na światła.Savannah obróciła siędookoła i zeskoczyła do tyły zatrzymują się przed dziećmi."Oh, kochani, myślę, żezapomniałam o mojej różdżce.Potrzebuję jej by wywołać dla was ZwiętegoMikołaja." Jej głos obniżył się dramatycznie i popatrzała w prawo i w lewo, jakbyzwieszała się tylko im."On zawsze przychodzi pod osłoną noc, gdzie za pomocą burzpowstrzymuje dzieci przed podglądaniem go" Obejrzała się jeszcze raz."Gdybymtylko miała swoją różdżkę.""Ale Savannah," zauważył Chrissy, "Jest w twojej ręce.""Naprawdę?" Savannah udało się wyglądać na zaskoczoną i podniosła jarzącą sięróżdżkę, obracając ją dookoła.Padał skrzący się chochlikowy pył pokrywającśniegiem balkon."Oh, dobrze.Działa.Zastanówmy się.Popaczcie w górę na niebo, aspróbujcie przypomnieć sobie jak to się robi.Robiłam to tylko raz, wiecie, ale dla wasspróbuję jeszcze raz."Savannah machnęła różdżką w zamiatającym geście, gdy zatańczyła w poprzekogrodzenia jeszcze raz.Padający śnieg odsunął się jak firanka.Duży bałwan zwęglami zamiast oczu i marchewką na miejscu nosa obrócił się dookoła, wyglądającna winnego, i uciekł daleko nad ziemią do wsi."Oh, kochani, to było zły.To był Bałwan Znieżny.Pozwólcie mi spróbować jeszczeraz" powiedziała Savannah. Tłumaczy: FranekMDzieci śmiały się gdy Savannah przywróciła śnieg, wykonując kolejny wirujący tanieci po raz kolejny posypał się chochlikowy pył, gdy odsunęła firankę ze śniegu.Dzieci  a nawet większość z dorosłych osób  westchnęła jeszcze raz, niektórzy znich przyłożyli sobie ręce do ust, w wysiłku by być cicho.Na niebie, gdzie migotałygwiazdy i świecił księżyc, błyszczące sanie ścigały się przez noc, pociągane przezrenifera.Człowiek z białą brodą, ubrany w czerwony wykończony futrem strójrozkazał reniferowi.W saniach znajdowała się ogromna torba wybrzuszająca sięzabawkami.Dzwonki w saniach dzwoniły łagodnie, a pulsujące światła rozświetlająceśnieg, teraz rozświetliły niebo wokół sań ciągniętych przez renifera, tak by przez jedenmoment radosna twarz Zwiętego Mikołaja wyraznie mogła być dostrzeżona, anastępny zostały zmiękczone przez blade światło stroboskopowe.Jego oczy wydały się być czarne jak węgiel.W jego brodzie był śnieg i naozdobionych frędzlami i ozdobionym srebrem czerwonym siodle renifera.Saniekołowały się nad ich głowami.Cisza zapadła nad tłumem, gdy renifer zapadał niżej iniżej w szerokim kole, aby w końcu osiąść na dachu nad nimi.Nikt się nie poruszył.Mogli słyszeć dzwięk kopyt brykających nad ich głowami.Cisza.Następnie ciężkiekroki butów.Każdy obrócił głowę by zobaczyć Zwiętego Mikołaja przy drzewku, układającego wstos wszędzie prezenty.Zatrzymał się tylko raz by zjeść szybko garść ciasteczek jakrównież zabrać marchwie, do której Sara zmusiła swoje dzieci, by zostawiły ją dlajego renifera.Emma była pierwsza do ruszenia się, wierciła się do czasu gdy pobiegła w poprzekpokoju do Zwiętego Mikołaja.Zatrzymała się, kołysząc się na swoich piętach,podnosząc wzrok na niego."Przyniosłeś mi prezent? "Zwięty Mikołaj grzebał w swojej torbie."Sądzę, że tak.Gdzie on jest? Elfie!Potrzebuję cię abyś pomogła mi znalezć prezent dla Emmy."Savannah położyła swój palec do warg."Zwięty Mikołaj myśli że jestem prawdziwymelfem" szepnęła dzieci."Lepiej już pójdę mu pomóc." Szła przez tłum na paluszkach,jej kapelusz elfa podskakiwał, jej małe zielone buty nie robiły żadnego hałasu napodłodze.Zwięty Mikołaj usiadł i skinął na stojący rząd dzieci.Gdy drobna Tamara zostałaposadzona w jego kolanach, pociągając go za brodę, Zwięty Mikołaj wysłał tlące sięspojrzenie do elfa.Tak się cieszę że twój ojciec zapłaci wróci za to [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl