[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadowalałem się otarciem ręki o jego rękaw i sporadycznym zderzeniem ra-mion.Drach trzymał słoje w sakwie, która brzęczała niczym dzwonki uprzęży,ilekroć postawił krok.Podobnie było z jego mową: jej płynność radowała mojeucho i nigdy mnie nie drażniła.Zapytał mnie o nazwisko i miejsce pochodze-nia.Powiedziałem  Paryż , a on rzucił mi takie spojrzenie, jakby wszystkowiedział. Za tym kryje się jakaś historia  oznajmił. Pewnego dnia wydobędę jąz ciebie.Nikomu nie opowiedziałbym jej chętniej niż jemu.Dotarliśmy do karczmy o nazwie L'Homme Sauvage, czyli Dzikus.Widnie-jący na szyldzie mężczyzna o skórze odpadającej niczym listowie z drzewa grałna lutni i oglądał się przez ramię.Czułem się tak, jakbym wkroczył do innego170 świata: gdziekolwiek skierowałem wzrok, widziałem ożywione karty.Drachzauważył moje spojrzenie i skinął głową. Jestem tu zawsze mile widziany.Podadzą nam posiłek i przenocują.Powiedział  nam tak bezwiednie, że nie wiedziałem, czy to coś znaczy.Dla mnie było to jak guzik, który niezauważenie odpadł od jego surduta, a jamogę go podnieść i hołubić długo po tym, jak on o nim zapomniał.Przemierzywszy podwórze stajni, wkroczyliśmy do karczmy.Blask świecwydawał się jeszcze jaśniejszy po panującym na zewnątrz mroku, a ogień wkominku rozpraszał wiosenny chłód.Jakkolwiek wioska leżała zbyt bliskoStrasburga, by gospoda mogła liczyć na mnogość podróżnych, gości nie bra-kowało.Na środku sali trzech zbrojnych w pięknych strojach chełpiło się swo-imi triumfami.Dwóch kupców z Wiednia usiadło w kącie, by potargować się iwymienić plotki.Dziewczyna z włosami jak len, związanymi w kucyki, przyniosła wino.Drach niemal natychmiast opróżnił naczynie i krzyknął, by podano więcej.Czekałem, aż karczmarka odejdzie.Myśl, którą nosiłem w sobie przez wszyst-kie miesiące mozolnej podróży przez Francję, przyprawiała mnie o drżenie.Wreszcie dziewczyna się oddaliła. Mam dla ciebie propozycję  oznajmiłem.Zamierzałem poczekać, za-chęcać Dracha subtelnymi aluzjami i niedomówieniami.Jednakże nie umiałemsię powstrzymać: słowa popłynęły ze mnie strumieniem. Nauczyłeś się, jaktworzyć doskonałe kopie swoich obrazów.Pomyślałeś kiedyś, co jeszczemógłbyś kopiować?Drach uniósł brwi, zachęcając mnie, bym kontynuował.Zaczerpnąłem tchu. Słowa.Chwilę potrwało, nim zrozumiał, co mam na myśli.Wtedy parsknął śmie-chem. Słowa? Ile można za nie zapłacić? Ilustrowałem rękopisy i wiem, ile pła-ci się skrybom za kopie. Niektóre słowa mają większą wartość.Wróciłem myślą do mennicy mojego ojca i ujrzałem strumień monet spły-wający na szale wagi.W Paryżu zasada doskonałości nie przemieniła ołowiu171 w złoto.Byłem przekonany, że w Strasburgu lepiej powiedzie mi się z papie-rem. Na przykład Słowo Boże.Drach prychnął tak mocno, że wino trysnęło mu przez nos.Popatrzył namnie, zastanawiając się, czy nie pomylił się w ocenie. Biblia? Odpusty.To go zaskoczyło.Rozparł się na krześle i zamyślił.Nawet w zadumie jegotwarz miała w sobie więcej życia niż twarze większości ludzi. Odpusty to kwity  odrzekł po namyśle. Zwistki, które Kościół sprze-daje jako dowody, że wykupiłeś darowanie grzechów.Nie ma w tym nic pięk-nego. W jednym egzemplarzu nie ma  przyznałem. Ale w tysiącu dokładnietakich samych. Tysiąc  powtórzył mój towarzysz, napawając się tym słowem. Uzyskanych za pomocą twojej sztuki. To byłaby jedna kartka. Standardowy tekst. Zostawilibyśmy miejsce na nazwiska i daty. No i cena. Zarumieniłem się z radości na samą myśl.Poczułem się tak,jakbym zdołał dopasować klucz do zamka.Nigdy z nikim nie czułem takiegoniezwykłego porozumienia. Bóg mi świadkiem, że nie zabrakłoby nam klientów. Pamiętajmy jednak, że łaska boża pewnego dnia uczyni nas wszystkichdoskonałymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl