[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego Amanda dopiero w czwartek rano dowiedziała się o katastrofietowarzyskiej, która zawisła nad jej rodziną; przeczytała to w  Morning Post.Gazeta leżała na stole, koło nakrycia do śniadania.Pogrążona w lekturze, kończyła posiłek, popijając herbatę, gdyzaanonsowano jej ojca, hrabiego Hendonu.Wpadł do pokoju śniadaniowego, wciąż w płaszczu i kapeluszu,przynosząc ze sobą nieprzyjemne zapachy marznącego deszczu i przesyconejdymem mgły.Jego nalana twarz zmizerniała, usta zwiotczały, oczy byłypodkrążone i zaczerwienione.Wbił w Amandę pełen desperacji wzrok i zapytałbez wstępu:- Kontaktował się z tobą? TAK CZY NIE?- Jeżeli masz na myśli Sebastiana - odpowiedziała Amanda i niespiesznieupiła herbaty - to raczej nie.Hendon pochylił głowę, zasłaniając oczy ręką.Westchnął takrozdzierająco, że Amanda zawstydziła się za niego.- Mój Boże.Gdzie on jest? Dlaczego nie szuka pomocy u przyjaciół anirodziny?Amanda zwinęła gazetę i odłożyła ją na bok.- Prawdopodobnie dlatego, że zna swoją rodzinę.Odwrócił się do niej i powoli opuścił rękę.- Zrobiłbym wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc.- Więc jesteś głupcem.Spojrzenie niespokojnych błękitnych oczu wbiło się w zrenice Amandy.- To mój syn.Amanda pierwsza odwróciła wzrok.- Oczywiście - powiedziała sucho.- O to chodzi.Odsunęła krzesło iwstała.- W tej całej sytuacji widzę tylko jedną jasną stronę.Zawsze wiedziałam,że w końcu nas zniesławi, ale przynajmniej miał na tyle taktu, żeby zrobić to wtym roku.Miejmy nadzieję, że skandal zdąży przycichnąć przed kolejnymsezonem, kiedy Stephanie zadebiutuje.- Nic więcej cię nie obchodzi?- Stephanie jest moją córką.Czym jeszcze mam się przejmować?Obserwował ją z namysłem przez długą, pełną napięcia chwilę.- Zawsze wiedziałem, że ty i Sebastian nie jesteście sobie szczególniebliscy.Przypuszczam, że to nieuniknione, zważywszy na różnicę wieku międzywami.Ale aż do dzisiaj nie miałem pojęcia, jak bardzo go nienawidzisz.- Wiesz dlaczego - odpowiedziała ostro.- Tak.Ale jeżeli ja mogę o tym zapomnieć, to czemu, na Boga, ty niemożesz? - odwrócił się.- Pozdrów ode mnie moje wnuki - rzucił przez ramię iwyszedł.Amanda czekała, dopóki nie usłyszała, że drzwi frontowe zamknęły się zaojcem.Potem podniosła poranną gazetę i poszła na górę do mężowskiejgarderoby.Ród Wilcoksów był stary, starszy nawet niż St.Cyrowie.Cieszył siępowszechnym szacunkiem i uznaniem.Martin, dwunasty baron Wilcox,odziedziczył wygodną posiadłość ziemską.Zamiast trwonić majątek na zakładyi karty, jak wielu ludzi z jego sfery, dzięki przemyślanym inwestycjom w kompanię handlową i spekulacjom wojennym dorobił się pokaznej fortuny.Niektóre kobiety byłyby przerażone i zdegustowane handlowądziałalnością męża, lecz Amanda do nich nie należała.Córka hrabiego Hendonurozumiała dobrze, że pretensje do szlachectwa opierają się na majątkuziemskim, jednak stabilizacja finansowa i przyszły dobrobyt kryją się gdzieindziej.Amanda poślubiła hrabiego Wilcoksa pod koniec swojego drugiegosezonu.Nigdy nie miała powodów, by żałować tej decyzji.Siedział przed lustrem pochłonięty poważnym zajęciem, jakim byłowiązanie krawata.Martin Wilcox miał około pięćdziesięciu lat, szpakowate,przerzedzające się włosy i sumiaste wąsy nad wąskimi ustami, ale podobnie jakwiększość ludzi z otoczenia księcia ubierał się bardzo starannie.Jeden rzut okana twarz żony wystarczył, by odesłał służącego krótkim skinieniem głowy.Rzuciła otwartą gazetę na blat toaletki.- Mogłeś mi powiedzieć.Wilcox nie odwracał spojrzenia od swojego odbicia.- Wcześnie poszłaś do łóżka - odpowiedział, jakby to wszystkotłumaczyło.I rzeczywiście tak było, bo od przeszło piętnastu lat Amanda niepozwalała mężowi przestąpić progu swojej sypialni.Nie mógł jej zarzucać, żenie dopełniła obowiązków żony.W ciągu sześciu lat od zawarcia małżeństwadała mu najpierw Bayarda, potem córkę, a potem jeszcze jednego syna.Dopierowtedy, gdy Amanda zapewniła dziedzica rodu i drugiego syna na zapas,zabroniła mężowi dostępu do łoża.Najmłodszy syn zmarł w wieku siedmiu lat, ale Amanda nie zamierzałazmieniać swojej decyzji, a Wilcox, który nigdy nie miał wygórowanych żądań wtej materii, nie naciskał.Bayard był dość zdrowy - jeżeli nie na umyśle, toprzynajmniej na ciele.- Był tu dziś mój ojciec - powiedziała, stając w kącie pokoju z rękamizałożonymi na piersi.- I co? - Wilcox pochylił się, studiując swoje odbicie i zaczął starannie poprawiać fular.- Wie, gdzie jest Dewlin?- Nie.Myślał, że może ja wiem.Wilcox prychnął.- Jeżeli twój brat ma odrobinę rozsądku, to jest już za granicą.Paskudnasprawa, o ile mi wiadomo.Zawsze wiedziałem, że potrafi być porywczy, ale to.- urwał, oglądającswoją głowę ze wszystkich stron.- Muszę powiedzieć, że nigdy czegoś takiegonie oczekiwałem.Skandale, na jakie naraził nas w przeszłości, są niczym wporównaniu z obecnym.A manda prychnęła z pogardą.- Nie bądz śmieszny.Sebastian nie zabił tej kobiety.Podniósł wzrok ispojrzał w lustro, odszukując jej wzrok.- Skąd ta pewność, moja droga?- Wiesz, kim była ta aktorka, czyż nie?Wilcox otworzył szkatułkę z chińskiej laki, przejrzał jej zawartość, wkońcu wybrał diament i dwa złote breloki.Martin zawsze nosił za dużo biżuterii.- A powinienem? - spytał, wieszając jeden z breloków na dewizce.- Mógłbyś, gdybyś baczniej przyglądał się swojemu synowi ispadkobiercy.Rachel York to kobieta, dla której Bayard robił z siebiepośmiewisko jeszcze przed Bożym Narodzeniem.Wilcox wsunął pierścień na palec.- I co z tego?- A jeśli oskarżenie przeciwko Sebastianowi upadnie i władze zacznądochodzenie w sprawie śmierci tej kobiety? Co wtedy?- Nawet gdyby, to co? - spytał znowu.- Nie ma nic złego w tym, żezdrowy, młody mężczyzna podziwia piękną kobietę.Zwłaszcza, gdy rzeczonakobieta handluje swoją urodą i wykorzystuje ją do usidlania dżentelmenów.Jeżeli władze mają podejrzewać każdego londyńskiego młokosa, który pożądałtej kobiety, to, uwierz mi, lista będzie bardzo długa.Amanda chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl