[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czasem wyjeżdżał konno z żoną lub siostrąna spacer, ale brakło mu sił, aby wziąć udział w normalnym polowaniu, a jeśli nawet dołączał do gronamyśliwych, zwykle po mniej więcej godzinie wracał sam.Podczas ataków niepokoju potrafił nierazzachowywać się nieobliczalnie, co dodatkowo jeszcze podsycało wino, więc Marcin dyskretniepolecił Klemensowi, aby w miarę możności ograniczał wicehrabiemu Ballincrea dostęp do mocnychtrunków.Arabellę początkowo zajmowały opowieści brata o jego wojennych przygodach, ale kiedy wyczerpałrepertuar i zaczął się powtarzać, przestała go słuchać i powróciła do swych normalnych zajęć, tylkojuż bez towarzystwa Karoliny.Marcin miał wystarczająco dużo pracy przy zarządzaniu majątkiem, amatka poświęcała swój cały czas Karolkowi i Maurycemu, którzy akurat przyjechali z Oksfordu naletnie wakacje.Opieka nad własnym dzieckiem nudziła Arabellę, zwłaszcza że Jakub Mateusz byłjeszcze za mały na naukę jazdy konnej.Chcąc nie chcąc, musiała więc sama wyszukiwać sobierozrywki.Pod koniec września Karolek i Maurycy wrócili do Oksfordu, za to z wizytą przyjechał markiz Ely.Hugo wylewnie przywitał starego przyjaciela i przynajmniej na jakiś czas poczuł się znów sobą, a jegodziwne przygnębienie ustąpiło, jak ręką odjął.Ely zawsze miał słabość do Arabelli, więc odtądmile spędzali czas we czwórkę, jezdzili konno, polowali, spacerowali, tańczyli, jezdzili z wizytami, awieczorami grywali w karty, kości lub szarady.Marcina bawił ten nowo utworzony krąg towarzyski.Ostentacyjne okazywanie uczuć przez żonęnużyło go, więc w gruncie rzeczy był rad, że znalazła sobie godziwą, a przy tym niewinną rozrywkę.Jednak w którymś momencie uderzyło go, że ktoś z zewnątrz mógłby wziąć jego i Anuncjatę, jakrównież Arabellę i Ely'ego za takie samo małżeństwo, jak Hugona i Karolinę.Pozbawiona towarzystwa młodszych synów hrabina skupiła swą uwagę na przebudowie Shawes.Wynajęła muratorów, aby wprowadzili w życie to, co planowała już od dawna.Zewnętrzny murobronny był już w kiepskim stanie, a wieża strażnicza wręcz się waliła, więc Anuncjata kazała towszystko wyburzyć i zacząć pracę od podstaw.Spędzała dużo czasu przy nadzorowaniu robót, aMarcin często do niej dołączał, po części dlatego, żeby pobyć z nią sam na sam, a częściowo dlatego,że był szczerze ciekaw postępów budowy, którą przez długi czas uważał za mrzonkę.Ubawił sięsetnie, gdy usłyszał, że Anuncjata nakazała rozpocząć prace od postawienia łazni.- Chcę w ten sposób sprawdzić, co oni potrafią - wyjaśniała zięciowi.- Jeśli wykażą swój kunszt przyłazni, wtedy śmiało powierzę im budowę dworu.- Sama wiesz najlepiej, że nie o to ci chodzi! - śmiał się z niej Marcin.- Przyznaj się, że chciałabyś jaknajszybciej zobaczyć coś gotowego, a nie masz cierpliwości czekać latami na zakończenie całejbudowy.- A jeśli nawet tak, to co? Przynajmniej będę mogła nacieszyć wzrok łaznią i nie wpuszczę tamnikogo, kto mnie zgniewa!- Na pewno wpuścisz każdego, kto będzie się nią zachwycał i chwalił, jak sprytnie to umyśliłaś! -przekomarzał się z nią zięć.Kiedy położono już fundamenty, hrabina oprowadziła Marcina po terenie budowy i opisała zeszczegółami, jak będzie wyglądał gotowy obiekt.- Zaplanowałam dwa pomieszczenia, tu pokój kąpielowy, a tam garderobę.Okna będą z weneckiegoszkła, żeby wpuszczały dużo światła, a przy tym żeby nikt nie mógł podglądać.Posadzki położymy zbiałych i czarnych płytek, a pośrodku damy fontannę.W pokoju kąpielowym każę postawić dużąwannę z białego marmuru, a w garderobie otomanę pokrytą białym brokatem, pikowaną złotymisznurami.Wokół poustawiam laurowe i pomarańczowe drzewka w białych, marmurowychdonicach.A tu będzie kotłownia, gdzie będzie się grzać wodę; nad wanną umieści się taką wielką,marmurową różę z wywierconymi otworkami.Nad nią, na poddaszu, będzie stał zbiornik z wodą ikiedy naciśnie się dzwignię, woda będzie przez te otworki ściekać jak deszcz! Daj, narysuję ci to!Marcin podążał za nią, kiedy biegała z kąta w kąt, wyznaczając wymiary pomieszczeń i barwnieopisując urządzenia, jakie zaprojektowała.Entuzjazmowała się wszystkim tak bardzo, że tylkouśmiechał się pod nosem.Fand także dreptał za nią.krok w krok i wpychał swój wścibski nos wmiejsca, przy których się zatrzymywała, jakby chciał sprawdzić, co tak zainteresowało jego panią.Dopiero gdy w pazdzierniku pogoda się popsuła, nastały chłody i słoty, Anuncjata ostygła w swoimzapale.Odtąd zadowalała się raportami, które przyjmowała, nie ruszając się z Morland Place.Im bardziej warunki atmosferyczne ograniczały wyjazdy z domu, tym trudniej było Anuncjacie iMarcinowi ukrywać swoje uczucia, znajdując się przy tym tak blisko siebie.Macocha tak długorzucała mu błagalne spojrzenia, aż w końcu Marcin znalazł wyjście z kłopotliwej sytuacji.Poinformował ją o tym pewnego ranka, kiedy udało się im spotkać sam na sam w pokoju rządcy.- Jest taki dom na ulicy Północnej - rzekł.- Należy do Kita, ale w jego imieniu kazałem go odnowić.Właśnie murarzezakończyli robotę i z czasem będę musiał znalezć Kitowi odpowiedniego lokatora, ale na razie tendom stoi pusty.Urwał, czekając na jej reakcję, ale powiedziała mu wszystko bez słów, samym spojrzeniem.- To może być ryzykowne - zauważyła - ale.-.lepsze to niż nic - dokończył za nią.- Ja zawsze znajdę jakiś powód, żeby tam przyjechać, ale tybędziesz musiała dołączać do mnie sama, potajemnie i w masce.Oczywiście musimy zachowaćostrożność.Przytaknęła, czując, jak jej serce mocno bije, trochę ze strachu, a trochę z wyczekiwania.- Muszę wtajemniczyć Chloris, ale wiem, że mogę jej ufać -stwierdziła.- To i dobrze.No więc.- Och, zróbmy to jak najszybciej! - ponagliła go.Dom przy ulicy Północnej miał niewiele zalet oprócz pięknego widoku z okna na piętrze, którewychodziło prosto na dostojną fasadę Guildhall.Jednak odkąd Marcin wystarał się o podstawowesprzęty, mogli się tam spotykać, kiedy tylko chcieli.Najpierw jednak musieli poczynić szczegółowe przygotowania, które początkowo Anuncjatęśmieszyły, ale które po namyśle uznała za potrzebne.Chloris kupiła dla niej płaszczi maskę w sklepie z używaną odzieżą, w którym notable miasta York nieraz pozbywali się swoichniemodnych strojów.W tym przebraniu obie kobiety docierały konno do gospody na Micklegate,naprzeciw kościoła Zwiętego Marcina.Zostawiały tam konie i dalszą część drogi odbywały pieszo, conapawało hrabinę największą odrazą.Nigdy dotąd nie chodziła piechotą po uliczkach Yorku, które napoziomie chodnika cuchnęły jeszcze bardziej niż z grzbietu konia.Marcin zawsze zjawiał się w domu wcześniej, nadchodząc z innej strony, szczelnie okryty płaszczemi w peruce z włosów jaśniejszych niż jego własne.Jeśli stwierdzał, że wszystko jest w porządku,przywiązywał wstążkę do klamki, co stano-wiło sygnał dla Anuncjaty, że może bez obaw wejść do środka.Chloris oczekiwała swej pani wsalonie na parterze, czytając książkę lub szyjąc, a przy okazji strzegąc wejścia przed nieproszonymigośćmi.- Gdybyśmy się tu spotykali dawniej - zauważyła Anuncjata w trakcie którejś z kolejnych schadzek w sanktuarium" -uważałabym to za wspaniałą przygodę, ale teraz wydaje mi się, że to zubaża nasząmiłość!- Więc co, mamy przestać się tu widywać? - zagadnął Marcin [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Czasem wyjeżdżał konno z żoną lub siostrąna spacer, ale brakło mu sił, aby wziąć udział w normalnym polowaniu, a jeśli nawet dołączał do gronamyśliwych, zwykle po mniej więcej godzinie wracał sam.Podczas ataków niepokoju potrafił nierazzachowywać się nieobliczalnie, co dodatkowo jeszcze podsycało wino, więc Marcin dyskretniepolecił Klemensowi, aby w miarę możności ograniczał wicehrabiemu Ballincrea dostęp do mocnychtrunków.Arabellę początkowo zajmowały opowieści brata o jego wojennych przygodach, ale kiedy wyczerpałrepertuar i zaczął się powtarzać, przestała go słuchać i powróciła do swych normalnych zajęć, tylkojuż bez towarzystwa Karoliny.Marcin miał wystarczająco dużo pracy przy zarządzaniu majątkiem, amatka poświęcała swój cały czas Karolkowi i Maurycemu, którzy akurat przyjechali z Oksfordu naletnie wakacje.Opieka nad własnym dzieckiem nudziła Arabellę, zwłaszcza że Jakub Mateusz byłjeszcze za mały na naukę jazdy konnej.Chcąc nie chcąc, musiała więc sama wyszukiwać sobierozrywki.Pod koniec września Karolek i Maurycy wrócili do Oksfordu, za to z wizytą przyjechał markiz Ely.Hugo wylewnie przywitał starego przyjaciela i przynajmniej na jakiś czas poczuł się znów sobą, a jegodziwne przygnębienie ustąpiło, jak ręką odjął.Ely zawsze miał słabość do Arabelli, więc odtądmile spędzali czas we czwórkę, jezdzili konno, polowali, spacerowali, tańczyli, jezdzili z wizytami, awieczorami grywali w karty, kości lub szarady.Marcina bawił ten nowo utworzony krąg towarzyski.Ostentacyjne okazywanie uczuć przez żonęnużyło go, więc w gruncie rzeczy był rad, że znalazła sobie godziwą, a przy tym niewinną rozrywkę.Jednak w którymś momencie uderzyło go, że ktoś z zewnątrz mógłby wziąć jego i Anuncjatę, jakrównież Arabellę i Ely'ego za takie samo małżeństwo, jak Hugona i Karolinę.Pozbawiona towarzystwa młodszych synów hrabina skupiła swą uwagę na przebudowie Shawes.Wynajęła muratorów, aby wprowadzili w życie to, co planowała już od dawna.Zewnętrzny murobronny był już w kiepskim stanie, a wieża strażnicza wręcz się waliła, więc Anuncjata kazała towszystko wyburzyć i zacząć pracę od podstaw.Spędzała dużo czasu przy nadzorowaniu robót, aMarcin często do niej dołączał, po części dlatego, żeby pobyć z nią sam na sam, a częściowo dlatego,że był szczerze ciekaw postępów budowy, którą przez długi czas uważał za mrzonkę.Ubawił sięsetnie, gdy usłyszał, że Anuncjata nakazała rozpocząć prace od postawienia łazni.- Chcę w ten sposób sprawdzić, co oni potrafią - wyjaśniała zięciowi.- Jeśli wykażą swój kunszt przyłazni, wtedy śmiało powierzę im budowę dworu.- Sama wiesz najlepiej, że nie o to ci chodzi! - śmiał się z niej Marcin.- Przyznaj się, że chciałabyś jaknajszybciej zobaczyć coś gotowego, a nie masz cierpliwości czekać latami na zakończenie całejbudowy.- A jeśli nawet tak, to co? Przynajmniej będę mogła nacieszyć wzrok łaznią i nie wpuszczę tamnikogo, kto mnie zgniewa!- Na pewno wpuścisz każdego, kto będzie się nią zachwycał i chwalił, jak sprytnie to umyśliłaś! -przekomarzał się z nią zięć.Kiedy położono już fundamenty, hrabina oprowadziła Marcina po terenie budowy i opisała zeszczegółami, jak będzie wyglądał gotowy obiekt.- Zaplanowałam dwa pomieszczenia, tu pokój kąpielowy, a tam garderobę.Okna będą z weneckiegoszkła, żeby wpuszczały dużo światła, a przy tym żeby nikt nie mógł podglądać.Posadzki położymy zbiałych i czarnych płytek, a pośrodku damy fontannę.W pokoju kąpielowym każę postawić dużąwannę z białego marmuru, a w garderobie otomanę pokrytą białym brokatem, pikowaną złotymisznurami.Wokół poustawiam laurowe i pomarańczowe drzewka w białych, marmurowychdonicach.A tu będzie kotłownia, gdzie będzie się grzać wodę; nad wanną umieści się taką wielką,marmurową różę z wywierconymi otworkami.Nad nią, na poddaszu, będzie stał zbiornik z wodą ikiedy naciśnie się dzwignię, woda będzie przez te otworki ściekać jak deszcz! Daj, narysuję ci to!Marcin podążał za nią, kiedy biegała z kąta w kąt, wyznaczając wymiary pomieszczeń i barwnieopisując urządzenia, jakie zaprojektowała.Entuzjazmowała się wszystkim tak bardzo, że tylkouśmiechał się pod nosem.Fand także dreptał za nią.krok w krok i wpychał swój wścibski nos wmiejsca, przy których się zatrzymywała, jakby chciał sprawdzić, co tak zainteresowało jego panią.Dopiero gdy w pazdzierniku pogoda się popsuła, nastały chłody i słoty, Anuncjata ostygła w swoimzapale.Odtąd zadowalała się raportami, które przyjmowała, nie ruszając się z Morland Place.Im bardziej warunki atmosferyczne ograniczały wyjazdy z domu, tym trudniej było Anuncjacie iMarcinowi ukrywać swoje uczucia, znajdując się przy tym tak blisko siebie.Macocha tak długorzucała mu błagalne spojrzenia, aż w końcu Marcin znalazł wyjście z kłopotliwej sytuacji.Poinformował ją o tym pewnego ranka, kiedy udało się im spotkać sam na sam w pokoju rządcy.- Jest taki dom na ulicy Północnej - rzekł.- Należy do Kita, ale w jego imieniu kazałem go odnowić.Właśnie murarzezakończyli robotę i z czasem będę musiał znalezć Kitowi odpowiedniego lokatora, ale na razie tendom stoi pusty.Urwał, czekając na jej reakcję, ale powiedziała mu wszystko bez słów, samym spojrzeniem.- To może być ryzykowne - zauważyła - ale.-.lepsze to niż nic - dokończył za nią.- Ja zawsze znajdę jakiś powód, żeby tam przyjechać, ale tybędziesz musiała dołączać do mnie sama, potajemnie i w masce.Oczywiście musimy zachowaćostrożność.Przytaknęła, czując, jak jej serce mocno bije, trochę ze strachu, a trochę z wyczekiwania.- Muszę wtajemniczyć Chloris, ale wiem, że mogę jej ufać -stwierdziła.- To i dobrze.No więc.- Och, zróbmy to jak najszybciej! - ponagliła go.Dom przy ulicy Północnej miał niewiele zalet oprócz pięknego widoku z okna na piętrze, którewychodziło prosto na dostojną fasadę Guildhall.Jednak odkąd Marcin wystarał się o podstawowesprzęty, mogli się tam spotykać, kiedy tylko chcieli.Najpierw jednak musieli poczynić szczegółowe przygotowania, które początkowo Anuncjatęśmieszyły, ale które po namyśle uznała za potrzebne.Chloris kupiła dla niej płaszczi maskę w sklepie z używaną odzieżą, w którym notable miasta York nieraz pozbywali się swoichniemodnych strojów.W tym przebraniu obie kobiety docierały konno do gospody na Micklegate,naprzeciw kościoła Zwiętego Marcina.Zostawiały tam konie i dalszą część drogi odbywały pieszo, conapawało hrabinę największą odrazą.Nigdy dotąd nie chodziła piechotą po uliczkach Yorku, które napoziomie chodnika cuchnęły jeszcze bardziej niż z grzbietu konia.Marcin zawsze zjawiał się w domu wcześniej, nadchodząc z innej strony, szczelnie okryty płaszczemi w peruce z włosów jaśniejszych niż jego własne.Jeśli stwierdzał, że wszystko jest w porządku,przywiązywał wstążkę do klamki, co stano-wiło sygnał dla Anuncjaty, że może bez obaw wejść do środka.Chloris oczekiwała swej pani wsalonie na parterze, czytając książkę lub szyjąc, a przy okazji strzegąc wejścia przed nieproszonymigośćmi.- Gdybyśmy się tu spotykali dawniej - zauważyła Anuncjata w trakcie którejś z kolejnych schadzek w sanktuarium" -uważałabym to za wspaniałą przygodę, ale teraz wydaje mi się, że to zubaża nasząmiłość!- Więc co, mamy przestać się tu widywać? - zagadnął Marcin [ Pobierz całość w formacie PDF ]