[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam w tym domu żonę i córkę! Proszę, powiedz mi, żebędą bezpieczne.- Nic nie wiem o ich losie - przyznaje Devon.- Wiem tylko, że.w noc Halloween EmilyMuir zastanie Jacksona Muira z inną kobietą i zabije się, skacząc z Czarciej Skały.- Nie!- Tak.I jej śmierć stanie się początkiem wielu nieszczęść w tym domu.Jackson wcale się niepoprawił.Zamierza otworzyć Otchłań.Chce wykorzystać demony do zdobycia władzy i bogactw, ojakich zawsze marzył.McNutt z nagłym przestrachem ogląda się przez ramię.- Musimy go powstrzymać.To dlatego przybyłeś z przyszłości.Aby nas uratować!- I ciebie - mówi łagodnie Devon, kładąc dłoń na ramieniu McNutta.- Tobie także groziniebezpieczeństwo, Ogdenie.Jednak nie może mu powiedzieć jakie.Po prostu nie jest w stanie opisać, jaka przyszłośćczeka biednego McNutta.Może pózniej.ale nie teraz.- Nie boję się o siebie - mówi Ogden.- Mimo wszystko - dodaje Devon - jeśli zdołamy zapobiec innym tragediom, może uda namsię uratować i ciebie.- Nie boję się o siebie - powtarza Ogden, a jego spojrzenie zdradza przeczucie nadchodzącejśmierci.- Boję się o moją kochaną żonę.i śliczną małą Gigi.To imię kojarzy się z czymś Devonowi. - O twoją córeczkę? Jak ją nazwałeś?Ogden McNutt obdarza go nikłym uśmiechem.- Oczywiście ma na imię Gabrielle, ale nazywamy ją Gigi.Naszą małą Gigi.Gigi.Oczywiście.Tak ma na imię matka Marcusa!Córka Ogdena McNutta dorośnie i będzie matką Marcusa!Zatem Ogden McNutt jest dziadkiem Marcusa! Dlatego na Marcusa spadło przekleństwobestii! Przeszło przez pokolenia na kolejnego męskiego potomka Ogdena!Teraz pytanie brzmi: Od czego się zaczęło i jak można położyć mu kres?Jeszcze jedno wydarzenie z przeszłości, które Devon zamierza zmienić.Jednakże pomimo próśb Devona Miranda nie zamierza się ugiąć.Mówi jej wszystko.Mówi, co się stanie, o samobójczej śmierci Emily, o własnych zmaganiaz Szaleńcem w przyszłości.Ona jednak nie chce słyszeć o nim jednego złego słowa.- Wiem, jacy przebiegli potrafią być czarodzieje Skrzydła Nocy - mówi.- Ojciec i dziadekostrzegali mnie, zanim tu przybyłam.Potraficie mącić ludziom w głowach, żeby nagiąć ich doswojej woli.- Nie, Mirando, żaden prawdziwy czarodziej Skrzydła Nocy nie zrobiłby czegoś takiego.Jednak taki renegat jak Jackson.- To ty, Teddy Bear, kroczysz drogą renegatów! To ty igrasz z apostazją!Devon krzywi się.- Zaczynasz nawet mówić tak jak on! - Nachyla się do niej.- Jak on zamierza to zrobić?Powiedz! Jak chce przekonać Emily, że twoje dziecko jest jej dzieckiem? Odeśle cię potem? Nadalbędzie ją hipnotyzował? - Nic ci nie powiem.- Dziewczyna splata ręce na piersi i mierzy go gniewnym spojrzeniem.- Nie jesteśmy już przyjaciółmi, Teddy Bear.To smutne, lecz prawdziwe, ale tu rozchodzą się naszedrogi.Ostrzegam cię, nie próbuj się wtrącać, bo powiem Jacksonowi o tobie.Sam mnie do tegozmusisz.- Jeśli do tego dojdzie, rzeczywiście wymażę wspomnienia o mnie z twojej pamięci - beznamysłu grozi Devon.- To ty mnie do tego zmusisz.Ona odwraca się na pięcie, gniewnie potrząsając głową, i odchodzi.Devon wzdycha.Jeśli Miranda nie chce ustąpić, będzie musiał spróbować z kimś innym.Kimś, kogo możeuda się namówić, żeby zapobiegł tragedii.Z Jacksonem Muirem.Devon obserwuje go, chroniony przez swoją niewidzialność.Szaleniec znów stoi w środkunocy przed Otchłanią, nic nie mówiąc, tylko patrząc na portal i opierając dłonie o metalowe drzwi.Kiedy już chce się odwrócić i odejść, Devon pojawia się i spotyka renegata w połowie schodów.- Panie - mówi.Jackson spogląda na niego jak na uprzykrzoną muchę.W tych czasach Devon nie jest dlaniego niczym więcej.Tylko irytującym małym owadem.- Czego chcesz, chłopcze?- Chcę porozmawiać o planach dotyczących ceremonii Obdarowania.Jackson wzdycha.- Jest pózno.Jestem zmęczony.Przyjdz do mnie jutro.- Jednak, panie, z samego rana zamierzam spotkać się z pańską małżonką.Gdybym mógłzadać panu jedno pytanie.Jackson przystaje, opiera się o mur i zamyka oczy.Wydaje się taki ludzki, taki wrażliwy, żew tym momencie Devon nie może się go bać.Teraz to po prostu człowiek, zmęczony, może nawet wystraszony - wystraszony tym, co zamierza zrobić.Devon podchodzi bliżej i chrząka.- No cóż, panie, chciałbym wiedzieć, co mam jej powiedzieć o odpowiedzialności związanejz posiadaniem mocy.Szaleniec otwiera czarne oczy i spogląda na Devona.Ten mówi dalej:- Czarodziej Skrzydła Nocy ma służyć światłu, czynić dobro i wyrzec się osobistychkorzyści.Czy tak, panie?Jackson Muir tylko spogląda na niego oczami czarnymi i szklistymi jak ślepia kruka.- Tego zawsze nauczali Opiekunowie - mówi Devon, sam nie wierząc w to, że wygłaszaSzaleńcowi wykład o istocie dobra i zła, o prawości i niegodziwości.- Dobro jest samo w sobienagrodą, a ścieżka chciwości i żądzy wiedzie do apostazji.Taką prawdę zawsze głosili wszyscywielcy mistrzowie Skrzydła Nocy, od Sargona po twojego ojca, wspaniałego Horatia Muira.Jackson zmrużonymi oczami przygląda się Devonowi.Czy on mnie słucha? Czy zdołam do niego trafić? Poruszyć sumienie, które jeszcze ma? Czyzdołam go powstrzymać, skłonić do zmiany planów, na zawsze odmienić bieg historii?Co by się stało, gdyby Jackson Muir naprawdę wyrzekł się zła? Emily żyłaby.Nie doszłobydo kataklizmu, który pewnego dnia miał wstrząsnąć Kruczym Dworem, i Muirowie nie musielibywyrzec się magii.Przybywający tam Devon, zamiast goryczy i zniechęcenia do magii, znalazłbypełen radości dom - w którym uczyłby się korzystać ze swej mocy i poznał swoje dziedzictwo.Albo przerwałaby się ciągłość czasu.Randolph ostrzegał, że tak się stanie, jeśli spróbuję zmienić bieg historii.Jednak Devon musiał podjąć tę próbę.Halloween jest coraz bliżej.- Z mocą Skrzydła Nocy wiąże się odpowiedzialność - ciągnie, przypominając sobie naukiMontaigne'ów, ojca i syna.- Oraz obowiązek. - Sądzisz, że o tym nie wiem, mały Opiekunie?Jackson mówi to cichym, spokojnym, obojętnym głosem, ale w oczach ma gniew.Devonwidzi to.I czuje żar, który czarodziej stara się zgasić.Obezwładniający i parny.Devon przełyka ślinę.- No cóż, ja tylko powtarzam to, czego zamierzam nauczyć pańską żonę.- Moja żona ma wszystkie zalety.Nie musisz uczyć jej tego, co już wie.- Przecież to nasza rola, panie.My, Opiekunowie, uczymy.Nagle Szaleniec wyciąga rękę i łapie Devona za kołnierz koszuli.- Nie potrzebuję nauk - warczy - od takiego chłopca jak ty.Devon opanowuje strach.Teraz Jackson pochyla się nad nim, groznie mierząc czarnymioczami i krzywiąc usta.- Jest w tobie coś, chłopcze - mówi.- Coś, co mi się nie podoba.Do tej pory traktowałem cięjak dokuczliwego, lecz nieważnego owada.Teraz jednak nie podoba mi się twój zapach.Tak samojak skrzywienie twoich ust i błysk w oczach.- Przysuwa się jeszcze bliżej, dysząc Devonowi wtwarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl