[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiedzą, że Morgana odpowiada za twojąśmierć.- Nie.- Mgła pociemniała, a niespokojny smutek wypełnił ruiny zamku.- Któregoś dnia prawdawyjdzie na jaw, ale jeszcze nie teraz.Anna powoli skinęła głową.Miała nadzieję, że odkryje prawdę na temat przeszłości swojego dziadka,ale rozumiała, że niektóre rzeczy były zbyt bolesne, aby o nich mówić głośno.Jakby same słowamogły otworzyć blizny, które lepiej zostawić w spokoju.- Ja.- przerwała pocieszające słowa, gdy zaniepokojona twarz Cezara pojawiła się w jej myślach.Niemal bolesny przymus, żeby dotrzeć do niego, ścisnął jej serce.- Anno, co się dzieje?- To Cezar.Muszę iść.- Tak bardzo pragniesz wrócić do swojego wampira? - spytał duch jej dziadka.Uniosła rękę, aby rozmasować bolącą głową.- Martwi się.Cichy śmiech zabrzmiał w zamku.- Może kiedyś byłbym zły na samą myśl, że moja wnuczka jest partnerką wampira, ale teraz czujęjedynie ulgę, że on zawsze będzie blisko, aby ciebie chronić.Anna upuściła rękę i posłała mu ostrzegające spojrzenie.- Sama całkiem dobrze siebie chronię, dziękuję bardzo.- Moja ukochana Anno.- Mgliste palce czule przebiegły po jej policzku.- Jesteś jeszcze bardziejwyjątkowa, niż mogłem sobie wymarzyć.Poczuła nagłe ukłucie strachu.Coś w jego niskim głosie brzmiało jak pożegnanie.- Czy kiedykolwiek jeszcze się spotkamy? Zamilkł.Wyglądał, jakby słuchał głosu, który tylko on mógł usłyszeć.- Gdy twój los zostanie rozstrzygnięty - odpowiedział.- Do tego czasu nie mogę się mieszać.- O, nie.- Anna zdecydowanie pokręciła głową.-Mam już dość przeznaczenia.Chcę jedynie miłego,spokojnego życia u boku wampira, którego kocham.- Obawiam się, że przeznaczenie jeszcze z tobą nie skończyło - ostrzegł smutnym głosem.- Teraz idźdo niego.Nie jestem z tego świata, ale nawet ja słyszę jego cierpienie.Anna poczuła, że znika z zamku i z tęsknym uśmiechem obserwowała, jak jej dziadek zmienił się wwilka.Nie dbała o to, czego chciało od niej jej przeznaczenie.Wypełniła swój obowiązek i zamierzała odebrać zasłużoną nagrodę.W ramionach swojego wampira.Cezar ukląkł obok dużego łóżka w posiadłości Styk-sa i rękami odgarniał włosy Anny.Levetobserwował nieprzytomną kobietę.Jego delikatne skrzydła drgały z niepokojem, gdy usiłowałodsunąć się od lodowatych fali desperacji, które wysyłał Cezar.Niezdolność do obudzenia Anny głęboko wytrąciła Cezara z równowagi.Chciał zabić kogoś lub coś,aby złagodzić swój ból.Niestety, w tej chwili potrzebował magicznych zdolności gargulca.Cooznaczało, że mógł jedynie spoglądać na tę istotę z lodowatą wściekłością.- I?! - warknął, a Levet skoczył i nerwowo pisnął.Gargulec odchrząknął, usiłując odzyskać głos.- Wydaje mi się, że.jest całkiem zdrowa.Cezar przeklął siarczyście pod nosem.Głaskał Annę delikatnie po policzku, zatrzymując się dłużej naranach,które szpeciły jej piękną skórę.Też wiedział, że była zdrowa.Gdyby nie była, jej rany nie goiłyby się tak szybko.Chciał wiedzieć, dlaczego się nie budzi, mimo że znajdują się daleko od zburzonego zamku Avalon.- Dlaczego jest nadal nieprzytomna? - zapytał szorstko.- Czy to magia? Czy Morgana rzuciła na niązaklęcie?Levet zmarszczył swój pysk i spojrzał z zakłopotaniem.- To wygląda na magię, ale ten zapach.Cezar syknął, słysząc niepewność gargulca.- Jaki zapach, u diabła?- Szałwia.- Co to znaczy?- Naprawdę nie wiem.- A kto będzie wiedział? - warknął wściekły, że traci czas z bezsilnym demonem.Mądrze cofając się o kilka kroków od rozzłoszczonego wampira, Levet usiłował znaleźć odpowiedź,gdy Anna nagle poruszyła się pod palcami Cezara.- Cezarze? - szepnęła cicho.Ulga spłynęła na jego ciało, gdy pochylił swoją głowę i dotknął ustami pulsu bijącego na jej skroni.- Anno - szepnął, pozwalając, aby zapach miodowych fig przeniknął głęboko w jego ciało.- Anno, cosię dzieje?Z trudem podniosła ciężkie powieki.W jej orzechowych oczach błyszczało smutne rozbawienie.- Zostaw biednego Leveta w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Nie wiedzą, że Morgana odpowiada za twojąśmierć.- Nie.- Mgła pociemniała, a niespokojny smutek wypełnił ruiny zamku.- Któregoś dnia prawdawyjdzie na jaw, ale jeszcze nie teraz.Anna powoli skinęła głową.Miała nadzieję, że odkryje prawdę na temat przeszłości swojego dziadka,ale rozumiała, że niektóre rzeczy były zbyt bolesne, aby o nich mówić głośno.Jakby same słowamogły otworzyć blizny, które lepiej zostawić w spokoju.- Ja.- przerwała pocieszające słowa, gdy zaniepokojona twarz Cezara pojawiła się w jej myślach.Niemal bolesny przymus, żeby dotrzeć do niego, ścisnął jej serce.- Anno, co się dzieje?- To Cezar.Muszę iść.- Tak bardzo pragniesz wrócić do swojego wampira? - spytał duch jej dziadka.Uniosła rękę, aby rozmasować bolącą głową.- Martwi się.Cichy śmiech zabrzmiał w zamku.- Może kiedyś byłbym zły na samą myśl, że moja wnuczka jest partnerką wampira, ale teraz czujęjedynie ulgę, że on zawsze będzie blisko, aby ciebie chronić.Anna upuściła rękę i posłała mu ostrzegające spojrzenie.- Sama całkiem dobrze siebie chronię, dziękuję bardzo.- Moja ukochana Anno.- Mgliste palce czule przebiegły po jej policzku.- Jesteś jeszcze bardziejwyjątkowa, niż mogłem sobie wymarzyć.Poczuła nagłe ukłucie strachu.Coś w jego niskim głosie brzmiało jak pożegnanie.- Czy kiedykolwiek jeszcze się spotkamy? Zamilkł.Wyglądał, jakby słuchał głosu, który tylko on mógł usłyszeć.- Gdy twój los zostanie rozstrzygnięty - odpowiedział.- Do tego czasu nie mogę się mieszać.- O, nie.- Anna zdecydowanie pokręciła głową.-Mam już dość przeznaczenia.Chcę jedynie miłego,spokojnego życia u boku wampira, którego kocham.- Obawiam się, że przeznaczenie jeszcze z tobą nie skończyło - ostrzegł smutnym głosem.- Teraz idźdo niego.Nie jestem z tego świata, ale nawet ja słyszę jego cierpienie.Anna poczuła, że znika z zamku i z tęsknym uśmiechem obserwowała, jak jej dziadek zmienił się wwilka.Nie dbała o to, czego chciało od niej jej przeznaczenie.Wypełniła swój obowiązek i zamierzała odebrać zasłużoną nagrodę.W ramionach swojego wampira.Cezar ukląkł obok dużego łóżka w posiadłości Styk-sa i rękami odgarniał włosy Anny.Levetobserwował nieprzytomną kobietę.Jego delikatne skrzydła drgały z niepokojem, gdy usiłowałodsunąć się od lodowatych fali desperacji, które wysyłał Cezar.Niezdolność do obudzenia Anny głęboko wytrąciła Cezara z równowagi.Chciał zabić kogoś lub coś,aby złagodzić swój ból.Niestety, w tej chwili potrzebował magicznych zdolności gargulca.Cooznaczało, że mógł jedynie spoglądać na tę istotę z lodowatą wściekłością.- I?! - warknął, a Levet skoczył i nerwowo pisnął.Gargulec odchrząknął, usiłując odzyskać głos.- Wydaje mi się, że.jest całkiem zdrowa.Cezar przeklął siarczyście pod nosem.Głaskał Annę delikatnie po policzku, zatrzymując się dłużej naranach,które szpeciły jej piękną skórę.Też wiedział, że była zdrowa.Gdyby nie była, jej rany nie goiłyby się tak szybko.Chciał wiedzieć, dlaczego się nie budzi, mimo że znajdują się daleko od zburzonego zamku Avalon.- Dlaczego jest nadal nieprzytomna? - zapytał szorstko.- Czy to magia? Czy Morgana rzuciła na niązaklęcie?Levet zmarszczył swój pysk i spojrzał z zakłopotaniem.- To wygląda na magię, ale ten zapach.Cezar syknął, słysząc niepewność gargulca.- Jaki zapach, u diabła?- Szałwia.- Co to znaczy?- Naprawdę nie wiem.- A kto będzie wiedział? - warknął wściekły, że traci czas z bezsilnym demonem.Mądrze cofając się o kilka kroków od rozzłoszczonego wampira, Levet usiłował znaleźć odpowiedź,gdy Anna nagle poruszyła się pod palcami Cezara.- Cezarze? - szepnęła cicho.Ulga spłynęła na jego ciało, gdy pochylił swoją głowę i dotknął ustami pulsu bijącego na jej skroni.- Anno - szepnął, pozwalając, aby zapach miodowych fig przeniknął głęboko w jego ciało.- Anno, cosię dzieje?Z trudem podniosła ciężkie powieki.W jej orzechowych oczach błyszczało smutne rozbawienie.- Zostaw biednego Leveta w spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]