[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasiać we dworze waśń, podejrzenie, pobożną królowę usunąć, którą zaopiekunkę i orędowniczkę uważano celem było dla księdza Petrka.Opat Aron nazajutrz wyjechał był do jednego z podległych mu pomniejszychklasztorków, które wówczas zakładali możni.Spodziewano się powrotu króla.W czasie niebytności powiernika duchownego, ksiądz Petrek miał dobrązręczność docisnąć się do niego i gdyby się udało rzucić jakie ziarnko, co bykiełkowało w przyszłości.Czekał więc niecierpliwie ażeby król z Gniezna powrócił, a modlił się o to, abyopata z sobą nie przywiózł lub by go ten nie uprzedził do Poznania.Prośby te zostały wysłuchane, następnego wieczora król w licznym orszaku,weselszy, niż wyjechał, rad, że syna ulubionego zobaczy, stawił się na gród nadCybiną.Ciche dworce natychmiast nowym życiem zakipiały.Co żyło, ruszyło przeciw panu i na jego posługi.Rozjaśniły się lica, Bolesław powracał dobrej myśli. Ksiądz Petrek już przez swoich wiedział, że w Gnieznie narada była pańskiejdrużyny, że zgodzili się na to wszyscy, iż król uroczyście koronowanym byćpowinien, że wszelkimi sposoby o koronę, choćby ofiarą największą, starać siębyło potrzeba.Wieczora tego król był tak otoczony i domownikami, i rodziną, i posłami,którzy tu nań czekali, iż się doń docisnąć było prawie niepodobieństwem.Gdy król do dworca się zbliżał, złożyło się jakoś tak dziwnie, iż nim oprzyjezdzie dowiedziała się i wyjść mogła na spotkanie królowa Emmilda, jużOda miała wiadomość o powrocie króla i pierwsza w przedsienie powitać gowybiegła.Król się rozśmiał do niej rzucając na nią ognistym wejrzeniem, bo namiętnościswych, niestety nigdy nie nawykł był hamować.Wybiegnięcie to naprzeciw Bolesława wkraczało niejako w prawa królowej imogło gniew jej choć cichy, milczący, wywołać, markgrafówna więc Oda nieczekając, aż się pani ukaże, skinęła tylko królowi, dała mu znak jakiś i skryła sięnatychmiast.We dworze to postrzeżono jednakże i głowami potrząsano.Król, gdy się ukazała Emmilda, niemniej ją z wielką czułością i poszanowaniempowitał.Oda kusiła go po szatańsku, a swawolnego i nawykłego chuciom puszczać cugleczłowieka łatwo było jej pociągnąć, nie zmniejszało to jednak czci Bolesławadla niewiasty, którą i on, i duchowieństwo, i wszyscy za świętą niemal uważali.Korzył się przed nią i sromał król, a im się czuł winniejszym, tympowolniejszym okazywał się dla niej.Duchowieństwo, szczególniej opat Aron, nieraz z tym sumieniem szukającymwybiegów różnych, aby się oczyściło niemałe trudności mieli.Każdy grzech jawniejszy sowitymi dary opłacał król dla kościołów lub pokutąjakąś, a nazajutrz znowu weń wpadał.Chrześcijaństwo z duchem swym całym, ze znaczeniem głębszym, nie tylkojemu, lecz większej części europejskich władców i najprzedniejszego rycerstwaobcym było.Formy jego zewnętrzne ledwie im dostępnymi być mogły.Oświata w ogóle w X i XI wieku, z wyjątkiem duchowieństwa i klasztorów,stała bardzo nisko.Z wolna usiłowano krzewić wiarę, wiele przebaczając zrazu tym, co jąprzyjmowali i przykładem swym lud wiedli.Ksiądz Petrek czyhający na króla dnia tego nie mógł doń dostąpić, nie byłopowodu, a prócz tego nadziei, aby z nim sam na sam mówić miał zręczność.Nazajutrz rosła obawa, ażeby opat Aron nie nadjechał bo wówczas ksiądz Petreknie miałby nawet pozoru do nastręczania się panu.Harno przyszedł wedle zwyczaju donieść księdzu, że król wrócił weselszy, że uwieczerzy wesołych nawet do zbytku, przy niewiastach, żartów sobie pozwalał, tak, że oprócz Ody, co się ich nie lękała i przyjmowała je uśmiechem, inne oczysobie zakrywać musiały.Różnych tego rodzaju plotek dosyć przyniósłszy swemu duchownemuopiekunowi, Harno także oznajmił, że król nazajutrz na przedsieni dworcaprzypatrywać się ma, jak Niemiec pewien z młodym Sądkiem, sławnymsiłaczem, o lepsze się potykać w podwórzu będą.Gonitwy takie i rodzaje turniejów odbywały się za każdym przybyciemcesarzów do Quedlinburga, Dziewina, Rieseburga, Akwizgranu.Występowali w nich najdzielniejsi, król sam nawet, gdy młodszym był, nieraz wnich uczestniczył i u siebie je też mieć lubił, a zwycięzców sam nagradzał.Gdy się podobne trafiało widowisko, dwór cały, męski i niewieści, pachołkowiei czeladz zalegali podwórce.ciekawi byli wszyscy.Duchowieństwu też wzbronionym nie było przypatrywać się popisom dzielnościrycerskiej, na której stał świat ówczesny.Ksiądz Petrek zamierzył więc sobie ustawić się tak, gdzieś blisko Bolesława,aby mu wpaść w oczy i korzystając z chwili, wciągnąć go w rozmowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl