[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zach podbiegł i wylądował pupą na wskazanym miejscu.Popcorn pofrunął wewszystkie strony.Brady powstrzymał ostrą naganę, którą miał na końcu języka.Obiecał Zachowi, żebędą się dobrze bawić i postanowił dotrzymać obietnicy.Zastanawiał się, czy syn gosprawdza, podejrzewając, że przy najmniejszej prowokacji znów stanie się gderliwy.Chłopiecbardzo chciał odzyskać swojego rozrywkowego tatę sprzed śmierci Karen, ale Bradyrozumiał, że nie może udawać.Roześmiał się i pozbierał ziarenka kukurydzy z kolan.- Przypomnij mi, żebym nie prosił cię o coś do picia.- O rany, zapomniałem - zawołał Zach, położył miskę na kolanach Brady ego ipoderwał się.- Nie zaczynaj beze mnie.- Pognał do kuchni.Zmiech sprawił Brady emu przyjemność.Był ze swoim synem i uszczęśliwiał go.Tojuż było coś.Przymknął metalową pokrywę włazu nad tą ciemnością w swojej duszy, która złatwością mogła się rozprzestrzenić i stłumić każdą radość.Uchylał ją wielokrotnie,zamieniając potencjalnie radosne momenty w użalanie się nad sobą.Zawsze gdy przywołanieobecności Karen przychodziło z łatwością, kiedy było jasne, że dzięki niej chwila byłabypiękniejsza, miałaby w sobie więcej życia - widmo nieobecności żony wkraczało doświadomości Brady ego.Ze względu na Zacha nauczył się odsuwać je od siebie.Naukaprzyszła mu z bólem, ale inaczej straciłby Zacha.Zach krzyknął coś z kuchni.- Co? - zawołał Brady.- Chcesz pepsi, sprite a czy piwo korzenne?- Mountain dew.- Nie ma.Pepsi, sprite czy piwo korzenne?- Dr pepper. Zach wrócił z dwiema puszkami.- Proszę, dr pepper dla ciebie - powiedział, podając Brady emu pepsi.- O, dziękuję.To mój ulubiony smak.Zach otworzył swoją puszkę sprite a, postawił ją na stoliku i wziął od Brady egomiskę z popcornem.- Przedstawienie czas zacząć! - zakomenderował.Brady podniósł pilot i ekran menu zmienił się w ostrzeżenie FBI przed piractwem.Zach oparł się o jego ramię i skinął głową w stronę telewizora.- Ty to robisz? - zapytał.Garść popcornu zniknęła w jego ustach.- Nie, ktoś inny ściga tych złych piratów.Dla mnie są o wiele za grozni.- Nagarnąłdłonią trochę prażonej kukurydzy.- Założę się, że mają mnóstwo filmów za darmo.Ci, co ich ścigają.- Pewnie tak, ale wtedy muszą sami siebie zaaresztować.Coco wbiegł do pokoju, merdając wesoło ogonem.Stając na dywanie przedtelewizorem, zwrócił na Brady ego i Zacha swój pyszczek z wyłupiastymi ślepiami iwywieszonym jęzorem w nadziei, że skapnie mu parę ziarenek.Zach rzucił zwierzakowikilka ponad stołem.Pies pochłonął je, a jego puszysty ogon podrygiwał do wtóru.Kiedy zdałsobie sprawę, że na nic więcej nie może liczyć, obrócił się w kółko i położył się na dywanie.W ciągu pięciu minut Brady razem z Zakiem zaśmiewali się ze zwariowanejkreskówki.Chłopiec przysuwał się do ojca coraz bliżej, aż całkiem przywarł do jego boku,kładąc rękę na jego ramieniu.Miska wciąż do połowy napełniona popcornem spoczywałabezpiecznie w zgięciu nóg Zacha.Brady chciał do niej sięgnąć, ale zdał sobie sprawę, że tozburzyłoby pozycję, w której się ułożyli, a wolał nigdy więcej nie zjeść popcornu niż tozrobić.Zmiech Brady ego urwał się nagle, kiedy mężczyzna usłyszał jakiś odgłosniepochodzący z telewizora.Głuchy łomot, jakby coś na zewnątrz upadło na ziemię.Zach nieprzestawał chichotać z niezdarnych wybryków Shaggy ego, a Brady prawie już się do niegoprzyłączył, gdy doszedł go odgłos drapania.Coco podniósł głowę i postawił uszy.- Nie wchodz tam! - krzyknął Zach w stronę telewizora.- Dlaczego oni zawszewchodzą w najciemniejsze i najstraszniejsze miejsca?Coco skoczył na cztery łapy.Wpatrywał się w ciemny korytarz prowadzący dokuchni.Niski warkot psa dotarł do uszu Brady ego przez odgłosy śmiechu na filmie.Cococofnął się, zerknął szybko na mężczyznę, a potem znów na korytarz.- Tato? - Zach patrzył na niego.- Co się stało? - Ciii.- Delikatnie odsunął Zacha i wstał.Chłopiec sięgnął po pilota, zapewne żebywyłączyć głos telewizora, ale Brady chwycił go za rękę.- Poczekaj chwilę - szepnął.Przezodgłosy telewizora nic nie mógł usłyszeć, ale instynkt podpowiedział mu, że lepiej niewyłączać dzwięku.Przypomniał sobie o swoich pistoletach - jednym w sypialni, drugim w kuchni.Obazamknięte były w sejfach z kodem linii papilarnych.Dotyk jego dłoni szybko by je otworzył.Ale oba były daleko.Coco zaczął skomleć, nieustannie spoglądając na niego wyczekująco i jednocześnieobserwując korytarz.W końcu miał dość i pognał w stronę suszarni, gdzie małe drzwiczki dlapsa otwierały mu drogę ucieczki z domu.Brady też to poczuł.Coś nadchodziło.Nie spuszczając oka z zaciemnionegokorytarza, odsunął miskę popcornu z kolan Zacha i złapał chłopca pod ramię.- Chodz - wyszeptał.Przyciągnął syna do siebie i oprowadził go wokół stołu.Suszarnia miała również drzwi zewnętrzne dla ludzi.Ruszyli na palcach w jej stronę.Bradysięgnął po przypięty do paska telefon, który był teraz tak mały, że często o nim zapominał.Jedną ręką otworzył klapkę i wstukał kciukiem numer 911.- Centrala alarmowa 911.Jakiej pomocy pan potrzebuje?Brady szepnął- W moim domu jest włamywacz.Przyjeżdżajcie szybko.- Podał adres.- Czy może pan.Zatrzasnął klapkę telefonu i wrzucił go do kieszeni.Zbliżali się do drzwi.Z drugiejstrony dobiegło ich przeciągłe skowyczenie, które nagle się urwało.Zamarli.Wyraznie był toCoco.Zach rzucił się do drzwi.- Co.- zaczął wołać.Brady przycisnął dłoń do ust chłopca i przyciągnął go bliżej.Ostry zapach zwierząt uderzył Brady ego jak gwałtowny podmuch wiatru.Wiedziałjuż.Błyskawicznie odwrócił głowę, spodziewając się zobaczyć psy-wilki sadzące w ichstronę korytarzem.Nic nie zobaczył.a potem tylko poruszające się cienie.Brady rzucił się przez drzwi suszarni do jedynego innego wyjścia po przeciwległejstronie pomieszczenia, schodów do piwnicy.Popychając Zacha o kilka stopni przed sobą ipodtrzymując go za ramię, żeby nie upadł, Brady zamknął za sobą drzwi.Szybko.Cicho.- Biegnij, biegnij - szepnął ostro do Zacha i puścił chłopca.Ten popędził po schodachzwinnie, pewnie i zadziwiająco cicho. Drzwi piwnicy wyposażone były w rygiel zamykany od zewnątrz na klucz, żeby Zachnie mógł go otworzyć, kiedy był małym dzieckiem.%7łeby zapobiec przypadkowemuzamknięciu kogoś w domu, z drugiej strony otwierany był za pomocą dzwigni.Bradyodryglował drzwi i zszedł po schodach.Poruszał się wolniej niż Zach, ale równie cicho.Zejście na betonową podłogę piwnicy zajęło mu kilka sekund, w tym samym czasie chłopieczdążył już otworzyć drzwi do swojej kryjówki.Zach przekroczył próg pomieszczenia, obróciłsię i spojrzał na ojca rozszerzonymi, wilgotnymi oczami.Brady zatrzymał się w pół drogi do niewielkiego pomieszczenia we wnęce.To na nic, pomyślał.Psy ich wyczują.Co.co zrobić? Jego oczy strzelały to tu, totam.Pralka, suszarka, piecyk do wody, metalowe półki zastawione puszkami farby, środkamiczyszczącymi i.Dostrzegł kadz smaru, który stosował do przegubów krzyżowych swojegoSUV-a.Gdyby się rozebrali i pokryli smarem - czy to zamaskuje ich zapach? Przypomniałsobie zajęcia w akademii, które miały na celu zaznajomienie agentów ze sposobamiwykorzystania psów do śledzenia i obrony.Instruktor powiedział, że psi węch jest milion razyczulszy niż ludzki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl