[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze znałwielu skądinąd atrakcyjnych mężczyzn.to uczucie.Zawiodło go ono do niejednego ustronnego, niebezpiecznego,- Na przykład Briana Harrisa?cudownie pięknego zakątka,- Brian jest wykształcony, dobrze wychowany, bogaty, bystry i seksowShelley zamrugała oczami i powróciła do rzeczywistości.ny jak diabli.- Podobała ci się Sahara? - spytał cicho.- No więc?- Tak.Jest w niej piękno, które.- Po prostu nie jest w moim typie.Nie wystarczy mu do szczęścia jednaUrwała i wyciągnęła rękę w bezradnym geście.Nie potrafiła słowamikobieta.Często spotyka się takich mężczyzn.wyrazić uczuć, jakie budziła w niej Sahara.- Wieczne małolaty.- Tak - odezwał się szeptem Cain.- Krajobrazy duszy.- Co takiego?Shelley zaskoczona raz jeszcze łatwością, z jaką Cain odgadywał jej uczu- To cecha małolatów.Dorośli mężczyzni wiedzą zbyt dużo o sobie sacia, wpatrywała się w niego bez słowa.Potem zorientowała się, że końce jejmych, o życiu i o kobietach, by pozwolić, żeby rządziły nimi hormony.palców spoczywają w jego dłoni.Zatopiona we wspomnieniach bezwiednieJedna z gładkich, ciemnych brwi Shelley uniosła się z powątpiewaniem.wyciągnęła ku niemu rękę, pragnąc instynktownie znalezć się w kręgu jego- Dość nietypowy pogląd.serdeczności, jego życia.Cain wzruszył ramionami.Krajobrazy duszy.- Podzielają go wszyscy dorośli mężczyzni, jakich znam.Szybko cofnęła rękę, zatrwożona głębią tego, co ich łączyło.Shelley otwierała już usta, żeby odpowiedzieć, gdy zjawił się kelner.To przelotny ptak.Chętnie skorzysta z tego, co mogę mu zaofiarować.Przez pewien czas rozmowa obracała się wokół jedzenia.Potem odfrunie.Kiedy Cain ni stąd ni zowąd dał Shelley krewetkę do spróbowania, chwyNie zamierza mnie skrzywdzić, ale zniszczy wszystko, co z takim truciła ją wargami z jego widelca, zanim zdała sobie sprawę z intymności tegodem zbudowałam.Nie da się utrzymać równocześnie włóczykija i domu.gestu.Przypomniało jej się nagle dzieciństwo, kiedy rodzice ze śmiechemA dom był wszystkim, co Shelley posiadała.częstowali się nawzajem kęskami ze swoich talerzy.Nawet w obozie na puOpanowała się, ujęła ponownie widelec i zmieniła temat rozmowy.styni, gdy wszyscy jedli to samo: daktyle, figi i chleb, podsuwali jedno dru- Ile miałeś lat, kiedy wyruszyłeś na pierwszą samodzielną wyprawę? -giemu kawałeczki swoich porcji.zadała neutralne pytanie.- Gdzie przebywasz myślami? - spytał cicho.Cain wpatrywał się w swoją rękę, której dotknęła Shelley.Powoli zaci- W Tinrhert Hamada, we wschodniej części Sahary.snął dłoń, jakby chciał zatrzymać ciepło ich bliskości.Kiedy się jednak ode- W Algierii?zwał, jego głos był równie rzeczowy i obojętny jak głos Shelley, mimo że- Tak - uśmiechnęła się lekko.- Wolę nazwy geograficzne od terminówgłód przeorywał mu duszę ostrymi pazurami.geopolitycznych.Pewnie odziedziczyłam to po tacie-naukowcu.- Ruszyłem w świat zaraz po ukończeniu college'u- odparł.- Praco- A dlaczego przypomniało ci się nagle Morze Piasku?wałem dla kompanii dokonującej wyceny złóż mineralnych, póki się nie oże- Przez jedzenie z twojego widelca.Mama i tata bez przerwy tak sięniłem.Mojej żony nie pociągały podróże, więc zostałem w domu.-1 wcale ci to nie odpowiadało?zachowywali.- Było to bardzo kształcące doświadczenie.- Podsuwali sobie nawzajem różne kąski?- Czyżby?Shelley skinęła głową.Oczy miała nieprzytomne, wpatrzone w przeszłość.- Ajakże.Dowiedziałem się, że nieobecność męża wcale nie zmuszaWidziała wyraznie niewiarygodnie rozległą przestrzeń, zwaną Morzem Piażony do wiarołomstwa, a jego bliskość nie stanowi gwarancji jej wiernościsku, na której mogły przetrwać tylko organizmy najsilniejsze i nąjprzemyśl-małżeńskiej.niejsze.Nadal od czasu do czasu nawiedzało Shelley wspomienie tej suroShelley nie wiedziała, co powiedzieć.wej, wspaniałej krainy.Morze piasku sięgające złotymi falami aż po linię horyzontu, poruszane - Nie były to całkiem zmarnowane lata- wyjaśnił.- Założyłem wtedywłasne przedsiębiorstwo.wiatrem diuny, na których aksamitne cienie kładły się jak tygrysie pręgi.I milczenie - milczenie bezkresne jak sama pustynia.Nieziemska cisza, któ-- 71-- 70-Shelley odruchowo podsunęła mu kęs ryby, który właśnie nabijała naShelley otworzyła usta, by spytać go o to przedsiębiorstwo, i zupełniewidelec.Cain rozchylił wargi, a potem gładko ściągnął nimi rybę z zębównieoczekiwanie zapytała o coś całkiem innego.widelca.Shelley poczuła lekki, drażniący zmysły opór, gdy wyciągała mu- Kochałeś ją?widelec z ust.Srebro lśniło, wylizane do czysta, a oczy Caina wpatrywały- Byłem zbyt młody, by dostrzegać różnicę między pożądaniem a miłosię w nią.ścią.A ty go kochałaś?- Twój tata miał rację - powiedział gardłowym głosem.- Kogo?- Pod jakim względem?- Mężczyznę, z powodu którego nienawidzisz włóczykijów.- Z damskiego widelca lepiej smakuje.Shelley powoli, bardzo dokładnie żuła kawałek łososia.%7łałowała, że-Cain!.poruszyła temat miłości, małżeństwa i wędrujących po świecie mężczyzn.- To była tylko rzeczowa obserwacja.Widzisz teraz, że twój tata i jaMusiała jednak odpowiedzieć na pytanie Caina.mamy podobne upodobania.Może to zapiszesz w swoim notesie?On przecież odpowiedział na jej pytanie.Nagle Shelley poczuła się osaczona, przerażona i wściekła.- Wtedy sądziłam, że go kocham.- Jeszcze nie obiecałam, że na pewno zajmę się twoim domem.Maminnej roboty po uszy!- A teraz?yrenice Caina rozszerzyły się tak, że jego oczy ściemniały.Więcej w nich- Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba dwojga ludzi, by powstałbyło stali niż srebra.rodzinny dom.Jemu się zdawało, że będę szczęśliwa bawiąc się w panią- Musisz zająć się moim domem - oświadczył stanowczo.domu, gotując obiadki i strojąc dzieci jak lalki.- Czemuż to?- Mieliście dzieci?- Bo ja potrzebuję domu, a ty pragniesz go dla mnie stworzyć,- Nie.Z początku mówiłam sobie, że chcę najpierw ukończyć studia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Dobrze znałwielu skądinąd atrakcyjnych mężczyzn.to uczucie.Zawiodło go ono do niejednego ustronnego, niebezpiecznego,- Na przykład Briana Harrisa?cudownie pięknego zakątka,- Brian jest wykształcony, dobrze wychowany, bogaty, bystry i seksowShelley zamrugała oczami i powróciła do rzeczywistości.ny jak diabli.- Podobała ci się Sahara? - spytał cicho.- No więc?- Tak.Jest w niej piękno, które.- Po prostu nie jest w moim typie.Nie wystarczy mu do szczęścia jednaUrwała i wyciągnęła rękę w bezradnym geście.Nie potrafiła słowamikobieta.Często spotyka się takich mężczyzn.wyrazić uczuć, jakie budziła w niej Sahara.- Wieczne małolaty.- Tak - odezwał się szeptem Cain.- Krajobrazy duszy.- Co takiego?Shelley zaskoczona raz jeszcze łatwością, z jaką Cain odgadywał jej uczu- To cecha małolatów.Dorośli mężczyzni wiedzą zbyt dużo o sobie sacia, wpatrywała się w niego bez słowa.Potem zorientowała się, że końce jejmych, o życiu i o kobietach, by pozwolić, żeby rządziły nimi hormony.palców spoczywają w jego dłoni.Zatopiona we wspomnieniach bezwiednieJedna z gładkich, ciemnych brwi Shelley uniosła się z powątpiewaniem.wyciągnęła ku niemu rękę, pragnąc instynktownie znalezć się w kręgu jego- Dość nietypowy pogląd.serdeczności, jego życia.Cain wzruszył ramionami.Krajobrazy duszy.- Podzielają go wszyscy dorośli mężczyzni, jakich znam.Szybko cofnęła rękę, zatrwożona głębią tego, co ich łączyło.Shelley otwierała już usta, żeby odpowiedzieć, gdy zjawił się kelner.To przelotny ptak.Chętnie skorzysta z tego, co mogę mu zaofiarować.Przez pewien czas rozmowa obracała się wokół jedzenia.Potem odfrunie.Kiedy Cain ni stąd ni zowąd dał Shelley krewetkę do spróbowania, chwyNie zamierza mnie skrzywdzić, ale zniszczy wszystko, co z takim truciła ją wargami z jego widelca, zanim zdała sobie sprawę z intymności tegodem zbudowałam.Nie da się utrzymać równocześnie włóczykija i domu.gestu.Przypomniało jej się nagle dzieciństwo, kiedy rodzice ze śmiechemA dom był wszystkim, co Shelley posiadała.częstowali się nawzajem kęskami ze swoich talerzy.Nawet w obozie na puOpanowała się, ujęła ponownie widelec i zmieniła temat rozmowy.styni, gdy wszyscy jedli to samo: daktyle, figi i chleb, podsuwali jedno dru- Ile miałeś lat, kiedy wyruszyłeś na pierwszą samodzielną wyprawę? -giemu kawałeczki swoich porcji.zadała neutralne pytanie.- Gdzie przebywasz myślami? - spytał cicho.Cain wpatrywał się w swoją rękę, której dotknęła Shelley.Powoli zaci- W Tinrhert Hamada, we wschodniej części Sahary.snął dłoń, jakby chciał zatrzymać ciepło ich bliskości.Kiedy się jednak ode- W Algierii?zwał, jego głos był równie rzeczowy i obojętny jak głos Shelley, mimo że- Tak - uśmiechnęła się lekko.- Wolę nazwy geograficzne od terminówgłód przeorywał mu duszę ostrymi pazurami.geopolitycznych.Pewnie odziedziczyłam to po tacie-naukowcu.- Ruszyłem w świat zaraz po ukończeniu college'u- odparł.- Praco- A dlaczego przypomniało ci się nagle Morze Piasku?wałem dla kompanii dokonującej wyceny złóż mineralnych, póki się nie oże- Przez jedzenie z twojego widelca.Mama i tata bez przerwy tak sięniłem.Mojej żony nie pociągały podróże, więc zostałem w domu.-1 wcale ci to nie odpowiadało?zachowywali.- Było to bardzo kształcące doświadczenie.- Podsuwali sobie nawzajem różne kąski?- Czyżby?Shelley skinęła głową.Oczy miała nieprzytomne, wpatrzone w przeszłość.- Ajakże.Dowiedziałem się, że nieobecność męża wcale nie zmuszaWidziała wyraznie niewiarygodnie rozległą przestrzeń, zwaną Morzem Piażony do wiarołomstwa, a jego bliskość nie stanowi gwarancji jej wiernościsku, na której mogły przetrwać tylko organizmy najsilniejsze i nąjprzemyśl-małżeńskiej.niejsze.Nadal od czasu do czasu nawiedzało Shelley wspomienie tej suroShelley nie wiedziała, co powiedzieć.wej, wspaniałej krainy.Morze piasku sięgające złotymi falami aż po linię horyzontu, poruszane - Nie były to całkiem zmarnowane lata- wyjaśnił.- Założyłem wtedywłasne przedsiębiorstwo.wiatrem diuny, na których aksamitne cienie kładły się jak tygrysie pręgi.I milczenie - milczenie bezkresne jak sama pustynia.Nieziemska cisza, któ-- 71-- 70-Shelley odruchowo podsunęła mu kęs ryby, który właśnie nabijała naShelley otworzyła usta, by spytać go o to przedsiębiorstwo, i zupełniewidelec.Cain rozchylił wargi, a potem gładko ściągnął nimi rybę z zębównieoczekiwanie zapytała o coś całkiem innego.widelca.Shelley poczuła lekki, drażniący zmysły opór, gdy wyciągała mu- Kochałeś ją?widelec z ust.Srebro lśniło, wylizane do czysta, a oczy Caina wpatrywały- Byłem zbyt młody, by dostrzegać różnicę między pożądaniem a miłosię w nią.ścią.A ty go kochałaś?- Twój tata miał rację - powiedział gardłowym głosem.- Kogo?- Pod jakim względem?- Mężczyznę, z powodu którego nienawidzisz włóczykijów.- Z damskiego widelca lepiej smakuje.Shelley powoli, bardzo dokładnie żuła kawałek łososia.%7łałowała, że-Cain!.poruszyła temat miłości, małżeństwa i wędrujących po świecie mężczyzn.- To była tylko rzeczowa obserwacja.Widzisz teraz, że twój tata i jaMusiała jednak odpowiedzieć na pytanie Caina.mamy podobne upodobania.Może to zapiszesz w swoim notesie?On przecież odpowiedział na jej pytanie.Nagle Shelley poczuła się osaczona, przerażona i wściekła.- Wtedy sądziłam, że go kocham.- Jeszcze nie obiecałam, że na pewno zajmę się twoim domem.Maminnej roboty po uszy!- A teraz?yrenice Caina rozszerzyły się tak, że jego oczy ściemniały.Więcej w nich- Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że trzeba dwojga ludzi, by powstałbyło stali niż srebra.rodzinny dom.Jemu się zdawało, że będę szczęśliwa bawiąc się w panią- Musisz zająć się moim domem - oświadczył stanowczo.domu, gotując obiadki i strojąc dzieci jak lalki.- Czemuż to?- Mieliście dzieci?- Bo ja potrzebuję domu, a ty pragniesz go dla mnie stworzyć,- Nie.Z początku mówiłam sobie, że chcę najpierw ukończyć studia [ Pobierz całość w formacie PDF ]