[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stevie nie miała już ciała; wydawało jej się, że jest utkana z samego światła i waży nie więcejniż piórko na wietrze.Nie było w tym niczego strasznego i ze zdziwieniem stwierdzała, żewcale się nie boi -a przynajmniej nie płacze.Nie opierała się, bo coś jej podpowiadało, żeopór to coś złego.A poza tym dobrze było dryfować w tym błękicie i odpoczywać.Odpoczywać i śnić; bo była już przekonana, że znalazła się w miejscu, gdzie żyją sny, i że tesny znajdą ją, jeśli tylko nie będzie próbowała się opierać.Zasnęła pośród omywających ją błękitnych prądów i pierwsze sny przyszły podpostacią Groszka; mama i tata dosiadali już tego złotego konia i nawoływali, żeby cieszyła sięwraz z nimi długim dniem w krainie, gdzie nie ma smutku, tylko błękitne niebo i słońce.Ciało Stevie przewróciło się do tyłu i uderzyło o podłogę.Błękitna pulsująca kulawysunęła się z zastygłych rączek i wtoczyła pod łóżko, gdzie powoli przygasła i na powrótstała się zupełnie czarna. 11.Transformacja- Nie wiem, co mi pan tu próbuje wciskać - fuknęła Jessie.-Ale to na pewno nie byłmeteoryt.Wiecie to równie dobrze jak ja.Matt Rhodes uśmiechnął się nieznacznie i zapalił papierosa.Siedział naprzeciwkoJessie w głębi kafejki Pod %7łelazną Podkową przy Celeste Street.Knajpka była mała, aleschludna, o ścianach ozdobionych - a jakżeby inaczej! - końskimi podkowami.Obrusy wczerwoną kratę na stolikach, czerwone winylowe krzesełka.Specjalność zakładu stanowił bigbeef burger, siekany kotlet z wypalonym na skórce znakiem firmowym w kształcie podkowy;jego nie dojedzone resztki leżały teraz na talerzu przed Rhodesem.- No dobrze, pani Hammond - powiedział Rhodes, zaciągając się papierosem.-Proszę mi zatem powiedzieć, co to było.Jessie wzruszyła ramionami.- A niby skąd mam wiedzieć? Nie jestem z sił powietrznych.- Nie, ale wygląda na to, że dosyć dobrze przyjrzała się pani obiektowi.Proszę więc oopinię.Do stolika podeszła Sue Mullinax, szerokobiodra, przesadnie umalowanagrubokoścista blondyna, o dziecięco łagodnych, brązowych oczach, i dolała obojgu kawy zdzbanka.Przed dziesięciu laty Sue była liderką dziewczęcego zespołu dopingującego wszkole średniej Prestona.Ciągnął się za nią zapach tanich perfum.- To była jakaś maszyna - wyrzuciła z siebie lessie, kiedy Sue oddaliła się nabezpieczną odległość.- Może jakiś tajny typ samolotu.Coś takiego jak bombowce Stealth.Rhodes parsknął śmiechem.- Moja pani, za dużo się pani naczytała powieści szpiegowskich! A zresztą wszystkiewróble na dachu ćwierkają teraz stealthach; to już nie jest żadna tajemnica.- Jeśli nie stealth, to coś równie ważnego - ciągnęła z uporem lessie.- Widziałamkawałek tego czegoś, pokryty dziwnymi symbolami.Przypominały japońskie znaki.A raczejkombinację japońskich i rosyjskich.Z angielskim na pewno nie miały nic wspólnego.I co panna to?Uśmiech rozciągający wargi Rhodesa zgasł.Spojrzał w okno, prezentując lessie swójjastrzębi profil.Nieopodal, pośrodku parku Prestona, stał wciąż helikopter otoczonywianuszkiem gapiów.Kapitan Gunniston siedział przy barku, popijał kawę i opędzał się odpytań Cecil Thorsby, brzuchatej kucharki i zarazem właścicielki lokalu. - Wróćmy lepiej do mojego pierwszego pytania - odezwał się po chwili pułkownik.-Chciałbym się w końcu dowiedzieć, co uszkodziło pani pick-upa.- A ja chciałabym się wreszcie dowiedzieć, co tu spadło.-Postanowiła sobie, że niepowie nic o czarnej kuli, dopóki nie uzyska odpowiedzi na kilka dręczących ją pytań.Steviechyba nic ze strony kuli nie zagraża, a więc nie ma pośpiechu z ujawnianiem jej istnienia.Rhodes westchnął i spojrzał na nią twardo spod lekko przymrużonych powiek.- Proszę pani, nie wiem, za kogo pani się uważa, ale.- Za lekarkę - wpadła mu w słowo lessie.- lestem lekarzem.I proszę skończyć z tym protekcjonalizmem.Rhodes skinął głową.- Fakt, jest pani lekarką - przyznał.Pora zmienić taktykę -pomyślał.Nie jest taka tępajak szeryf i burmistrz.- No dobrze.Jeśli powiem pani co to było, będzie pani musiała podpisać stos tajnych formularzyzobowiązujących do zachowania ścisłej tajemnicy, prawdopodobnie wybrać się nawet w tymcelu do bazy Webb.Obowiązujące w takich wypadkach procedury biurokratyczne potrafiądoprowadzić do rozpaczy nawet szczególnie odpornego mężczyznę.Składa pani międzyinnymi przysięgę milczenia pod grozbą spędzenia bardzo długich wakacji na koszt WujaSama.- Zawiesił głos, żeby znaczenie tego, co powiedział, miało czas w pełni do niej dotrzeć.- Chce pani tego, pani Hammond?- Chcę usłyszeć prawdę.Nie jakieś mydlenie oczu, tylko prawdę.Chcę ją usłyszećzaraz, a potem powiem panu, co ja wiem.Rhodes splótł dłonie i spróbował nadać swej twarzy wyraz szczególnej powagi.- Kilka miesięcy temu wpadł nam w ręce sowiecki helikopter.Pilot przyleciał nim doJaponii i poprosił o azyl.Maszyna jest nafaszerowana bronią, aparaturą na podczerwień,czujnikami i ma laserowy system celowniczy, o pozyskanie którego od dawna zabiegamy.-Zaciągnął się dymem.Chociaż poza Gunnisto-nem, Cecilem i Sue Mullinax w kafejce niebyło nikogo, pułkownik zniżał głos niemal do szeptu.- Technicy przystąpili dorozpracowywania tego sprzętu w bazie sił powietrznych Hollo-man w Nowym Meksyku, alezdarzyło się nieszczęście.Jeden z techników był najwyrazniej głęboko zakonspirowanymagentem.Pomimo skomplikowanego systemu zabezpieczeń dostał się do helikoptera iwystartował nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl