[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To.to ja mu powiedziałam - wyjąkała dziewczyna, biorąc na siebie błąd Saxona.Nim zdążyła się zorientować, Sorrel uderzyła ją w policzek z taką siłą, że dziewczynaupadła.- Zatem jesteś jeszcze głupsza niż on - powiedziała staruszka słabym głosem, tracącnagle cały animusz.Saxon już był przy Alyssie.Podniósł oszołomioną dziewczynę i trzymał ją wramionach.- Odchodzimy - wycedził lodowato.- Możesz iść z nami lub nie, ale ją stąd zabieram.Odwrócił się i zwinnie wyszedł przez okno, wciąż przyciskając do siebie osłabionąAlyssę.Sorrel patrzyła, jak mężczyzna pewnie przebiega po dachu gospody, a potem znika zanastępnym.Potrząsnęła głową, by uwolnić umysł od lęku.Właśnie odebrano jej Alyssę,kluczowy fragment tej frustrującej układanki.Jak to się mogło stać? Merkhud ją zabije.Niemiała co do tego wątpliwości.Nie.Musiała iść z nimi.Kimkolwiek był ten dziwny Saxon Lis, poznając ich sekret,został wplątany w tę historię.Minęło zaledwie kilka minut, a już pozbierała swoje nieliczne rzeczy, zapłaciłaoberżyście, zabrała ze stajni Kythaya i ruszyła na jego grzbiecie przez dymiące ruiny cyrku.*Nawet Goth był zdumiony tym, jak udało mu się pomieszać szyki śmierci, która jużdwukrotnie przychodziła po niego i za każdym razem odchodziła z kwitkiem.Rimmis działał powoli, więc inkwizytor jeszcze raz zaciągnął się krylem, by uśmierzyć ból.Blady, spoconylekarz zaszywał mu poranione krocze.- Miał pan szczęście, panie Goth - powiedział drżącym głosem, wstrząśniętypotwornością rany.- O ile, hm, o ile w tych okolicznościach można mówić o szczęściu.Jeszcze chwila i nie zdołalibyśmy zatamować krwawienia.Przez wiele dni będzie pan słaby,ale przeżyje pan.Medyk zaczął nerwowo sprzątać przyrządy.- A mój.- Nie mogę go uratować - przerwał Gothowi zdenerwowany lekarz.Samo przebywanie w jednym pomieszczeniu z tym człowiekiem wystarczająco goprzerażało.Wszyscy wiedzieli, że inkwizytor zabija bez litości.Medyk otrzymał jednaksowitą zapłatę.Teraz musiał tylko dokończyć robotę i wynosić się stąd.Ale nie potrafiłzapanować nad nerwami.- Koniec z pańską płodnością - rzekł, po czym, nim zdążył ugryzć się w język, dałwyraz niepokojącej myśli: - Będzie pan musiał kucać jak kobieta, żeby się wysikać.Ciałem Gotha wstrząsnął dreszcz furii.Ta dziwka i jej wspólnik, kimkolwiek był tenpotężny łotr, zapłacą za to.Złapie ich i zabije.Mimo słabości inkwizytor wyciągnął rękę ischwycił spoconego medyka za gardło, ściskając do utraty tchu.- Jeśli piśniesz komukolwiek choć słówko, posiekam cię na małe kawałeczki, aleprzedtem będziesz patrzył, jak zabijam po kolei całą twoją rodzinę i rzucam na pożarciebezpańskim psom.Zdaje się, że masz uroczą żonkę i dwie córeczki?Doktor wpatrywał się we wściekłe plamki czarnych oczu pacjenta.Gdy ten puścił jegogardło, medyk zmoczył się w spodnie.- Nie mam nikomu nic do powiedzenia, sir - wychrypiał, mając nadzieję, że tym razemużył właściwych słów.Spojrzenie Gotha ani trochę nie złagodniało.- Idz już, doktorku, i znajdz sobie czyste spodnie.Czy mój człowiek jest na zewnątrz?- Rimmis stopniowo zaczynał go usypiać.Walcząc o zachowanie świadomości, Goth jakprzez mgłę widział niepewne skinienie medyka.- Przyślij go tu natychmiast.I pamiętaj oswojej obietnicy.Ja dotrzymuję słowa.Medyk wybiegł.Chwilę pózniej przy inkwizytorze pojawiła się jego prawa ręka -Rhus, który pochylił się, by usłyszeć słowa przywódcy.- Ci ludzie, którzy mnie tu przynieśli.- Rhus pokiwał głową.- Wiesz, kim są? Ilu ichbyło? - Tak, lordzie Goth.To rodzina Horrisów.Cztery osoby.Rodzice położyli cię dołóżka, a syna posłali po lekarza.Jego mała siostra pozostała tutaj.Masz ich w ręku.Rhus nie miał w zwyczaju trwonić słów.Zwłaszcza wtedy, gdy pociągało to za sobąryzyko rozwścieczenia wielkiego inkwizytora.Goth westchnął z ulgą.- Dobra robota.Zabij ich wszystkich razem z lekarzem i jego rodziną.Zrób tonatychmiast i nie pozostaw śladów. 14SAXON KLOEKZ małej polanki w pobliżu obozu założonego w północnej części ciągnącego sięwzdłuż całego niemal królestwa Wielkiego Lasu dobiegał do uszu Sorrel śmiech Alyssy.Była zaskoczona, gdy młody Caerys podbiegł do ciągniętego przez Kythaya wozu iprzekazał polecenie, by się szykować do rozbicia namiotów.Jak większość TallinorczykówSorrel czuła respekt przed lasem.Mówiono, że jest zaczarowany i choć nie przerażało jej totak jak wielu ludzi, czuła się nieswojo na myśl o spędzeniu tu jednej, a może i kilku nocy.Najwyrazniej jednak tallinorscy Cyganie nie podzielali tradycyjnych wyobrażeń, iż lasstanowi odrębny świat.Zorros powoli szedł wzdłuż rzędu wozów, sprawiając wrażenie, jakby instalowali sięw przyzwoitej gospodzie.Sorrel postanowiła wziąć z niego przykład.Nie po to bogowiestrzegli jej przez tyle wieków, żeby teraz ją zabić, nim wykona zadanie.Zapomniała odyskomforcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl