[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zdawało mi się, że to wiem.Myślałam też, że jest dzielna.Lisa przypomniała sobie umierającą Barbarę, jej twarz wykrzywioną bólem, o którym rzadko sięwspominało.Mamę, która była tak osłabiona, że nie mogła wejść po schodach bez pomocy, ale nigdy sięna nic nie skarżyła.Mamę, która słuchała paplania Hannah o jakiejś piosence pop, o zadaniu domowymczy o jakimś chłopaku, choć można było wyczytać w jej oczach, że pragnie tylko ciszy.Przypomniała so-bie o tych wszystkich rzeczach, których Amanda nie widziała, bo nie było jej tutaj.- Amando, ona była dzielna.- Starała się nadać swemu głosowi łagodne brzmienie.OdpowiedzAmandy brzmiała równie łagodnie i delikatnie.- Nie w tej sprawie.Niełatwo było patrzeć na cierpienie Amandy, niełatwo też było znalezć sposób, żeby je złagodzić.- Powinnaś porozmawiać z Markiem.Oczy Amandy rozbłysły.RLT - Wykluczone.Nie chcę, żeby wiedział.Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział.Obiecaj, że nie po-wiesz pozostałym.- Dlaczego nie?- Nie chcę, żeby wszyscy wiedzieli.Lisa absolutnie nie wyglądała na przekonaną.- To moja sprawa, nie sądzisz?- Pewnie tak.Ale dlaczego powiedziałaś mnie?Teraz Amanda sama już nie wiedziała, dlaczego to zrobiła.To był błąd, szczelina w skorupie, im-puls zasadniczo pozbawiony sensu.Lisa też nie mogła nic tu poradzić, tak jak ona sama czy ktokolwiekinny.- Obiecaj.Lisa podniosła ręce w geście kapitulacji.- Obiecuję.Amanda pokiwała głową, najwyrazniej dając do zrozumienia, że rozmowa dobiegła końca.- Chceszjeszcze lampkę wina? Ja się napiję.- Zawołała kelnerkę.StyczeńHannahHannah leżała na brzuchu w poprzek łóżka z dziennikiem matki rozłożonym na kołdrze.Czytała gowciąż od nowa.Trudno było jej się do tego zabrać w zeszłym roku, kiedy Jennifer dała jej egzemplarz.Przeczytała go raz i odłożyła do obciągniętego materiałem pudełka, które trzymała w szafie; chowała tamświadectwa z baletu i medale ze szkolnych dni sportowych.W tym roku szło jej łatwiej.Chciała to czytać,niektóre fragmenty nawet po kilka razy.Teraz dzwięk głosu mamy przywoływany w myślach był raczejkrzepiący niż bolesny.Chwilami się śmiała, a czasami uświadamiała sobie, że mama była jeszcze bardziejopanowana, niż sądziła, a zawsze uważała, że mama jest bardzo opanowana.Cała ta historia o usamodziel-nieniu się po zerwaniu z ojcem tamtych sióstr.Jak uruchomiła sklep, jak wychowywała je bez niczyjejpomocy, to było zadziwiające.Hannah miała nadzieję, że ona sama okaże się choć w połowie tak silna.Totakie dziwne: myśleć o mamie z czasów, kiedy jeszcze nie była mamą.Tata nie pytał jej o to.Wiedział, że Jennifer przywiozła dla niej egzemplarz dziennika przed BożymNarodzeniem.Przypuszczała, że mógł wkraść się do jej pokoju, kiedy była na przykład w szkole, i prze-czytać go, ale to nie było w jego stylu.Uważał pewnie, że to prywatna sprawa pomiędzy mamą a nimi.Wkażdym razie ona zamierza przekazać ten dziennik Lisie podczas jej następnej wizyty - już wystarczającodługo trzymała go u siebie.Podobała jej się kartonowa teczka.Była niedroga, z sieci sklepów W.H.Smith,ale oczywiście mama wybrała najbardziej kolorową.Turkusową i jaskraworóżową, na froncie palmy i fle-mingi.Każda ze stron w środku była inna.Niektóre pisane na papierze hotelowym, inne na liniowanychRLT kartkach, które mogły pochodzić z któregoś z notatników Hannah w formacie A4, niektóre na białym pa-pierze Basildon Bond.Charakter pisma mamy był staranny, choć czasami pisała ołówkiem.Przy telefoniestał pojemnik, który powinien być pełen pisaków, ale choćby nie wiem jak często napełniać go tanimi dłu-gopisami marki Bic, bardzo szybko robił się pusty.Każdy brał długopis, żeby coś zapisać, potem odcho-dził, mając go za uchem albo w kieszeni, i nigdy nie odkładał go z powrotem do pojemnika.Hannah pra-wie słyszała, jak mama sapie i dyszy w samotności, narzekając na brak długopisu, zanim zdecyduje się naołówek.Pewnie mamie z trudem przyszło napisanie tego wszystkiego i dlatego ten dziennik był taki cenny.Wstała i wyłączyła stereo.Ta część, którą teraz zabierała na dół, została napisana na liniowanympapierze.Chciała, żeby przeczytał to tata, chciała, żeby wiedział, jak bardzo mama go kochała.Mark siedział na tarasie, był w czapce i w palcie i obserwował zachód słońca z lampką czerwonegowina w dłoni.Kiedy Hannah dotknęła jego ramienia i odwrócił się do niej, zobaczyła, że ma łzy w oczach,jednak nic nie powiedziała.Chyba miał prawo siedzieć na tarasie i uronić prywatnie łzę z żalu za żoną,prawda? Rozmowa tu nie pomoże.Przywykła do delikatnego omijania jego rozpaczy.Ale takie chwilezdarzały się coraz rzadziej.Zeszłego lata i jesienią działo się tak cały czas; wracała ze szkoły, wychodziłaspod prysznica i zastawała tatę we łzach.Czasami udawał, że wcale nie płakał, ale rozpoznawała sympto-my.A czasami nawet nie próbował tego ukrywać.Teraz ścisnął grzbiet nosa między palcami i mocnoprychnął.- Witaj, ślicznotko.Co tam masz?- Fragment dziennika.Jest o tobie.Sądziłam, że może będziesz chciał to przeczytać.Odstawił wino i wziął od niej kartki.- Dziękuję, Hannah.Jak poznałam MarkaWięc wyobrazcie to sobie.Jestem rozwiedziona, niemal od ośmiu lat sama wychowuję córki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl