[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cruz roześmiał się pomimo bólu w żebrach.Bolały gonie tylko żebra.Zbytdługo był podniecony.Wyciągnął rękę z kieszeni.- Wez to - powiedział.Małe foliowe opakowanie wylądowało na dłoni Laurel.- Jesteś lepszym skautem niż ja - stwierdziła Laurel.- Nie pomyślałam ożadnym zabezpieczeniu.- To ja jestem ochroniarzem, pamiętasz? - przypomniał jej Cruz, odpinającrozporek szortów.- Moim zadaniem jest chronić cię na różne sposoby.- Czy seks z klientką jest częścią umowy?Ręce Cruza drgnęły niepewnie, kiedy przypomniał sobie polecenieGillespiego.- A jak myślisz? - spytał bezbarwnym głosem.- Myślę, że pragnąłeś mnie od chwili, kiedy mnie ujrzałeś.Tak jak ja ciebie.Jeszcze nigdy mnie to nie spotkało.Nadal.jestem zaskoczona.Na krótką chwilę Cruz zamknął oczy i walczył ze sobą.Jej szczerość pod-niecała tak jak pocałunki, które składała na jego wargach.- Ja też nigdy nie czułem się tak, jak teraz - powiedział, cedząc słowa.-Nawet Gillespie to zauważył i chciał zabrać mi tę sprawę.- Ale nie zabrał.- Nie.Postanowił zrobić z tego użytek.- A co ty postanowiłeś?Spojrzał na nią zamglonymi niebieskimi oczami.- Postanowiłem cię strzec jak niczego i nikogo w życiu.Nic mnie od tego nieodwiedzie, nawet sierżant-major Gillespie.Napięcie w jego głosie zdenerwowało ją.- Dlaczego? - spytała wprost.- Przy tobie znów czuję, że żyję - powiedział chropowatym głosem.- Niemogę ciągle uciekać.Jestem twój, kochanie.Jeżeli nadal mnie chcesz.173 Dłonie Laurel zacisnęły się na małej foliowej paczuszce.Cruz pomyślał owszystkim, a ona wykazała się kompletną beztroską.Zamknęła oczy.Cruzsprawiał, że cała dygotała; sprawiał to zachowaniem, uśmiechem, pożądaniem.Coś przyciągało ją do niego tak, jak płomień przyciąga ćmę.- Nadal cię chcę - szepnęła.- Bardziej niż kiedykolwiek.Woda zawirowała i plusnęła.Kiedy Laurel otworzyła oczy, Cruz był zupełnienagi.Czekał.Laurel zaczęła niezręcznie zdejmować tunikę z ramion.Zanim skończyła,Cruz już całował nowo odsłonięte miejsca.Długie palce ześliznęły się popiersiach do wody, w dół brzucha i wcisnęły do skąpych fig, które byłyostatnim fragmentem ubrania na ciele Laurel.Jego wargi podążyły szlakiemwyznaczonym przez dłonie.Całował, delikatnie gryzł cały czas coraz niżej, ażwreszcie Laurel nie miała na sobie już ani skrawka materiału, a on klęknąłprzed nią.- Oprzyj się na moich ramionach.Laurel uśmiechnęła się, rozpoznając niską, aksamitną barwę głosu.Woda zawirowała i Cruz zniknął.Laurel poczuła słodkie ukąszenie nabrzuchu, a potem jego rozgorączkowane usta między swoimi udami.Jęknęłaochryple, a jej kolana się ugięły.Trzymał ją cały czas w napięciu, pomagającsobie rękami i wygłodniałymi ustami.Laurel płonęła, mimo że woda chłodziłaciało.Po chwili woda zabulgotała i świat wokół Laurel zaczął wirować z zawrotnąszybkością.Kiedy znowu się uspokoiło, Cruz siedział na głazie, a onaobejmowała udami jego biodra.Chciała wypowiedzieć jego imię, ale z gardławydobył się tylko nieartykułowany dzwięk.Jego usta odszukały jej wargi i ję-zyk zdecydowanym ruchem wtargnął głęboko do środka.W oszalałym mil-czeniu smakowali się nawzajem, wyginali ciała, żeby być jak najbliżej siebie.Lewa ręka Cruza owinęła się wokół bioder Laurel.Prawa powędrowała w dół,aż wewnętrzną stroną dłoni odnalazł owo magiczne miejsce.Zaczął pocieraćpowoli, delektując się jego jedwabistością.Chwilę pózniej wsunął palec.Laurel znieruchomiała na ułamek sekundy, a potem zaczęła drżeć i napieraćna niego rozkołysanymi ruchami bioder.Paznokcie mocno wbiły się w silnemięśnie ramion.Całował ją gwałtownie, a ona odwzajemniała pocałunek zjeszcze większą gwałtownością.Ich pragnienie rosło z taką siłą, że sięgałozenitu.Cruz pieścił ją, rozchylał, przygotowywał na nadchodzące zjednoczenie.Laurel jęczała i drżała, jakby woda nagle zrobiła się lodowata.Ustami ssaławargi Cruza w rytm jego pieszczot.Resztkami silnej woli oderwał od niej usta.Patrzyła na niego złotymi, oszołomionymi oczami.Jego dłoń znów poruszyłasię głęboko i jeszcze raz poczuł, jak go pragnie.174 - Przy tobie - powiedział Cruz, z trudem chwytając powietrze - płonę.Laurel chciała coś powiedzieć, ale jego ręka znowu ją pieściła.Poczułarozkosz, drżała i przywierała do niego z całych sił.- Teraz albo nigdy - powiedział.- Załóż mi to, kochanie.- Będziesz musiał przestać.Słowa uwięzły jej w gardle, gdy Cruz ponowił rozkoszne ruchy dłonią.- Nie chcę przestawać - powiedział.- Uwielbiam dotykać twoje ciało.Uwielbiam brzmienie twojego głosu, kiedy to robię.Boże, jakaś ty miękka.Sam jedwab i śmietanka.Laurel walczyła z małą foliową paczuszką.Roztrzęsione ręce utrudniałyzadanie.Wreszcie się udało.Teraz mogła mu się zrewanżować.Pieściła go idroczyła się z nim.- Wyraznie sprawiło ci to przyjemność, mam rację? - spytał, uśmiechając się.- Tak - odparła i zuchwale ukąsiła go w dolną wargę.- A co powiesz na to?Próbowała odpowiedzieć, ale nie była w stanie.Wszedł w nią, wypełniając pobrzegi, jednocząc ich ciała.Pózniej nikt już nie wiedział, czyje usta całują,czyje dłonie pieszczą, czyje ramiona obejmują ani czyj głos wyrywa się zgardła? Teraz byli jednym ciałem, jednym rytmem, jednym krzykiem.Rozkosz nadeszła szybko i gwałtownie.Potem przyszła ekstaza, od której ichciała płonęły jak na stosie.23Hol główny hotelu  Beverly Wilshire był istnym kosmopolitycznym tyglem.Trzech japońskich biznesmenów, którzy przyjechali do miasta, by obejrzećstudio, które właśnie nabyli, witało się z kilkoma dyrektorami studia.Cipośpiesznie bełkotali coś w języku wyuczonym na kursach w Berlitz i kłanialisię co drugie słowo.Dwie osobne i najwyrazniej wrogo usposobione do siebiegrupy z krajów Europy Zrodkowej wymieniały złowrogie spojrzenia zsąsiadujących kolejek do recepcji.Zwita emerytowanego premiera WielkiejBrytanii: rzecznicy prasowi, osobiści sekretarze oraz policjanci z Londynu,Waszyngtonu i Los Angeles w cywilnych strojach, kręcili się tam i z powro-tem, sprawdzając swoje bagaże i węsząc wokół cudzych, by upewnić się, czynie zawierają ładunków wybuchowych.Nowikow był zachwycony.Różnorodny tłum stanowił idealną przykrywkędla szpiega w drogim, dwurzędowym garniturze.Georgi Gapan czekał naniego w ciemnym kącie baru, turlając w dłoniach pustą szklankę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl