[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak zauwa yli my, Ajdukiewicz zniech cił si do swojej teorii znaczenia, gdy tylko uznał, eprowadzi wła nie do ewentualno ci pierwszej.Pozostaje nam wi c opowiedzenie si za drug ewentualno ci – znaczenie wyznaczaodniesienie, ale nie jest zale ne od stanu psychicznego u ytkownika danego słowa.Okazujesi wi c, e paradygmat znaczenia jako zestawu koniecznych i wystarczaj cych warunkównie nadaje si równie do opisu funkcjonowania wielu nazw ogólnych.Czy istniej w ogóleprzypadki, w których paradygmat ten si sprawdza? Wydaje si , e jest tak w przypadku dy-urnego terminu wyst puj cego w podawanych przez filozofów przykładach zdania anali-tycznego – terminu „kawaler”.[Putnam 1962b] Bycie nie onatym m czyzn wydaje si by138przynajmniej warunkiem koniecznym65.Wygl da wi c na to, e teori , która sprawdzała sijedynie w przypadku pewnej, szczególnej grupy słów, zastosowano równie do pozostałychterminów ogólnych, a nast pnie zaadoptowano na potrzeby nazw własnych.Strategia ta nieodniosła jednak sukcesu.Jak mógłby wygl da opis konkurencyjny?Zacznijmy od odrzucenia teorii nazw własnych jako skrótów deskrypcji okre lonych.Odrzucenie znacze rozumianych jako deskrypcje nie b dzie krokiem bolesnym – nie było torozwi zanie inspirowane potocznymi intuicjami co do tego typu nazw.Przyjmuj c, e nazwyte posiadaj znaczenie kierowali my si nadziej na rozwi zanie problemu ustalania odnie-sienia.Skoro okazało si , e teoria deskrypcji tego nie robi, to nie ma sensu si jej trzyma.Zastanówmy si raz jeszcze, dlaczego teoria ta zawiodła nasze nadzieje? Okazuje si , e od-powied na to pytanie w nieunikniony sposób wiedzie nas na teren metafizyki.Posłu my sijednym z przykładów Kripkego.Dlaczego wahamy si przed postawieniem znaku identycz-no ci pomi dzy nazw „Arystoteles” a deskrypcj „nauczyciel Aleksandra”? Naturalna od-powied na to pytanie to: „Bo Arystoteles mógłby nie by nauczycielem Aleksandra”.Ró ni-ca pomi dzy nazwami własnymi a deskrypcjami jednostkowymi wydaje si polega na tym,e nazwy własne odnosz si do przedmiotów w jaki tajemniczy, bezpo redni sposób, a de-skrypcje odnosz si dzi ki pewnym własno ciom, które danemu przedmiotowi przysługuj.Niezgoda na uto samienie ze sob obu tych mechanizmów odniesienia jest po prostu nowwersj znanego z historii filozofii sprzeciwu wobec uto samienia przedmiotu z wi zk wła-sno ci.Mówi c klasycznym j zykiem metafizyki, nazwa własna odnosi si do substancji,deskrypcja odnosi si do jej atrybutów.To metafizyczne wyja nienie dobrze wida we frag-mentach, w których Kripke odrzuca zarzut o niejasnych kryteriach to samo ci przedmiotóww poprzek mo liwych wiatów.Zauwa a on, e stawianie owego, tzw.problemu trans wia-towej identyfikacji wynika z niewła ciwego podej cia do wiatów mo liwych.Ci, którzy py-taj o to samo przedmiotów realnych z ich mo liwymi odpowiednikami zakładaj , e mo -liwe wiaty dane s jako ciowo i naszym zadaniem jest rozstrzygni cie, czy kto posiadaj cyte a te własno ci jest jeszcze Arystotelesem czy te nie.Zdaniem Kripkego jest to całkowicieniewła ciwe podej cie.Mo liwe wiaty nie s czym , co obserwujemy a nast pnie opisujemy.Mo liwe wiaty ustanawiane s przez opis.[Kripke 1972: 47] Mówi c, e „Arystotelesowimogło przydarzy si , e…” mówi o Arystotelesie, a nie o kim , dziel cym z nim pewienzbiór własno ci — odniesienie do Arystotelesa jest cz ci opisu.Nazwa własna odnosi si65 Uzupełnienie znaczenia słowa „kawaler” tak, aby podawała ona równie warunek wystarczaj cy przysparzapewnych kłopotów ale nie wydaje si niewykonalne.Z pewno ci trzeba zało y , e chodzi o osoby, które nigdynie były onate.Prawdopodobnie nale ałoby wykluczy te ludzi obj tych zinstytucjonalizowanym celibatem.139wi c do przedmiotu niezale nie od tego, czy przysługuj mu własno ci, które zazwyczaj wy-mieniamy w deskrypcjach.Odnosi si do niego we wszystkich mo liwych wiatach — wyra-enia odnosz ce si do tych samych przedmiotów we wszystkich mo liwych wiatach nazywaKripke „sztywnymi desygnatorami”.Deskrypcja za odnosi si do dowolnego przedmiotu opewnych własno ciach.W jednym wiecie jest to Arystoteles, w innym kto nam zupełnienieznany, a w jeszcze innym kogo takiego po prostu nie ma.Zauwa my, e nic nie wykluczatego, e jaka deskrypcja odnosi si do tych samych przedmiotów we wszystkich mo liwychwiatach.Posłu enie si tak deskrypcj nie rodziłoby problemów, które zdyskredytowałyteori Russella/Fregego.Jak nietrudno zauwa y , deskrypcja taka podawała by unikatowyzestaw własno ci, które przysługuj przedmiotowi we wszystkich mo liwych wiatach – by-łoby to wi c co w rodzaju haecceitas Dunsa Szkota.Przyjmijmy zatem, e nazwy własne s sztywnymi desygnatorami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Jak zauwa yli my, Ajdukiewicz zniech cił si do swojej teorii znaczenia, gdy tylko uznał, eprowadzi wła nie do ewentualno ci pierwszej.Pozostaje nam wi c opowiedzenie si za drug ewentualno ci – znaczenie wyznaczaodniesienie, ale nie jest zale ne od stanu psychicznego u ytkownika danego słowa.Okazujesi wi c, e paradygmat znaczenia jako zestawu koniecznych i wystarczaj cych warunkównie nadaje si równie do opisu funkcjonowania wielu nazw ogólnych.Czy istniej w ogóleprzypadki, w których paradygmat ten si sprawdza? Wydaje si , e jest tak w przypadku dy-urnego terminu wyst puj cego w podawanych przez filozofów przykładach zdania anali-tycznego – terminu „kawaler”.[Putnam 1962b] Bycie nie onatym m czyzn wydaje si by138przynajmniej warunkiem koniecznym65.Wygl da wi c na to, e teori , która sprawdzała sijedynie w przypadku pewnej, szczególnej grupy słów, zastosowano równie do pozostałychterminów ogólnych, a nast pnie zaadoptowano na potrzeby nazw własnych.Strategia ta nieodniosła jednak sukcesu.Jak mógłby wygl da opis konkurencyjny?Zacznijmy od odrzucenia teorii nazw własnych jako skrótów deskrypcji okre lonych.Odrzucenie znacze rozumianych jako deskrypcje nie b dzie krokiem bolesnym – nie było torozwi zanie inspirowane potocznymi intuicjami co do tego typu nazw.Przyjmuj c, e nazwyte posiadaj znaczenie kierowali my si nadziej na rozwi zanie problemu ustalania odnie-sienia.Skoro okazało si , e teoria deskrypcji tego nie robi, to nie ma sensu si jej trzyma.Zastanówmy si raz jeszcze, dlaczego teoria ta zawiodła nasze nadzieje? Okazuje si , e od-powied na to pytanie w nieunikniony sposób wiedzie nas na teren metafizyki.Posłu my sijednym z przykładów Kripkego.Dlaczego wahamy si przed postawieniem znaku identycz-no ci pomi dzy nazw „Arystoteles” a deskrypcj „nauczyciel Aleksandra”? Naturalna od-powied na to pytanie to: „Bo Arystoteles mógłby nie by nauczycielem Aleksandra”.Ró ni-ca pomi dzy nazwami własnymi a deskrypcjami jednostkowymi wydaje si polega na tym,e nazwy własne odnosz si do przedmiotów w jaki tajemniczy, bezpo redni sposób, a de-skrypcje odnosz si dzi ki pewnym własno ciom, które danemu przedmiotowi przysługuj.Niezgoda na uto samienie ze sob obu tych mechanizmów odniesienia jest po prostu nowwersj znanego z historii filozofii sprzeciwu wobec uto samienia przedmiotu z wi zk wła-sno ci.Mówi c klasycznym j zykiem metafizyki, nazwa własna odnosi si do substancji,deskrypcja odnosi si do jej atrybutów.To metafizyczne wyja nienie dobrze wida we frag-mentach, w których Kripke odrzuca zarzut o niejasnych kryteriach to samo ci przedmiotóww poprzek mo liwych wiatów.Zauwa a on, e stawianie owego, tzw.problemu trans wia-towej identyfikacji wynika z niewła ciwego podej cia do wiatów mo liwych.Ci, którzy py-taj o to samo przedmiotów realnych z ich mo liwymi odpowiednikami zakładaj , e mo -liwe wiaty dane s jako ciowo i naszym zadaniem jest rozstrzygni cie, czy kto posiadaj cyte a te własno ci jest jeszcze Arystotelesem czy te nie.Zdaniem Kripkego jest to całkowicieniewła ciwe podej cie.Mo liwe wiaty nie s czym , co obserwujemy a nast pnie opisujemy.Mo liwe wiaty ustanawiane s przez opis.[Kripke 1972: 47] Mówi c, e „Arystotelesowimogło przydarzy si , e…” mówi o Arystotelesie, a nie o kim , dziel cym z nim pewienzbiór własno ci — odniesienie do Arystotelesa jest cz ci opisu.Nazwa własna odnosi si65 Uzupełnienie znaczenia słowa „kawaler” tak, aby podawała ona równie warunek wystarczaj cy przysparzapewnych kłopotów ale nie wydaje si niewykonalne.Z pewno ci trzeba zało y , e chodzi o osoby, które nigdynie były onate.Prawdopodobnie nale ałoby wykluczy te ludzi obj tych zinstytucjonalizowanym celibatem.139wi c do przedmiotu niezale nie od tego, czy przysługuj mu własno ci, które zazwyczaj wy-mieniamy w deskrypcjach.Odnosi si do niego we wszystkich mo liwych wiatach — wyra-enia odnosz ce si do tych samych przedmiotów we wszystkich mo liwych wiatach nazywaKripke „sztywnymi desygnatorami”.Deskrypcja za odnosi si do dowolnego przedmiotu opewnych własno ciach.W jednym wiecie jest to Arystoteles, w innym kto nam zupełnienieznany, a w jeszcze innym kogo takiego po prostu nie ma.Zauwa my, e nic nie wykluczatego, e jaka deskrypcja odnosi si do tych samych przedmiotów we wszystkich mo liwychwiatach.Posłu enie si tak deskrypcj nie rodziłoby problemów, które zdyskredytowałyteori Russella/Fregego.Jak nietrudno zauwa y , deskrypcja taka podawała by unikatowyzestaw własno ci, które przysługuj przedmiotowi we wszystkich mo liwych wiatach – by-łoby to wi c co w rodzaju haecceitas Dunsa Szkota.Przyjmijmy zatem, e nazwy własne s sztywnymi desygnatorami [ Pobierz całość w formacie PDF ]