[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez całą drogę jego pasażerka siedziała nieruchomo, zeschowaną w dłoniach twarzą.W niczym nie przypominałaenergicznej i komenderującej wszystkimi kobiety sprzed półgodziny.Kiedy dojechali na miejsce, spojrzała na Sumińskiego zwdzięcznością i uśmiechnęła się blado.- Nie masz ochoty na coś mocniejszego? - zaproponowała znutką zachęty w głosie.- Mnie się marzy porządna lufa koniaku, a samej jakoś głupio.- Dziękuję, że o mnie pomyślałaś - zgodził się bez chwiliwahania.- Alkohol obojgu nam dobrze zrobi.Wysiedli i ruszyli na górę.W połowie schodów, jak gdyby wobawie, że może się rozmyślić chwyciła Jerzego za rękę ipociągnęła za sobą.Prawdę powiedziawszy zaskoczyło go tonieco, ale posłusznie przyśpieszył kroku.Zaraz w progu mieszkania zrzuciła pantofle i pobiegła dołazienki.Po kilku sekundach usłyszał szum lecącej wody inatychmiast przypomniał sobie swoje wczorajsze plany, kiedy poraz pierwszy zobaczył Dańską w  Niedzwiadku".Bez trudu odnalazł w kredensie tę samą butelkę, z której piłkoniak przed kilkoma godzinami i napełnił dwa kieliszki.Początkowo miał zamiar zaczekać na panią domu, ale w końcuzdecydował się wypić sam.Po drugim kieliszku poczuł, że wracamu humor, a nieprzyjemne wspomnienia dzisiejszego dniaodchodzą na dalszy plan.Zrobiło mu się duszno, zdjął więcmarynarkę i usiadł wygodnie na kanapie.Ponownie nalał sobiekoniaku, ale tym razem upił tylko odrobinę.Zaczynał się już niecierpliwić, kiedy Jolanta wróciła do pokoju.W obcisłym, czerwonym szlafroku, z rozpuszczonymi mokrymiwłosami wyglądała niespodziewanie świeżo i dziewczęco.- Widzę, że nie próżnowałeś! - parsknęła śmiechem, wskazującbutelkę, z której ubyło nieco.- Daj i mnie skosztować troszeczkę!Nie czekając aż Jerzy spełni jej życzenie sama sięgnęła pokieliszek i wypiła go jednym haustem.Najwidoczniej znacznieprzekraczało to jej możliwości, bo zakasłała gwałtownie i przezmoment nie mogła złapać oddechu.Delikatnie posadził ją na kanapie i niby od niechcenia zacząłgładzić po włosach.Chciał coś powiedzieć, ale nagle zarzuciła muręce na szyję i przytuliła się niczym wystraszone zwierzątko- Jesteś taki odważny, taki silny! - wyszeptała z podziwem ijakoś miękko.- Prawdziwy mężczyzna.W nagłym odruchu zrzuciła szlafrok i niecierpliwie zaczęła murozpinać koszulę.Zanim się spostrzegł, również był nagi. VIIIZ trudem otworzył oczy i nie tłumiąc ziewania przeciągnął sięleniwie.Przez dłuższą chwilę wodził półprzytomnym wzrokiempo pokoju, usiłując sobie przypomnieć, gdzie jest i co tutajwłaściwie robi.Pomału odtworzył w pamięci zdarzeniapoprzedniego dnia i nagle poczuł, że po plecach przeszedł muzimny dreszcz.Wplątał się w kabałę, w której równie łatwo jakKrykiert mógł stracić głowę.Wspomnienie chwil spędzonych zJolą poprawiło mu nieco humor, ale prawdę powiedziawszygorzko teraz żałował swojej decyzji przyjazdu do Warszawy.Wstał i bez zbytniego pośpiechu wciągnął spodnie.Miałwłaśnie zamiar ruszyć do łazienki, kiedy do pokoju wkroczyłaDańska, niosąc tacę ze stosem kanapek i herbatą.Co ja widzę?! - powitała go z ironią w głosie.- Już jesteś nanogach? A ja myślałam, że pośpisz co najmniej do wieczora.Odruchowo zerknął na wiszący nad kanapą stylowy zegar i zpewnym rozbawieniem stwierdził, że właśnie minęła jedenasta.Nie pamiętał już czasów, kiedy wstawał o tej porze.- Musiałem odpocząć, żebyś miała ze mnie pociechę - mrugnąłdo niej znacząco.- Babka klasa, to i facet musi być na chodzie.- Czy to oferta? - rzuciła zaczepnie.Odczekał aż postawiła tacę na stoliku i zanim zdążyła cokolwiekpowiedzieć chwycił ją, przycisnął da siebie i mocno pocałował.Przylgnęła do niego całym ciałem i chętnie odwzajemniłapocałunek.- Pewno żeś się, biedaku, okropnie wypościł w mamrze -szepnęła.- Aż strach wpaść w twoje ręce!- %7łałujesz?- Tego nie powiedziałam! - uśmiechnęła się frywolnie.- Dobrzejest mieć czasem w łóżku kawałek prawdziwego chłopa.Ale apropos - na moment odsunęła się od Jerzego i badawczopopatrzyła mu w oczy.- Za co ty właściwie siedziałeś?- Artykuł dwieście dziesiąty, paragraf pierwszy - głosSumińskiego jak gdyby odrobinę stwardniał.- Zapakowali mniena równe trzy lata.- Nie chcieli puścić wcześniej na warunkowe? - Skazanych za rozbój nie puszczają.Poza tym miałem napieńku z prokuratorem.Już kiedyś wywinąłem mu się i za drugimrazem drań nie popuścił.- Ja też cię tak szybko nie puszczę.Pochwycił ją znowu, chcąc pocałować, ale w tej chwilihałaśliwie rozdzwonił się stojący obok telefon.Zdecydowanymruchem odepchnęła Jerzego i szybko podniosła słuchawkę.Rozmowa nie należała chyba do najprzyjemniejszych, bouśmiech zniknął natychmiast z twarzy Dańskiej.Słuchała zzasępioną miną, od czasu do czasu odpowiadając półsłówkami.Kiedy skończyła, wyglądała jakoś starzej i brzydziej, niż przeddwoma minutami.- Musimy się pośpieszyć - stwierdziła sucho.- Jest mnóstwospraw do załatwienia.- Czyżbyśmy w planie na dzisiaj mieli kolejnego truposza? - niemógł się powstrzymać od uszczypliwej uwagi.- Mnie osobiście najakiś czas wystarczy wczorajszych wrażeń.- Nie żartuj! - niecierpliwie wzruszyła ramionami.- Zaraz pośniadaniu pojedziesz do Zródmieścia i kupisz sobie jakieśprzyzwoite ciuchy.Najlepiej komplet dżinsowy w ,,Pewexie" i zedwie koszule - zadysponowała tonem nie znoszącym sprzeciwu.-Inaczej każdy gliniarz pozna na kilometr, że dopiero co cięwypuścili.- Groszem nie śmierdzę - bąknął niepewnie - a za  dziękuję" niesprzedadzą.Bez słowa wyciągnęła z torebki elegancki portfelik i odliczyłakilkanaście banknotów.Sumiński z niedowierzaniem pokręciłgłową.Było tego dwadzieścia tysięcy złotych i pięćdziesiątdolarów.To jest ekstra zapłata za wczorajsze - wyjaśniła Jola, widzącjego zdziwioną minę.- Miesięcznie dostaniesz pięćdziesiąt kafli.Pasuje?- Co ma nie pasować! - roześmiał się wesoło.- Zwłaszcza jeśliszefowa dołoży co nieco w naturze.A ten znowu swoje! - pogroziła mu palcem, ale widać było, żeostatnie stwierdzenie Jerzego poprawiło jej humor [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl