[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Panie Marceli, przyszedłem do pana.- Tak? - pan Marceli wskazał mi miejsce przy ławie na werandzie.Z bocznej kieszeni spodni wyjąłem mapę i rozło\yłem ją na stole.- Kiedy pan opowiadał o tej pannie Mariannie, nie powiedział pan, gdzie ona niby truła tychwszystkich kawalerów - powiedziałem.- Ludzie pewnie mówili, gdzie to mogło być?- Na Kurzej Górze, bo na nią wołali Marianna Kura - odpowiedział góral.- A niech pan powie, czy dawniej, przed wybudowaniem tamy, bez problemów przechodziłosię przez dolinę Dunajca?- To zale\y gdzie?- Tu gdzie jest teraz tama - wskazałem na mapie.- Tam mnóstwo kamieni było, trzeba było iść nie koło Zbójeckich Skałek, ale ni\ej, przySromowcach było spokojniej i most pózniej wybudowano.- Chodzi mi o to, jak mogło być na początku XX wieku.- Stary jestem, ale jeszcze nie tak.- Panie Marceli, jakbym chciał zrobić takie małe zawody, \eby ludzie startowali z ró\nychmiejsc, szli tyle samo czasu i spotkali się w tym samym miejscu.- Aleś pan nakręcił - pan Marceli cmokał z dezaprobatą.- Podejdzmy do sprawy inaczej.Z którego miejsca w tym samym czasie dojdzie się na KurząGórę i do zamku w Czorsztynie?- A poprzednio wskazywał pan na zamek w Niedzicy.- Niech mi pan odpowie na moje pytanie - prosiłem.Góral odchylił się nieco, zamknął oczy, jakby w myślach coś liczył.- Gdzieś spomiędzy Aysej Góry i Rabsztyna - odpowiedział po chwili.Szukałem tych punktów na mapie.- Ale to du\y obszar - zauwa\yłem.- Bo to zale\y czy idzie góral, czy cepr.- Dobrze - westchnąłem powstrzymując się od śmiechu.- A jakby jeszcze wyruszyli ludzie zNiedzicy, Góry Zamkowej i Czerwonego Klasztoru?- To kawał drogi, ale więcej szliby po płaskim, wtedy spotkaliby się gdzieś w Sromowcachlub Kątach.Odszukałem te miejscowości na mapie i moją uwagę zwrócił napis drobnymi literami.- Mo\e gdzieś tu? - upewniałem się.- A co tam jest? - pan Marceli z kieszeni koszuli wyjął okulary, ale nie zakładał ich, tylkoprzyło\ył do oka jak lupę.- Tak, mo\e być, \e tam by się spotkali.Odetchnąłem składając mapę.Chciało mi się śmiać, \e rozwiązanie zagadki było tak proste itak łatwo osiągalne.Teraz wystarczyło tylko pójść tam i zobaczyć, jak wygląda okolica.- Dziękuję panu za pomoc - uścisnąłem dłoń pana Marcelego.- Do zobaczenia!Wróciłem do dworku i przygotowałem się do pieszej wycieczki.Nie chciałem jechaćwehikułem, bo gdyby Janosik zobaczył go pozostawionego na parkingu w lesie i spojrzał na mapę,zaraz domyśliłby się, dokąd zmierzam.Spakowałem plecak i wykradłem się do parku przezjadalnię.Wychodząc za opłotki Torbasów czułem się doskonale, jak zwykle, kiedy wpadałem narozwiązanie zagadki.Najpierw przez łąki dotarłem do Czorsztyna.Ze wsi powędrowałem niebieskim szlakiem.Po71 godzinie byłem na przełęczy Osice, z której wijąca się jak wą\ droga asfaltowa prowadziła napołudnie.Najpierw szedłem asfaltem ścinając wira\e zakrętów i maszerując leśnymi ście\kami, a\dotarłem do duktu prowadzącego w interesującym mnie kierunku.Po stu metrach gdzieś daleko zamną pozostał zgiełk ruchliwej szosy.Tu, pod zielonym baldachimem, wśród gór, czułem sięnajlepiej.Ta wędrówka na południe, pod górę, była męcząca, ale do przodu gnała mnie pasja odkrywcy.Miejsce, do którego zmierzałem, nazywało się Zamczysko, w pobli\u skał Mały i Du\y Cisowiec.Zbli\ała się czternasta, kiedy wreszcie mogłem stanąć nad krawędzią skał Zamczyska.Usiadłem nasporej półce skalnej i wyjąłem z plecaka wodę.Musiałem odszukać tu cis i trzy klucze, bo tamznajdowała się ostatnia warownia Kosidły.To rozumiałem jako jakąś jego jaskinię, bo co innegomogło być fortecą zbója?Czy ów cis ze wskazówek miał być drzewem, czy skałą.Rozglądałem się po lesie wokół mniei patrzyłem na dolinę Dunajca, le\ącą prawie u mych stóp.Po zjedzeniu kanapek i krótkiej sjeściezacząłem krą\yć po interesującym mnie rejonie, przedzierając się przez gęsty las mieszany.Odpołudnia zamykały go urwiska skalne.Między nimi był stromy \leb wychodzący wprost nawzniesienie przypominające kształtem du\y kurhan.Wszędzie były tu niewielkie skałki.Właśnie sprawdzając jedną z nich, kiedy zaglądałem do jakiejś szczeliny, usłyszałem damskiegłosy.Zaniepokojony wyjrzałem w dół.Zcie\ką, kilka metrów poni\ej mnie, szły Magda i Justyna.Pierwsza w rybaczkach, adidasach i koszulce na ramiączkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl