[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To pan Tomasz taki? - skrzywił się Zyga.- Nie pan Tomasz, tylko pan Marczak - machnąłem ręką.- Musiałem mu jeszcze razprzekazać namiary na skrytki Kocha.Jak mi powiedział, myśmy już swoje zrobili, czas, żebyi inni urzędnicy departamentu mogli się wykazać.Cóż, Pan Bóg strzela, szef kule nosi.Tylko że.- Co tylko? - podskoczyła z radością Zośka.- Tylko wydaje mi się, że podając wytyczne chyba popełniłem jakieś błędy, tak więc.- mówiłem z niewinną miną.- Hi! Hi! - klasnął w rączki pan Onufry.- Coś mi się widzi, że Barciany i Reszelzaczekają na nas! Cześć i chwała panu, panie Pawle!Ukłoniłem się uprzejmie.Zośka rzuciła mi się na szyję.Odsuwając ją jak najdelikatniej powiedziałem:- Już wiem, czym blondynki różnią się od innych kobiet!- Panie Pawle!- Tym, że ich uściski są od 20 do 30 razy gorętsze!Spojrzała tak na mnie, że już chciałem dodać: A ich spojrzenia. Ale zmilczałem zniejakim żalem.- Skończcie z tymi flirtami - wtrącił się zazdrosny widocznie Zyga.- Skoro tamtesprawy odkładamy na potem, to mogliśmy zająć się dzisiaj cmentarzem na Górze Zarazy.- Tak w biały dzień? - spojrzałem niechętnie.- Zresztą, ferajna Genschego na nic nienatrafiła.- Bo ciemne typki wałęsały się tam jeszcze ciemniejszą nocą - nieoczekiwanieodezwał się Rzecki.- Teraz, w biały dzień moja (jak niektórzy nazywają moje umiejętności)biała magia powinna zatriumfować.Tylko najpierw muszę ją natchnąć odpowiednią siłą.- Co pan przez to rozumie? - uśmiechnąłem się.- A to, że w odległym o 20 kilometrów Lidzbarku Warmińskim znajduje się Hotel Pod Kłobukiem , a kuchnia jego słynie ze steków, których nie powstydziłby się DzikiZachód.A jego kołduny przyniosłyby chwałę każdej wileńskiej kucharce! Mój imiennikOnufry Zagłoba zwykł mawiać: Nie chcesz podrwić głową, jedz pieczeń wołową!- Radzi więc wuj, abyśmy przed zmaganiami ducha pokrzepili ciało? - wstałem.- Jeszcze jeden wuj?! - krzyknęła Zośka.- To już będzie trzeci! Po wujku Tomaszu ipanu-wujku Pawle!- Z Trylogią to miałaś kontakt dawno temu i raczej przelotnie.- odezwał się Zyga.- Bo?!- Bo wiedziałabyś, że pan Jan Skrzetuski wujem nazywał Onufrego Jana Zagłobęherbu Wczele, choć ten żadnym krewnym mu nie był.- To niby pan Paweł ma być Skrzetuskim? - zachichotała dziewczyna.- Ty z kolei mogłabyś być naszą Heleną Kurcewiczówną, gdyby nie jedenmankament.- Ciekawam jaki? - wzięła się pod boki Zośka.- A taki, że dzielna kniaziówna blondynką nie była!- Wuju! - zawrzasnęło zranione do żywego dziewczę.- Który? - spytaliśmy jednocześnie z Rzeckim.No, ale dość żartów.Pożegnaliśmy się z nadkomisarzem Kwiecińskim oraz rodzinąpaństwa Myciów.Niech mi wybaczą, że zatailiśmy przed nimi tajemnicę Góry Zarazy, ale tobyły jeszcze nasze prywatne porachunki z Towarzystwem Przez Historię do Przyjazni.Pozatym, bałem się jeszcze jednej porażki, których wilczyca z Landsbergu nam nie szczędziła.Wyjeżdżaliśmy z Górowa (Zyga zostawił swego malucha na parkingu przy placuZwierczewskiego, która to nazwa nasunęła mi myśl, że w małych miasteczkach koło historiitoczy się wolniej).Nagle Zośka zapytała:- Panie Pawle, wiem że nikczemny oznacza podły.Dlaczego Sienkiewicz użyłtego określenia dla podania wzrostu Wołodyjowskiego?Wzruszyłem ramionami:- Ot, użył archaizmu.Poza tym, moim zdaniem, bardzo dzwięcznego.Dlaczegopytasz?Zosia poprawiła włosy:- Bo skoro tak wszyscy przymierzamy się do postaci z Trylogii, to patrząc na panaZygę pomyślałam o panu Michale, bądz co bądz pierwszej szabli Rzeczypospolitej.Nikczemnego wzrostu.- powtórzyła ze smakiem, a ja ze śmiechu o mało nie wpakowałemRosynanta na cysternę z mlekiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- To pan Tomasz taki? - skrzywił się Zyga.- Nie pan Tomasz, tylko pan Marczak - machnąłem ręką.- Musiałem mu jeszcze razprzekazać namiary na skrytki Kocha.Jak mi powiedział, myśmy już swoje zrobili, czas, żebyi inni urzędnicy departamentu mogli się wykazać.Cóż, Pan Bóg strzela, szef kule nosi.Tylko że.- Co tylko? - podskoczyła z radością Zośka.- Tylko wydaje mi się, że podając wytyczne chyba popełniłem jakieś błędy, tak więc.- mówiłem z niewinną miną.- Hi! Hi! - klasnął w rączki pan Onufry.- Coś mi się widzi, że Barciany i Reszelzaczekają na nas! Cześć i chwała panu, panie Pawle!Ukłoniłem się uprzejmie.Zośka rzuciła mi się na szyję.Odsuwając ją jak najdelikatniej powiedziałem:- Już wiem, czym blondynki różnią się od innych kobiet!- Panie Pawle!- Tym, że ich uściski są od 20 do 30 razy gorętsze!Spojrzała tak na mnie, że już chciałem dodać: A ich spojrzenia. Ale zmilczałem zniejakim żalem.- Skończcie z tymi flirtami - wtrącił się zazdrosny widocznie Zyga.- Skoro tamtesprawy odkładamy na potem, to mogliśmy zająć się dzisiaj cmentarzem na Górze Zarazy.- Tak w biały dzień? - spojrzałem niechętnie.- Zresztą, ferajna Genschego na nic nienatrafiła.- Bo ciemne typki wałęsały się tam jeszcze ciemniejszą nocą - nieoczekiwanieodezwał się Rzecki.- Teraz, w biały dzień moja (jak niektórzy nazywają moje umiejętności)biała magia powinna zatriumfować.Tylko najpierw muszę ją natchnąć odpowiednią siłą.- Co pan przez to rozumie? - uśmiechnąłem się.- A to, że w odległym o 20 kilometrów Lidzbarku Warmińskim znajduje się Hotel Pod Kłobukiem , a kuchnia jego słynie ze steków, których nie powstydziłby się DzikiZachód.A jego kołduny przyniosłyby chwałę każdej wileńskiej kucharce! Mój imiennikOnufry Zagłoba zwykł mawiać: Nie chcesz podrwić głową, jedz pieczeń wołową!- Radzi więc wuj, abyśmy przed zmaganiami ducha pokrzepili ciało? - wstałem.- Jeszcze jeden wuj?! - krzyknęła Zośka.- To już będzie trzeci! Po wujku Tomaszu ipanu-wujku Pawle!- Z Trylogią to miałaś kontakt dawno temu i raczej przelotnie.- odezwał się Zyga.- Bo?!- Bo wiedziałabyś, że pan Jan Skrzetuski wujem nazywał Onufrego Jana Zagłobęherbu Wczele, choć ten żadnym krewnym mu nie był.- To niby pan Paweł ma być Skrzetuskim? - zachichotała dziewczyna.- Ty z kolei mogłabyś być naszą Heleną Kurcewiczówną, gdyby nie jedenmankament.- Ciekawam jaki? - wzięła się pod boki Zośka.- A taki, że dzielna kniaziówna blondynką nie była!- Wuju! - zawrzasnęło zranione do żywego dziewczę.- Który? - spytaliśmy jednocześnie z Rzeckim.No, ale dość żartów.Pożegnaliśmy się z nadkomisarzem Kwiecińskim oraz rodzinąpaństwa Myciów.Niech mi wybaczą, że zatailiśmy przed nimi tajemnicę Góry Zarazy, ale tobyły jeszcze nasze prywatne porachunki z Towarzystwem Przez Historię do Przyjazni.Pozatym, bałem się jeszcze jednej porażki, których wilczyca z Landsbergu nam nie szczędziła.Wyjeżdżaliśmy z Górowa (Zyga zostawił swego malucha na parkingu przy placuZwierczewskiego, która to nazwa nasunęła mi myśl, że w małych miasteczkach koło historiitoczy się wolniej).Nagle Zośka zapytała:- Panie Pawle, wiem że nikczemny oznacza podły.Dlaczego Sienkiewicz użyłtego określenia dla podania wzrostu Wołodyjowskiego?Wzruszyłem ramionami:- Ot, użył archaizmu.Poza tym, moim zdaniem, bardzo dzwięcznego.Dlaczegopytasz?Zosia poprawiła włosy:- Bo skoro tak wszyscy przymierzamy się do postaci z Trylogii, to patrząc na panaZygę pomyślałam o panu Michale, bądz co bądz pierwszej szabli Rzeczypospolitej.Nikczemnego wzrostu.- powtórzyła ze smakiem, a ja ze śmiechu o mało nie wpakowałemRosynanta na cysternę z mlekiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]