[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Można powiedzieć, że lenistwo jest typową cechąnarodu neapolitańskiego" - cytuje Richarda de Saint-Non.A u Jo-sepha- Jeróme' a Lefrancais de Lalande neapolitańczyk jawi się przewrotnym, indolentnym, a zwłaszcza niestałym".Calaresu przedstawia neapolitańskich pisarzy, którzy odgryzali się w druku,oskarżając Francuzów o pederastię, bufonadę, plagiatowanie i nieuctwo, ale stereotypy dotyczące osiemnastowiecznych pisarzy, zwłaszcza Lalande' a i Saint-Nona, trwają do dziś.Włosi także często patrzą z góry na swoje Południe, szczególniezaś na Neapol.Zdanie: Na południe od Rzymu zaczyna się Afryka", słyszeliśmy o jeden raz za dużo.Kiedy piałam z zachwytu nad rewelacyjnym Raoulem Bova, który grał w filmie na podstawie mojej książki Pod słońcem Toskanii", nasza przyjaciółka Amalia wzruszyła ramionami.- Mnie on się nie podoba.Może z powodu neapolitańskiego akcentu.Tuż przed podróżą do Neapolu Beppe, który zajmuje się naszymi oliwkami i ogrodem warzywnym, przyjechał z maszyną do wyrywania chwastów.- Wracamy do dwudziestego wieku - mówię.- Jedziemy do Neapolu.Postawił maszynę na ziemi.- Napoli.Ehhhh.Son' tutti cattivi.Tutti.(Wszyscy są zli.Wszyscy).Jedna z przyjaciółek odwiozła nas na pociąg.- Caos.Ladri.(Chaos.Złodzieje) - i wyciągając rękę, dodała:- Lepiej zostaw ten naszyjnik u mnie.- Nie jest nawet prawdziwy.Kto miałby mi zerwać go z szyi?I nie oddałam.*Tango się kończy.Wracamy do kolejki linowej i wjeżdżamy na górę, prosto na Piazza Vanvitelli w nowej (dziewiętnastowiecznej) dzielnicy Vomero, gdzie zupełnie nie odczuwa się hałaśliwej energiiNeapolu.Mógłby to być na przykład Paryż, Werona albo innewyrafinowane miasto, pełne zieleni, z rzędem kawiarnianych ogródków na ulicach, cukierniami i małymi sklepikami.Te odzieżowe należą tylko do właścicieli - nie ma tu żadnych dużych sieci.Przy fon-tannie w abstrakcyjnym kształcie Wezuwiusza grupa ulicznych muzyków gra - na czym? Na marimbach! Zamiast lawy płynie woda.W sklepie z antykami zaczynamy pogawędkę z właścicielami: Fidelei Roberto prowadzą interes w weekendy, traktując to jako hobby, bow ciągu tygodnia pracują w swoich zawodach - internisty i prawnika.Kupujemy małą srebrną filiżankę - żona Roberta pakuje ją pieczołowicie jak najcenniejszy prezent.Właśnie zamierzają zrobić sobie przerwę na posiłek, więc wychodzimy razem.Zabierają nas na małyspacer po okolicy, w której sami mają domy, na cichej uliczce z widokiem na odległą zatokę.Rozmawiamy o restauracjach, operze, o tym,jak Neapol się zmienia.Zapraszają nas na lunch, ale nie chcemy byćnatrętni, może to tylko grzeczność z ich strony.Zamiast tego wymieniamy numery telefonów i umawiamy się na obiad kiedy indziej.Idziemy dalej; mijamy sklepy z warzywami, gdzie każdy szparag lśniczystością, a każda sałata wygląda jak wiosenny kapelusz.Mijamy frig-gitorie i smażalnie z kuszącymi arancini (smażone kulki ryżowe, nadziewane serem albo mięsem), smażoną pizzą i sezonowymi smażonymi karczochami - pyszności! W nozdrza bije zapach ziemniaczanychkrokietów i mozzarella in carozza - mozzarelli w powozie" z namoczonej w mleku bułki i smażonej w głębokim tłuszczu.Słynne toskańskie croslini, drobne kulki z chleba, używane do różnych przybrań, tutaj są smażonymi kółkami z ciasta na pizzę, które potem się układaobok siebie albo w stosy, stosownie do zamysłu kucharza.pizzaiolo - najważniejszy człowiek w kuchni: ten, który przygotowuje pizzę.mozzarella di bujała: najpopularniejszy w Neapolu ser z mleka ba-wolic z kampańskich wsi.Pierwszego dnia mamy ochotę na pizzę.Nad wybranym przez naslokalem wisi napis Dal 1914".Jeśli od tak dawna robią pizzę, tochyba znają się na rzeczy.Kucharz wstawia placki do opalanego drewnem pieca, gdy tylko rozwałkuje ciasto i wrzuci na wierzch pomidory.Ktoś inny wyciąga je potem na długiej żelaznej łopacie.W restauracji wśród licznych rodzin, siedzących przy sobotnim lunchu,jesteśmy jedynymi turystami.Zamawiam klasyczną margeritę, a Edswoją ulubioną napolitanę z sardelami i kaparami.Neapolitańska margerita to rzecz sama w sobie.Nie za cienka,nie za gruba, nieprzytłumiona mnóstwem składników.Przypieczona w sam raz, tak że pod chrupką powierzchnią natrafia się na miękkie wezuwiańskie pomidory i świeżutką mozzarella di bufala, z odrobiną bazylii, która nadaje jej typowo śródziemnomorski smak.Margerita to dobrze napisana oda do prostoty składników, perfekcyjnie zestrojonych ze smakiem i konsystencją.Pizzerie często oferują tylko margeritę i marinarę, ale można też znalezć pizzę z esca-role - posiekanymi i wymieszanymi z rodzynkami, czosnkiem,kaparami i czasem sardelami.*Zcieżka spacerowa przez bujny, cienisty ogród Villa Floridiana nawzgórzu Vomero jest dostatecznie kręta, by człowiek poczuł się jakw olbrzymim parku.Po kolejnym zakręcie wychodzi się znienackana elegancką białą willę w stylu neoklasycznym.Na placu przed frontem wylegują się na kocach rodziny z dziećmi, po trawniku biegają maluchy.Coraz to któreś z dzieci wpada na drugie, matki chwytają je na ręce.Nieopodal trwają rozgrywki nieśmiertelnej piłkinożnej, co zdaje się nie przeszkadzać parze tak zajętej sobą, że w zasadzie uprawiającej publicznie seks.Sam budynek był dawniej prywatną rezydencją króla Ferdynanda I Burbona i jego morganatycz-nej żony Lucii, księżnej Floridia.Od południowej strony ma pięknywidok na zatokę.Toskański architekt Antonio Niccolini (który zaprojektował także wspaniały gmach opery San Carlo) przebudowałistniejącą już willę, wzbogacając jej ogrody o prywatne zoo, teatr,okrągłą świątynię, kaplice i fontanny.Kiedy sytuacja polityczna sięzmieniła, posiadłość przejęło państwo.Obecnie mieszczą się tamzbiory księcia Martiny.Strażnik i kasjer w jednej osobie wygląda na szczęśliwego, żewreszcie ktoś zainteresował się muzeum ceramiki'.Chcę obejrzeć ma-jolikę i porcelanę - silnie zakorzenione w miejscowej sztuce.Kolekcja pochodząca głównie z XVIII wieku jest dość specyficzna.Pudłodawnych widelców z dwoma ostrymi kolcami.Miedziany relikwiarzpokazuje na wieczku zdekapitowaną świętą Walerię; ofiara wręczawłasną głowę jakiemuś świętemu, a kat najspokojniej odchodzi.Tyle pięknych obiektów może przyprawić kolekcjonera o zawrót gło-wy; pewnie książę Martina czuł taki sam dreszczyk na targu antyków.Napoleon namalowany na pergaminie, naczynie stołowez XVIII w., pochodzące z królewskiej wytwórni porcelany w Neapolu, rzezby z kości słoniowej i koralu, szylkretowa lornetka - wszystko to daje poczucie luksusu i wyrafinowanego gustu, jakie cechowały panowanie francuskich Burbonów w Neapolu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
. Można powiedzieć, że lenistwo jest typową cechąnarodu neapolitańskiego" - cytuje Richarda de Saint-Non.A u Jo-sepha- Jeróme' a Lefrancais de Lalande neapolitańczyk jawi się przewrotnym, indolentnym, a zwłaszcza niestałym".Calaresu przedstawia neapolitańskich pisarzy, którzy odgryzali się w druku,oskarżając Francuzów o pederastię, bufonadę, plagiatowanie i nieuctwo, ale stereotypy dotyczące osiemnastowiecznych pisarzy, zwłaszcza Lalande' a i Saint-Nona, trwają do dziś.Włosi także często patrzą z góry na swoje Południe, szczególniezaś na Neapol.Zdanie: Na południe od Rzymu zaczyna się Afryka", słyszeliśmy o jeden raz za dużo.Kiedy piałam z zachwytu nad rewelacyjnym Raoulem Bova, który grał w filmie na podstawie mojej książki Pod słońcem Toskanii", nasza przyjaciółka Amalia wzruszyła ramionami.- Mnie on się nie podoba.Może z powodu neapolitańskiego akcentu.Tuż przed podróżą do Neapolu Beppe, który zajmuje się naszymi oliwkami i ogrodem warzywnym, przyjechał z maszyną do wyrywania chwastów.- Wracamy do dwudziestego wieku - mówię.- Jedziemy do Neapolu.Postawił maszynę na ziemi.- Napoli.Ehhhh.Son' tutti cattivi.Tutti.(Wszyscy są zli.Wszyscy).Jedna z przyjaciółek odwiozła nas na pociąg.- Caos.Ladri.(Chaos.Złodzieje) - i wyciągając rękę, dodała:- Lepiej zostaw ten naszyjnik u mnie.- Nie jest nawet prawdziwy.Kto miałby mi zerwać go z szyi?I nie oddałam.*Tango się kończy.Wracamy do kolejki linowej i wjeżdżamy na górę, prosto na Piazza Vanvitelli w nowej (dziewiętnastowiecznej) dzielnicy Vomero, gdzie zupełnie nie odczuwa się hałaśliwej energiiNeapolu.Mógłby to być na przykład Paryż, Werona albo innewyrafinowane miasto, pełne zieleni, z rzędem kawiarnianych ogródków na ulicach, cukierniami i małymi sklepikami.Te odzieżowe należą tylko do właścicieli - nie ma tu żadnych dużych sieci.Przy fon-tannie w abstrakcyjnym kształcie Wezuwiusza grupa ulicznych muzyków gra - na czym? Na marimbach! Zamiast lawy płynie woda.W sklepie z antykami zaczynamy pogawędkę z właścicielami: Fidelei Roberto prowadzą interes w weekendy, traktując to jako hobby, bow ciągu tygodnia pracują w swoich zawodach - internisty i prawnika.Kupujemy małą srebrną filiżankę - żona Roberta pakuje ją pieczołowicie jak najcenniejszy prezent.Właśnie zamierzają zrobić sobie przerwę na posiłek, więc wychodzimy razem.Zabierają nas na małyspacer po okolicy, w której sami mają domy, na cichej uliczce z widokiem na odległą zatokę.Rozmawiamy o restauracjach, operze, o tym,jak Neapol się zmienia.Zapraszają nas na lunch, ale nie chcemy byćnatrętni, może to tylko grzeczność z ich strony.Zamiast tego wymieniamy numery telefonów i umawiamy się na obiad kiedy indziej.Idziemy dalej; mijamy sklepy z warzywami, gdzie każdy szparag lśniczystością, a każda sałata wygląda jak wiosenny kapelusz.Mijamy frig-gitorie i smażalnie z kuszącymi arancini (smażone kulki ryżowe, nadziewane serem albo mięsem), smażoną pizzą i sezonowymi smażonymi karczochami - pyszności! W nozdrza bije zapach ziemniaczanychkrokietów i mozzarella in carozza - mozzarelli w powozie" z namoczonej w mleku bułki i smażonej w głębokim tłuszczu.Słynne toskańskie croslini, drobne kulki z chleba, używane do różnych przybrań, tutaj są smażonymi kółkami z ciasta na pizzę, które potem się układaobok siebie albo w stosy, stosownie do zamysłu kucharza.pizzaiolo - najważniejszy człowiek w kuchni: ten, który przygotowuje pizzę.mozzarella di bujała: najpopularniejszy w Neapolu ser z mleka ba-wolic z kampańskich wsi.Pierwszego dnia mamy ochotę na pizzę.Nad wybranym przez naslokalem wisi napis Dal 1914".Jeśli od tak dawna robią pizzę, tochyba znają się na rzeczy.Kucharz wstawia placki do opalanego drewnem pieca, gdy tylko rozwałkuje ciasto i wrzuci na wierzch pomidory.Ktoś inny wyciąga je potem na długiej żelaznej łopacie.W restauracji wśród licznych rodzin, siedzących przy sobotnim lunchu,jesteśmy jedynymi turystami.Zamawiam klasyczną margeritę, a Edswoją ulubioną napolitanę z sardelami i kaparami.Neapolitańska margerita to rzecz sama w sobie.Nie za cienka,nie za gruba, nieprzytłumiona mnóstwem składników.Przypieczona w sam raz, tak że pod chrupką powierzchnią natrafia się na miękkie wezuwiańskie pomidory i świeżutką mozzarella di bufala, z odrobiną bazylii, która nadaje jej typowo śródziemnomorski smak.Margerita to dobrze napisana oda do prostoty składników, perfekcyjnie zestrojonych ze smakiem i konsystencją.Pizzerie często oferują tylko margeritę i marinarę, ale można też znalezć pizzę z esca-role - posiekanymi i wymieszanymi z rodzynkami, czosnkiem,kaparami i czasem sardelami.*Zcieżka spacerowa przez bujny, cienisty ogród Villa Floridiana nawzgórzu Vomero jest dostatecznie kręta, by człowiek poczuł się jakw olbrzymim parku.Po kolejnym zakręcie wychodzi się znienackana elegancką białą willę w stylu neoklasycznym.Na placu przed frontem wylegują się na kocach rodziny z dziećmi, po trawniku biegają maluchy.Coraz to któreś z dzieci wpada na drugie, matki chwytają je na ręce.Nieopodal trwają rozgrywki nieśmiertelnej piłkinożnej, co zdaje się nie przeszkadzać parze tak zajętej sobą, że w zasadzie uprawiającej publicznie seks.Sam budynek był dawniej prywatną rezydencją króla Ferdynanda I Burbona i jego morganatycz-nej żony Lucii, księżnej Floridia.Od południowej strony ma pięknywidok na zatokę.Toskański architekt Antonio Niccolini (który zaprojektował także wspaniały gmach opery San Carlo) przebudowałistniejącą już willę, wzbogacając jej ogrody o prywatne zoo, teatr,okrągłą świątynię, kaplice i fontanny.Kiedy sytuacja polityczna sięzmieniła, posiadłość przejęło państwo.Obecnie mieszczą się tamzbiory księcia Martiny.Strażnik i kasjer w jednej osobie wygląda na szczęśliwego, żewreszcie ktoś zainteresował się muzeum ceramiki'.Chcę obejrzeć ma-jolikę i porcelanę - silnie zakorzenione w miejscowej sztuce.Kolekcja pochodząca głównie z XVIII wieku jest dość specyficzna.Pudłodawnych widelców z dwoma ostrymi kolcami.Miedziany relikwiarzpokazuje na wieczku zdekapitowaną świętą Walerię; ofiara wręczawłasną głowę jakiemuś świętemu, a kat najspokojniej odchodzi.Tyle pięknych obiektów może przyprawić kolekcjonera o zawrót gło-wy; pewnie książę Martina czuł taki sam dreszczyk na targu antyków.Napoleon namalowany na pergaminie, naczynie stołowez XVIII w., pochodzące z królewskiej wytwórni porcelany w Neapolu, rzezby z kości słoniowej i koralu, szylkretowa lornetka - wszystko to daje poczucie luksusu i wyrafinowanego gustu, jakie cechowały panowanie francuskich Burbonów w Neapolu [ Pobierz całość w formacie PDF ]