[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyraz jego twarzy zmienił się i Lora pożałowała swoichsłów, lecz nie mogła ich już cofnąć.Zresztą, co by to dało?- Czyli jestem dla ciebie tylko zakazanym owocem, tak?Nic ponadto? Ten kowboj też?RS- Jaki kowboj? Masz na myśli Calvina?- To był ten twój były?- Owszem, ale nie posądzaj mnie o zły gust.Przedtemlak się nie ubierał.A jeśli już jest jakimś owocem, to raczejśliwką-robaczywką.- Ponieważ to pożegnalne spotkaniebyło dla niej prawdziwą torturą, postanowiła je wreszcieradykalnie zakończyć.- Dzięki, że wpadłeś.Wszystkiegodobrego i w ogóle.Jon odwrócił się i wyszedł bez słowa.RSROZDZIAA JEDENASTYZamierzał jechać wprost na południe, lecz w ostatniejchwili skręcił jeszcze na plażę.Pożegna się z nią, jak pożegnał się z pracownikami lecznicy, z Victorem i z Frede-rickiem Pullmanem, który nie tylko zabrał oba swoje kotydo domu, ale też nosił je ze sobą do sklepu i trzymał w wymoszczonym koszu pod ladą.Victoria Pullman wyjechałaz miasteczka, nie zostawiając adresu.Jej mąż nie zmartwiłsię tym zbytnio, podobnie jak Jon nie zmartwił się odejściemTriny.Nie pojmował, jak przez tych kilka tygodni mogła zmienić się do tego stopnia.Zrobiła się dziwnie płytka, próżna,kapryśna, niewrażliwa na innych.Niemal mu było żalNolana.Przebiegł po plaży jakieś dwa kilometry, potem rzuciłsię na piasek, by chwilę odpocząć.Powinien był wracać dosamochodu i wreszcie ruszyć w drogę, ale miło było leżećna tej pustej plaży.Słońce przygrzewało, chłodny wiatr targał włosy, nad głową krążyły stada ptaków nawołując sięprzenikliwie.Uśmiechnął się do nich.Jak mógł kiedyś siętutaj nudzić?Jego myśli nieuchronnie pobiegły ku osobie, z którą nienudził się ani przez moment.Lora.Promienna dziewczyna o złotym sercu, jednocześnie nie-RSznośna i cudowna.Przypomniał sobie ich zwariowane rozmowy, ich szalone pocałunki.Co on bez niej zrobi?Jej reakcja przy pożegnaniu zaskoczyła go.Nie spodziewał się łez.Pragnął scałować je z jej twarzy, lecz obawiałsię, że jak zacznie, to nie przestanie.I ona też nie potrafiłabyprzestać, wiedział o tym doskonale.Nie mogliby się od siebie oderwać.Prawda była taka, że.Naraz zrozumiał, co jest prawdą, a co było tylko iluzją.Jak mógł tego dotąd nie spostrzec?Wstrząśnięty swoim odkryciem, zerwał się, by biec dosamochodu, ale potknął się o własną nogę, padł jak długiz powrotem na piasek i.1 zaczął się śmiać tak, jak nieśmiał się chyba jeszcze nigdy w życiu.Wreszcie opanowałsię jakoś, podniósł się i popędził z powrotem, krzycząc nacały głos:- To nie Trina się zmieniła, idioto! Jest taka sama jakzawsze! To ty się zmieniłeś!- Gdzie mam to postawić?Lora spojrzała na doręczyciela, który wszedł do kwiaciarni z trzema dużymi paczkami.Nie spodziewała się żadnej poczty.Od dwóch tygodni nie spodziewała się niczego.Jon wyjechał na zawsze.A przecież mogło być inaczej.Przecież chciał zadzwonić albo wpaść z wizytą, ale nie dałamu szans.- Tu, na podłodze.Na zaadresowanych do niej przesyłkach nie było danychnadawcy.Gdy została sama, usiadła na podłodze i otworzyłapierwszą paczkę.Czereśnie.Aubianki pełne soczystych czereśni.RSTylko jedna osoba na świecie mogła jej to przysłać.Aleco to miało oznaczać? Czy to zemsta za to, że na sam koniecpotraktowała go szorstko i niemal pokazała mu drzwi? Ześciśniętym sercem otworzyła następne paczki.Jedna zawierała kilka tuzinów tubek maści na wysypkę, a druga mniejwięcej tyle samo opakowań środka przeciw uczuleniom.Wpatrywała się w to wszystko ze zdumieniem, po czymnagle zrozumiała.Rozległ się dzwonek, ktoś wszedł do kwiaciarni.Podniosła wzrok.Jon.Znów wyglądał jak amant filmowy, dwa tygodnie w Kalifornii wystarczyły, by się wspaniale opalił i by jego brązowe włosy zjaśniały.Okulary tylko dodawały mu uroku.Z uśmiechem wyciągnął dłoń i pomógł jej wstać.-Zamierzała spokojnie czekać, co on powie.Rzuciła mu się w ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Wyraz jego twarzy zmienił się i Lora pożałowała swoichsłów, lecz nie mogła ich już cofnąć.Zresztą, co by to dało?- Czyli jestem dla ciebie tylko zakazanym owocem, tak?Nic ponadto? Ten kowboj też?RS- Jaki kowboj? Masz na myśli Calvina?- To był ten twój były?- Owszem, ale nie posądzaj mnie o zły gust.Przedtemlak się nie ubierał.A jeśli już jest jakimś owocem, to raczejśliwką-robaczywką.- Ponieważ to pożegnalne spotkaniebyło dla niej prawdziwą torturą, postanowiła je wreszcieradykalnie zakończyć.- Dzięki, że wpadłeś.Wszystkiegodobrego i w ogóle.Jon odwrócił się i wyszedł bez słowa.RSROZDZIAA JEDENASTYZamierzał jechać wprost na południe, lecz w ostatniejchwili skręcił jeszcze na plażę.Pożegna się z nią, jak pożegnał się z pracownikami lecznicy, z Victorem i z Frede-rickiem Pullmanem, który nie tylko zabrał oba swoje kotydo domu, ale też nosił je ze sobą do sklepu i trzymał w wymoszczonym koszu pod ladą.Victoria Pullman wyjechałaz miasteczka, nie zostawiając adresu.Jej mąż nie zmartwiłsię tym zbytnio, podobnie jak Jon nie zmartwił się odejściemTriny.Nie pojmował, jak przez tych kilka tygodni mogła zmienić się do tego stopnia.Zrobiła się dziwnie płytka, próżna,kapryśna, niewrażliwa na innych.Niemal mu było żalNolana.Przebiegł po plaży jakieś dwa kilometry, potem rzuciłsię na piasek, by chwilę odpocząć.Powinien był wracać dosamochodu i wreszcie ruszyć w drogę, ale miło było leżećna tej pustej plaży.Słońce przygrzewało, chłodny wiatr targał włosy, nad głową krążyły stada ptaków nawołując sięprzenikliwie.Uśmiechnął się do nich.Jak mógł kiedyś siętutaj nudzić?Jego myśli nieuchronnie pobiegły ku osobie, z którą nienudził się ani przez moment.Lora.Promienna dziewczyna o złotym sercu, jednocześnie nie-RSznośna i cudowna.Przypomniał sobie ich zwariowane rozmowy, ich szalone pocałunki.Co on bez niej zrobi?Jej reakcja przy pożegnaniu zaskoczyła go.Nie spodziewał się łez.Pragnął scałować je z jej twarzy, lecz obawiałsię, że jak zacznie, to nie przestanie.I ona też nie potrafiłabyprzestać, wiedział o tym doskonale.Nie mogliby się od siebie oderwać.Prawda była taka, że.Naraz zrozumiał, co jest prawdą, a co było tylko iluzją.Jak mógł tego dotąd nie spostrzec?Wstrząśnięty swoim odkryciem, zerwał się, by biec dosamochodu, ale potknął się o własną nogę, padł jak długiz powrotem na piasek i.1 zaczął się śmiać tak, jak nieśmiał się chyba jeszcze nigdy w życiu.Wreszcie opanowałsię jakoś, podniósł się i popędził z powrotem, krzycząc nacały głos:- To nie Trina się zmieniła, idioto! Jest taka sama jakzawsze! To ty się zmieniłeś!- Gdzie mam to postawić?Lora spojrzała na doręczyciela, który wszedł do kwiaciarni z trzema dużymi paczkami.Nie spodziewała się żadnej poczty.Od dwóch tygodni nie spodziewała się niczego.Jon wyjechał na zawsze.A przecież mogło być inaczej.Przecież chciał zadzwonić albo wpaść z wizytą, ale nie dałamu szans.- Tu, na podłodze.Na zaadresowanych do niej przesyłkach nie było danychnadawcy.Gdy została sama, usiadła na podłodze i otworzyłapierwszą paczkę.Czereśnie.Aubianki pełne soczystych czereśni.RSTylko jedna osoba na świecie mogła jej to przysłać.Aleco to miało oznaczać? Czy to zemsta za to, że na sam koniecpotraktowała go szorstko i niemal pokazała mu drzwi? Ześciśniętym sercem otworzyła następne paczki.Jedna zawierała kilka tuzinów tubek maści na wysypkę, a druga mniejwięcej tyle samo opakowań środka przeciw uczuleniom.Wpatrywała się w to wszystko ze zdumieniem, po czymnagle zrozumiała.Rozległ się dzwonek, ktoś wszedł do kwiaciarni.Podniosła wzrok.Jon.Znów wyglądał jak amant filmowy, dwa tygodnie w Kalifornii wystarczyły, by się wspaniale opalił i by jego brązowe włosy zjaśniały.Okulary tylko dodawały mu uroku.Z uśmiechem wyciągnął dłoń i pomógł jej wstać.-Zamierzała spokojnie czekać, co on powie.Rzuciła mu się w ramiona [ Pobierz całość w formacie PDF ]