[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To twoi koledzy?Z drużyny?Randy spojrzał na ojca, po czym szybko odwrócił wzrok.Minę miał przy tym taką,jakby za chwilę miał zwymiotować.- Tak, proszę taty.- Byli dzisiaj na paradzie?- Tak, proszę taty.Becky Lynn nie dawała za wygraną.- To stało się przed paradą.Rozmawiali przy mnie, co powiedzą trenerowi.- Kłamiesz, głupia dziwko! - wybuchnął ojciec.- Wynoś mi się, żebym nie musiał cięoglądać, bo nie wiem, co z tobą zrobię!Becky Lynn cofnęła się chwiejnie.Matka stała na progu kuchni, blada jakprześcieradło, rozedrgana.Becky Lynn posłała jej niemą prośbę: Wstaw się za mną, mamo.Potrzebuję cię.Ale matka nie wstawiła się za nią.Stała tylko nieruchomo, wpatrując się w córkę iciągle zaciskając palce na fałdach szlafroka.A więc nie mam tu nikogo, pomyślała Becky.Nie tutaj, nie w tym domu.Nie w Bend.Nikogo, kto by we mnie wierzył, kto na tyle troszczyłby się o mnie, by stanąć w mej obronie.Można mnie gwałcić, komu i kiedy przyjdzie ochota, bo nikogo nic a nic to nie obchodzi.Spojrzała raz jeszcze na matkę i nagle poczuła dziwną ulgę.Matka ją uwolniła.Teraznic już nie zatrzymywało jej w Bend.Odwróciła się i powlokła do łazienki.- Nigdy więcej nie przychodz do mnie i nie wypłakuj się, że cię zerżnął jakiś facet! -krzyknął jeszcze za nią ojciec.- Słyszysz? Nie chcę widzieć w tym domu żadnego twojegobachora, jasne?Zamknęła za sobą drzwi łazienki, żeby odciąć się od ojcowskich krzyków, podeszłado wanny, odkręciła kurki, zatkała odpływ, po czym zrzuciła z siebie brudne, poszarpaneubranie, starając się omijać wzrokiem swoje odbicie w lustrze nad umywalką.43 Włożyli jej na głowę papierową torbę, żeby nie patrzeć na nią, kiedy będą ją gwałcić.Zanurzyła się w letniej kąpieli, kojącej i słodkiej niczym chrzest, obmywający zdotknięć Ricky ego, z jego zapachu.Z nienawiści.Oparła głowę o brzeg wanny i zamknęła oczy.Zdawało jej się, że unosi się gdzieś podsufitem, patrząc z góry na swoje białe jak porcelanowa wanna ciało.Oto jasna skóra, szczupłenogi, płaski brzuch, głowa okolona burzą rudych włosów.Oto sińce, zadrapania i strużka krwiwypływająca spomiędzy ud i barwiąca wodę na różowo.Oni wrócą.Miała ochotę krzyczeć, wyć z gniewu i rozpaczy, ale nie miała już sił, by wykrzesać wsobie gniew, ani łez, by wypłakać rozpacz.Czuła wyłącznie odrętwienie.Pustkę.Zanurzałasię w otchłani zarazem przynoszącej ulgę i napawającej przerażeniem.Kiedy woda wystygła i kąpiel zrobiła się zbyt zimna, Becky otworzyła oczy, usiadła.Ostrożnie zaczęła mydlić obolałe ciało, zmywając z siebie brud i krew.Z bolesnymskrzywieniem ust przesuwała gąbką po sińcach.Pod paznokciami dojrzała zakrzepłą krew.Krew Tommy ego.Szorowała dłonie tak długo, dopóki nie zniknęły ostatnie jej ślady.Kilkarazy wtarła szampon we włosy i starannie je wypłukała.Po tej oblucji woda zrobiła się ciemna, wstrętna.Becky zbierało się na wymioty, aleopanowała nudności, otworzyła spływ, po czym jeszcze chwilę siedziała bez ruchu w suchejwannie, skulona, z dłońmi na ramionach, drżąca.Przez głowę przemykały jej niejasne, nie do końca sprecyzowane myśli.Przypomniałasobie obietnice panny Opal:  Nikomu nie powiem, Becky Lynn.Musisz mi obiecać, że jeśli cichłopcy jeszcze raz cię zaczepią, przyjdziesz z tym do mnie. I słowa Ricky ego:  Po copowiedziałaś o tym pannie Opal? Myślałaś, że ktoś uwierzy, żeśmy cię zaczepiali? Nasistarzy tylko się uśmiali. I jeszcze raniące chyba najbardziej słowa ojca:  Kłamiesz, głupiadziwko! Wynoś mi się, żebym nie musiał cię oglądać.Kolejne zdania wirowały w jej głowie, nakładając się na siebie i wzajemnieprzenikając. Obudz się, mamo.Potrzebuję cię.Mamo, proszę, pomóż. Dopilnuję, żeby Tommy i Buddy też się zabawili. Rano świat będzie piękniejszy.Becky Lynn zasłoniła uszy dłońmi i zaczęła szlochać bezgłośnie.Uspokoiła siędopiero po długiej, długiej chwili, westchnęła ciężko i zaczęła się kołysać w przód i w tył,44 jakby samą siebie próbowała pocieszyć i wesprzeć w rozpaczy.Odkręciła ponownie kurki, oczekując, że lada chwila ojciec zacznie się dobijać dołazienki, wściekły, że córka marnuje wodę.Rwąca kaskada napełniała wannę, otulała drżące,zziębnięte ciało kojącym ciepłem, przywracała życie, budziła odrętwiałe zmysły.Beckyoparła policzek na podciągniętych kolanach i teraz powtarzała w myślach - zdawałoby sięwypowiedziane przed wiekami - słowa matki:  Jesteś kimś wyjątkowym, Becky Lynn.Możesz się wyrwać z Bend, być kimś.Zacisnęła powieki.Jak bardzo te słowa teraz bolały.W Bend nikt nie może byćwyjątkowy.Nikt i nic.Nie w tym domu.Nie w tym miasteczku.Ale przecież matka milczała, dała jej wolność wyboru.Od dzisiaj sama musi zająć sięsobą, bo nikt inny nie wyciągnie do niej ręki.Kochała bardzo matkę, ale nie mogła jej pomóc,nie mogła uratować od losu, z którym Glenna już dawno się pogodziła.Oparła głowę o krawędz wanny i zaczęła wyobrażać sobie miejsca, które widywała nazdjęciach w czasopismach - piękne, pociągające, czarodziejskie miejsca pełne pięknych,uśmiechniętych ludzi.Widziała oczami duszy słoneczne plaże, czuła na skórze łagodnypowiew wiatru.W pięknych miej scach z kolorowych czasopism nigdy nie padał deszcz, niebyło śmieci, mdłego zapachu potu i zgnilizny.Tam chłopcy nie krzywdzili dziewcząt tylkodlatego, że były brzydkie i biedne.Pojedzie tam.Pojedzie do Kalifornii i zacznie nowe życie.Wyciągnęła korek ze spływu, wstała, wytarła się i owinęła ręcznikiem nagie ciało.Podeszła do drzwi łazienki i uchyliła je ostrożnie.Dom pogrążony był we śnie.Z sąsiedniegopokoju dochodziło głośne chrapanie ojca.Chociaż było mało prawdopodobne, by obudził się z pijackiego snu, Becky na palcachprzemknęła do swojego pokoju.Szybko się ubrała, po czym wrzuciła kilka rzeczy do torbypodróżnej: ubranie na zmianę, kosmetyki, szampon, szczoteczkę do zębów i pastę.Przez dwalata pracy w salonie panny Opal odłożyła trochę pieniędzy.To, czego nie zdołał zabrać jejojciec, chowała skrzętnie pod obluzowaną deską w podłodze.Teraz, starając się nie robićhałasu, zajrzała do skrytki, wyjęła banknoty, przeliczyła i wepchnęła do kieszeni dżinsów.Prawie dwieście dolarów.Niedużo, ale będzie musiało wystarczyć.Zawahała się przed drzwiami sypialni rodziców, jednak po chwili namysłu wślizgnęłasię do środka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl