[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nocami miasto trwało w bezruchu, porażone strachem.W ciszy czasem słychać było przejeżdżające auta.Czy to czornyj woron? Czasemzatrzymywało się na dole.W najbliższych domach ludzie zrywali się z pościeli,uchylali firanki i patrzyli przez okna.Nasłuchiwali.Lęk dławił gardło.Czasem dałosię słyszeć rozpaczliwy krzyk lub płacz.Potem trzaskanie drzwi i oddalający sięodgłos silnika.I wreszcie znów zapadała cisza.Sonię budziły nawet najcichsze odgłosy.Wystarczyło, że Karuś zaskowyczałprzez sen na swoim posłaniu albo skrzypnęła podłoga.Każdy ranek był początkiemnadziei, że może nie przyjdą, a każdy wieczór początkiem oczekiwania na najgorsze.Sonia żyła pomiędzy codzienną pracą i nauką a wieczornym i nocnym oczekiwaniemna kolejne nieszczęście.Którejś nocy wszystkie zerwały się z łóżek, słysząc auto zatrzymujące się poddomem.Rzuciły się do okna.Czornyj woron był przed bramą. Stał i czekał.A one czekały na łomot do drzwi.Ale usłyszały hałas piętro niżej,u Kałakolczikowów.Długo jeszcze nasłuchiwały odgłosów z drugiego piętra.Dobiegłich stłumiony przez ściany płacz, a potem zamykanie drzwi.Wszystko ucichło, gdyauto odjechało.Mama musiała nadal czekać na swoją kolej.Z upływem dni i tygodniSonia się przekonała, że można przywyknąć nawet do oczekiwania na aresztowaniewłasnej matki.Kiedy na początku stycznia 1937 roku po nią przyszli, ze zdumieniemstwierdziła, że kiedy już było po wszystkim, odczuła to jak pewną ulgę.Za oknami panowała zadymka śnieżna, nikt nie słyszał podjeżdżającegoczornogo worona.Obudziły się dopiero na odgłos walenia kolbami w drzwi.Mamaubrała się w gruby kożuch i ciepłe walonki, wzięła od dawna przygotowaną walizkęi usiłowała się uśmiechać, kiedy się żegnały.Stało się to, co miało się stać.Czy może ich spotkać jeszcze coś gorszego?Przedtem mama kilkakrotnie mówiła, że kiedy odejdzie, Sonia musi zająć sięwszystkim.Opiekować się Katią i babcią Olgą. To jest, córuniu, za wielki ciężar dla ciebie  mówiła. Za wielki! Jesteśjeszcze taka młoda.Ale nie ma innego wyjścia, musisz go ponieść.Musisz sobiejakoś poradzić.Wiem, że sobie poradzisz.Jesteś taka delikatna, ale wiem, żewewnętrznie jesteś silna.Poradzisz sobie!*Przez następne dni poszukiwania mamy w więzieniach leningradzkich nie dałyrezultatu.Nigdzie jej nie było.Według wiedzy przygodnych znajomych  ludzicierpiących i tęskniących do swoich bliskich w kolejkach do administracji więzieńLeningradu  oznaczało to, że mamę pewnie już skazano i wywieziono do innegowięzienia lub do łagru.Można było albo czekać na wiadomość od niej, albo jej1szukać, wysyłając listy na chybił trafił, do obozów o znanych adresach.Od ludzidowiadywały się tych adresów codziennie, w końcu były ich dziesiątki.Ktośtwierdził, że wystarczy pisać do zarządu grupy łagrów, aby się przekonać, czy ten,kogo się szuka, jest w obozach podległych.Ktoś inny utrzymywał, że zarząd grupynie odpowiada na takie listy.Wielokrotnie pisały list przez kalkę.W ten sposóbuzyskały gruby plik egzemplarzy pisma.Pytały o matkę i o ojca.Wysłać było łatwo,czekać dużo trudniej.Ale cóż więcej można było zrobić? Czekały&Sonia uparcie, i mimo wszystko, chodziła na zajęcia i uczyła się, jak tylko w tychwarunkach mogła najlepiej.Była wewnętrznie obolała i cała, niemal fizycznie, odrętwiała w tym bólu.Postanowiła jednak, że cokolwiek się wydarzy  nie załamiesię.Musi zająć się Katią i babcią.Ten obowiązek, ten nałożony na nią przezrodziców dodatkowy ciężar paradoksalnie pomagał jej się trzymać.Pieniądzepozostawione przez rodziców szybko się skończyły i gdyby nie złote monety dziadkaAleksieja, nie miałyby z czego żyć.Co jakiś czas Katia sprzedawała po jednej albo podwie monety na czarnym rynku, co było niebezpieczne, bo milicja ścigała handlarzyi można było trafić za kratki.Ale Katia, jak się okazało, miała zdolności handlowe.Targowała się zawzięcie, wkrótce nawiązała kontakty z pośrednikami i umawiała sięz nimi w różnych miejscach w mieście, aby jak najbardziej ograniczyć ryzykoaresztowania.Skończyło się kupowanie po niższych cenach w sklepach dla funkcjonariuszypartyjnych.Dopiero teraz Sonia spostrzegła, jak łatwo im się żyło, gdy należeli douprzywilejowanych.Ojciec nie był dygnitarzem, nie mieli daczy i służbowegosamochodu ani nie zatrudniali służących.Lecz nigdy nie brakowało im na życie,mogli bez trudu i kolejek kupować wszystko, czego potrzebowali do w miarędostatniego życia.Nagle to się skończyło.Sonia dopiero teraz się przekonała, jak żyją zwykli ludzie.Babcia Olgaopowiadała, że w pierwszych latach po rewolucji panowała jeszcze równośći bolszewicki ascetyzm.Nikt, nawet członkowie najwyższych władz, nie miał prawazarabiać więcej niż wykwalifikowany robotnik.Potem to się zaczęło zmieniać.Najpierw dygnitarze przyznawali sobie premie pieniężne, potem mieszkania, daczei samochody, a potem wszystko już było inaczej.Tłumaczono to tym, że partia, jakoawangarda klasy robotniczej, żyje dostatniej i na wyższym poziomie kulturalnym,bo ma być przykładem dla całej reszty.Przywileje miały być przejściowe.Ojciecmówił, że w miarę budowy socjalizmu przywileje będą obejmować coraz szerszegrupy społeczeństwa, aż wreszcie, po osiągnięciu stadium wysokiego rozwoju,powinny się stać udziałem wszystkich.Różnice miały całkowicie zaniknąć.Tymczasem widać było wyraznie, że wszystko zmienia się w zupełnie przeciwnymkierunku.*Dwa dni po aresztowaniu mamy Sonię zatrzymała na korytarzu w budynkuWydziału Filologicznego Natalia Uspienska, opiekunka jej grupy.Miła, życzliwakobieta, docent w katedrze literatury staroangielskiej; Sonia bardzo ją lubiła. Rozejrzawszy się czujnie dookoła, wciągnęła Sonię do pustej sali wykładowej.Usiadły w ławce przy wejściu. Co ty, Soniu, wyrabiasz? Dlaczego nie przeprowadziłaś samokrytyki? Przecieżjuż wszyscy wiedzą, że twoi rodzice zostali aresztowani, a ojciec dostał dziesięć lat zadziałalność kontrrewolucyjną.Parszyn naraził się na oskarżenie o brak czujnościklasowej, nie stawiając od razu wniosku o wykluczenie cię z partii.Jutro nazebraniu musisz odciąć się od swoich rodziców, potępić ich wrogą działalnośći zadeklarować wierność linii partii z towarzyszem Stalinem na czele.Masz jeszczetę ostatnią szansę. Ależ oni są niewinni! Niczego złego nie zrobili.Ojciec i mama zawsze byli,i wiem, że są nadal, dobrymi komunistami.Nigdy nie występowali przeciwko partiiani przeciwko towarzyszowi Stalinowi.Jestem tego tak pewna jak niczego innego naświecie. Soniu, Soniu! Co ty mówisz? To twoi rodzice i oczywiście trudno ci uwierzyćw ich winę.Ale towarzysze z NKWD nie mogą się aż tak mylić.A tym bardziej sąd.W Związku Radzieckim nie skazuje się niewinnych ludzi na dziesięć lat więzienia. Ale ja wiem! Wiem! Wiem! Wiem, że oni są niewinni!  Sonia wykrzyczałai wypłakała swój ból.Po wielu dniach cierpienia i tłumienia emocji teraz nagle jużdłużej nie mogła milczeć.Uspienska objęła ją i przytuliła. Płacz, Soniu, płacz  mówiła, głaszcząc ją po głowie. To bardzo trudne.Bardzo trudne! Ale zrozum, nawet gdyby doszło do tak tragicznej pomyłki, gdybytwój ojciec rzeczywiście był niewinny, niczego to nie zmienia.Musisz to zrobić,musisz pokajać się przed partią.W przeciwnym razie zostaniesz wykluczona z partii,a potem oczywiście wydalona ze studiów.Mogą cię nawet aresztować.Czy myślisz,że twoi rodzice by tego chcieli? Na pewno wysyłasz im paczki z żywnością.Możedzięki nim przeżyją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl