[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozganiał je,podskakiwał, jakby w pragnieniu pochwycenia ich i rzucenia następnie o ziemię.Zabobonna Moilla była zachwycona nowym obrzędem.Więcej - była nim olśniona.Niepanowała już nad sobą.Z jej gardła wydobywały się jakieś bezwolne okrzyki.Bezwiednienaśladowała wszystkie ruchy mgangi, co zresztą robili wszyscy na placu, tak iż wkrótce gardłowedzwięki, wydawane przez niemowę czarownika, ginęły w chaosie krzyków, wrzasków i wyciagawiedzi.Lecz działania te wcale nie rozproszyły chmur, wręcz przeciwnie - niebiosa pociemniały jeszcze,a po chwili pierwsze ciężkie krople zbliżającej się ulewy zaczęły spadać na ziemię.To momentalnie zmieniło uczucia tłumu.Zmarszczyły się nawet i brwi królowej.Mganga opuściłwtedy ramiona wygrażające niebu i spojrzał po zebranych zdumionym wzrokiem, jakby pytając ich -jak się to stało, że chmury nie uciekły?Gdy wielki czarodziej przyglądał się ze zdziwieniem tłumowi, wzrok jego padł nagle na paniąWeldon, która z progu swej chaty obserwowała wraz z synkiem jego zaklęcia.Widok białej kobiety podziałał w elektryzujący sposób na czarownika, gdyż podskoczył on kuniej jak obłąkany, a potem zwracając się ku tłumom, groznym gestem wskazał najpierw na paniąWeldon, a następnie na czarne deszczowe chmury, jakby mówił:- To ona, to ta biała kobieta jest sprawczynią klęski! To ona sprowadziła deszcz!Gest mgangi był tak wyrazisty, że go zrozumieli wszyscy, zrozumiała go też królowa.Groznym ruchem wskazała nieszczęsną żołnierzom, którzy natychmiast rzucili się, by spełnićrozkaz i pochwycić panią Weldon.Lecz uprzedził ich w tym mganga.Jednym skokiem, jak lew, podbiegł ku nieszczęśliwej kobiecie,brutalnym ruchem wyrwał z jej ramion Janka, a następnie podniósł go w górę, jakby w zamiarzeroztrzaskania jego główki o róg chaty.Pani Weldon na ten widok wydała z piersi okrzyk boleści i padła zemdlona.Czarownik dał wtedy królowej znak porozumiewawczy, jakby dla uspokojenia jej, a następnie,zarzuciwszy sobie na jedno ramię zemdloną panią Weldon, zaś na drugie Janka, ruszył z tym ciężaremw stronę lasu.Wzburzony tym Alvez próbował protestować, lecz wywołało to ogólne poruszenie; wszędzierozległy się grozne szemrania, a i królowa również wyraziła mu swe niezadowolenie, że się ośmieliłprzeszkadzać czarom wielkiego cudotwórcy.Mganga, nie bacząc na dzwigany ciężar, szedł pewnym, nieomal swobodnym krokiem w stronęlasu, a gdy się znalazł na jego skraju, odwrócił się ku odprowadzającym go tubylcom, dając znak, iżnie życzy sobie, ażeby ktokolwiek go odprowadzał dalej.Tłum zamarł w bezruchu, chociaż widać było, iż był zawiedziony.Czarownik zaś, szedł dalej ku północy jeszcze około trzech mil, aż doszedł do brzegów dość szerokiej rzeki.W zaroślach nabrzeżnych schowana była łódz pokaznych rozmiarów.Mganga ost rożnie złożyłswój ciężar na jej dnie, następnie wskoczył do niej, a odbijając się wiosłem od brzegu, zawołałwesoło:- Kapitanie, mam zaszczyt przedstawić ci panią Weldon i jej małego synka, Janka! ROZDZIAA XVIINa rzeceSłowa te wypowiedział Herkules, jak się tego czytelnicy sami już zapewne domyślili,zaś zwrócone były do Dicka Sanda, który znajdował się w łodzi wraz z kuzynem Benedyktemi wiernym Dingo.Gdy łódz znajdowała się już na rzece, unoszona jej prądem, pani Weldon przebudziła sięz omdlenia i nie dowierzając swym oczom, z radością zawołała:- Dicku!.A więc ty żyjesz?Chłopiec w odpowiedzi padł do nóg swej przybranej matki i zaczął gorąco całować jej ręce.A mały Janek ze zdziwieniem zwrócił się do Herkulesa:- Dlaczego ja cię nie poznałem, Herkulesie?- Co, udała się maskarada, nieprawdaż? A to dlatego, bo twarz miałem ukrytą w piórach.- O, jaki byłeś nieładny - wydymając usta mówił chłopczyk.- Jeszcze czego? !.Przecież udawałem czarownika, więc czyż mogłem być ładny? - zawołał,śmiejąc się, Herkules.- Tobie, Herkulesie, zawdzięczamy ocalenie - zawołała ze wzruszeniem pani Weldon,wyciągając ku zacnemu olbrzymowi rękę - opowiedz nam jednak, co się z tobą działo od chwili,gdyśmy się ze sobą rozłączyli.Wtedy olbrzym w krótkich słowach zdał relację ze swych przygód: jak szedł za karawaną,jak znalazł rannego Dinga, przez którego posłał następnie list do Dicka Sanda; jakspotkał niespodziewanie kuzyna Benedykta, który mu opowiedział, gdzie pani Weldon byłauwięziona; wreszcie, jak udało mu się ją oswobodzi ra w przebraniu czarownika.O jednym tylko nie wspomniał opowiadający, o tym mianowicie, jak udało mu się uratowaćDicka.- No, a ty, Dicku, jakim cudem odzyskałeś wolność? - zapytała pani Weldon.Dick w kilku słowach opowiedział, jak w czasie pogrzebu króla był przywiązany do słupa i jakgo zalewać zaczęła woda.- Co się dalej stało? Nie wiem.Straciłem bowiem przytomność.Gdy przyszedłem do siebie,leżałem nad brzegiem rzeki i zobaczyłem klęczącego nad sobą Herkulesa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl