[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To były pozostałości normalnego życia, żadna z tych rzeczy nie wydawała się znacząca, dopókinie pomyślałeś o tych wszystkich ludziach na planecie, którzy nie mogli utrzymać pracy, cieszyć sięniezależną egzystencją, albo poświęcać energii na małe odmiany - przez, powiedzmy, fakt, że papiertoaletowy Cottonelle miał pięćdziesięcioprocentową zniżkę przy zakupie dwunasto-paku podwójnychrolek.Przyjmując to do siebie, znów przypomniała sobie, że wejście do prawdziwego świata byłoprzywilejem przypadkowego szczęścia, nie prawem, i niepokoiło ją myślenie o ojcu zaszytym wokropnym, małym domku, siłującym się z demonami istniejącymi tylko w jego głowie.Kiedyś miał życie, wspaniałe życie.Był członkiem arystokracji, służył u konsula i był uczonymwartym zauważenia.Miał krwiczkę, którą uwielbiał oraz córkę, z której był dumny; rezydencjęodnowioną na swoje obchody.Teraz została mu jedynie iluzja, która go torturowała i chociaż byłatylko złudzeniem, nigdy prawdą, głosy były opancerzonym więzieniem w nie mniejszym stopniu niżfakt, że nikt inny nie mógł dojrzeć krat, czy usłyszeć strażnika.Płucząc kubek, Ehlena nie mogła przestać myśleć, jakie to było niesprawiedliwe.Ale to chybadobrze, mniemała.Nawet po tym wszystkim, co widziała w swojej pracy, nigdy nie zadano jejcierpienia i modliła się, że tak się nie stało.J.R.Ward  Anioł Zemsty [www.chomikuj.pl/oknoifiranka] 25 Zanim wszyła z szatni, przejrzała się w wysokim lustrze wiszącym obok drzwi.Jej biały uniformbył idealnie wyprasowany i czysty jak sterylna gaza.Pończochy były bez oczek.Krepowopodeszwowe buty były bez smug i zanieczyszczeń.Włosy miała tak zmęczone, jak ona sama.Skrzywiła się, potem wygładziła zmarszczki, a następnie poszła w kierunku sali badań numer trzy.Karta pacjenta leżała w czystym, plastikowym koszyku przymocowanym do ściany tuż przydrzwiach.Kiedy ją wyciągnęła i otworzyła, wzięła głęboki oddech.Dokumentacja była chuda wporównaniu z tym, jak często samiec był tutaj widywany, a na pierwszej stronie z wyjątkiem jegoimienia, numeru telefonu komórkowego i listy krewnych, w której wpisana była jakaś kobieta, prawienie było informacji.Po tym jak zapukała, weszła do pokoju z pewnością siebie, której wcale nie czuła; trzymała głowęwysoko i była wyprostowana, zasłaniała się niełatwym kamuflażem składającym się z kombinacjiprofesjonalnej postawy i skupienia.- Jak się pan dzisiaj czuje?  spytała patrząc pacjentowi prosto w oczy.Natychmiast jego ametystowe spojrzenie spotkało się z jej oczami, a ona za nic nie mogła sobieprzypomnieć co powiedziała, ani czy coś odpowiedział.Mordh, syn Rempoona, wyssał myśli z jejgłowy, zupełnie jakby osuszył zbiornik z paliwem; w jej mózgu i nie zostawił nic, by mogła go zpowrotem uruchomić.I wtedy się uśmiechnął.Ten samiec był jak kobra; naprawdę był& Hipnotyzujący, bo był zabójczy i jednocześnie piękny.Z irokezem, twardą, mądrą twarzą i dużym ciałem; był seksem, siłą, nieprzewidywalnościąspakowaną w & cóż, w czarny, prążkowany garnitur uszyty specjalnie dla niego.- Dobrze, dziękuję  powiedział wyjaśniając tajemnicę, o którą go pytała. A ty?Kiedy zrobiła wymowną pauzę, uśmiechnął się lekko, bez wątpienia dlatego, iż był w pełniświadomy faktu, że żadna z pielęgniarek nie lubiła przebywać z nim w tym samym, zamkniętympomieszczeniu i ewidentnie cieszył go ten fakt.Przynajmniej tak odczytała jego kontrolowanąreakcję.- Spytałem, jak się masz?  powiedział przeciągle.Ehlena odłożyła jego kartę na biurko i wyciągnęła z kieszeni stetoskop.- Bardzo dobrze.- Jesteś tego pewna?- Absolutnie.Zmierzę ci teraz ciśnienie i tętno - powiedziała odwracając się do niego.- I moją temperaturę.- Tak.- Chcesz, bym teraz otworzył dla ciebie usta?Skóra Ehleny pokryła się czerwienią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl