[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uważamy jednak również, że skoro ta umowa istnieje i nadajesię tylko do jednej rozsądnej interpretacji, nasz stan, który pragniepopierać na swoim terytorium przemysł i inicjatywę, nie może uczynićnic innego, jak tylko zastosować się do układu, który chociaż wyraznieniesprawiedliwy w praktyce, jest prawnie wiążący.A musimy pamiętaćnawet w takich okolicznościach, że sprawiedliwość opiera się właśnie naprawie.Przeczytałem to w starym numerze  Times-Chronicle z dwudziestegoszóstego lutego tysiąc dziewięćset czternastego roku, która to datapoprzedzała o kilka tygodni wszczęcie postępowania o pozbawienie prawawykupu przeciwko plantacji Irwina.I o jakieś trzy tygodnie ostatecznąreorganizację Amerykańskiej Kompanii Elektrycznej oraz wypuszczenienowych akcji.Związek między tymi faktami był związkiem w czasie.Ale czy jakiś związek jest związkiem w czasie i tylko w czasie?Jajem cukierka, a jakiegoś druciarza w Tybecie zaczynają boleć zęby?Teoria kwiatu rosnącego w szczelinie muru.Musimy ją przyjmować,bo tak często bolą nas zęby od cukierków, których wcale nie jedliśmy.Wyrwałem więc kwiat ze szczeliny i odkryłem zdumiewający faktbotaniczny.Odkryłem, że jego delikatny korzonek po wielu skrętach izawijasach sięgał aż do Nowego Jorku, gdzie czerpał soki z bogatej kupynawozu, która nazywała się Madison Corporation.Kwiatek w szczeliniebył Południowym Towarzystwem Opałowym.Wobec tego zerwałem drugi kwiatek, zwany Amerykańską Korporacją Elektryczną, i przekonałem się,że jego delikatne korzonki wyrastają z tej samej kupy nawozu.Nie mógłbym wprawdzie oświadczyć, że już wiem wszystko o Bogui człowieku, lecz miałem zamiar spróbować chytrego domysłu na tematpewnego człowieka.Ale tylko domysłu.Przez długi czas był to jedynie domysł.A to dlatego, że w swoichposzukiwaniach dotarłem do takiego stadium, w którym można już tylkosię modlić.To stadium zawsze przychodzi.Człowiek robi, co potrafi,i modli się, dopóki może, a potem idzie spać w nadziei, że wszystkoobjawi mu się we śnie za sprawą jakiejś łaski.Poemat Kubła Khan, wzórstrukturalny benzenu, pieśni Caedmona  wszystko to objawiło się weśnie.Objawiło się i mnie.Kiedy zasnąłem pewnej nocy.Tylko nazwisko.Zabawne nazwisko.Mortimer L.Littlepaugh.Nazwisko to kołatało misię po głowie, myślałem sobie, jakie jest zabawne, i wreszcie usnąłem.Ale kiedy zbudziłem się rano, swoją pierwszą myślą było: Mortimer L.Littlepaugh.Pózniej owego dnia, idąc ulicą, kupiłem gazetę i spojrzawszyna nią, zobaczyłem nazwisko Mortimer L.Littlepaugh.Tylko że ononie było wydrukowane w gazecie, którą właśnie kupiłem.Widniało napożółkłym, postrzępionym, cuchnącym starym serem papierze, którynagle ujrzałem oczami duszy. Urząd śledczy koronera stwierdza, żeMortimer L.Littlepaugh uległ śmiertelnemu wypadkowi.To było to.Apotem następujące zdanie wynurzyło się powoli niczym wypływający zgłębiny kawał nasiąkniętego wodą drewna:  Radca prawny AmerykańskiejKompanii Elektrycznej.To było to.Wróciłem znów do starych roczników i zapoznałem się z całą historią.Mortimer wypadł z okna hotelowego albo raczej z małego żelaznegobalkoniku za oknem.Spadł z piątego piętra i taki był koniec Mortimera.Podczas śledztwa jego siostra, z którą mieszkał, oświadczyła, że ostatnio niedomagał i skarżył się na napady zamroczenia.Przebąkiwano osamobójstwie, bo jak wyszło na jaw, interesy Mortimera były mocnopoplątane, a poręcz balkonu zbyt wysoka jak na przypadkowy upadek.I była też drobna zagadka pewnego listu, który  jak przysięgał boyhotelowy  Mortimer dał mu wieczorem, tuż przed śmiercią, wraz zpięćdziesięcioma centami napiwku i poleceniem, aby natychmiast poszedłgo wrzucić do skrzynki.Boy przysięgał, że list był adresowany do pannyLittlepaugh.Panna Littlepaugh przysięgała, że nie otrzymała żadnegolistu.Ano cóż: Mortimer miewał napady zamroczenia.Poza tym był radcą prawnym Amerykańskiej Kompanii Elektrycznej.Jak się dowiedziałem, został zwolniony na krótko przed zaangażowaniemIrwina.Nie wyglądało to zbyt obiecująco, ale jeden ślepy zaułek więcejniewiele znaczył.Dużo napotkałem ślepych zaułków w ciągu sześciu czyośmiu miesięcy, które spędziłem nad tą robotą.Jednakże tym razem to nie był ślepy zaułek.Istniała panna Lily MaeLittlepaugh, którą po pięciu tygodniach wytropiłem w ciemnej, brudnej,cuchnącej lisem norze w domu czynszowym na skraju slumsów wMemphis.Była to wychudła stara kobieta, ubrana w czerń poplamionąi uwalaną resztkami jedzenia, nieomal już wyzbyta wszelkich pretensjido elegancji.Siedząc w tym ciemnym pokoju i wydzielając odór staregolisa, który się mieszał z zapachem wschodniego kadzidła i wosku świec,mrugała na mnie powoli swymi osłabionymi, zaczerwienionymi oczamiosadzonymi w zgrzybiałej twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl