[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sarah pośpiesznie dokończyła zdanie:.cóż, w gruncie rzeczy, nie jestem w tobie zakochana, Larry. Tak?Ton, jakim wypowiedział to krótkie  tak , sprawił, że Sarah mówiła jeszcze prędzej,jąkając się. Nnie, to znaczy, nnie tak, jak powinnam.To znaczy, gdybyś stracił majątek i.och,pojechał gdzieś i uprawiał pomarańcze albo coś innego, nawet bym nie zadała sobietrudu, aby o tobie pomyśleć. To nie byłoby pozbawione sensu. Ale byłoby dowodem na to, że cię wcale nie kocham. Głos dziewczyny nabie-rał pewniejszego brzmienia. Nic tak mnie nie nuży jak romantyczne poświęcenie.Nie oczekuję tego od cie-bie, Sarah. A zatem czego oczekujesz?To nie było mądre pytanie, lecz Sarah nie zamierzała zatrzymać się w pół kroku.Lubiła jasne sytuacje.Chciała wiedzieć, co Lawrence Steene.Lawrence Steene podszedł do niej bardzo blisko.Nagle, bez zbędnych słów, pochyliłsię i pocałował ją w kark.Przyciągnął dziewczynę do siebie.Sarah zaczęła się wyrywać, lecz po chwili jej opór zelżał.Oddech stał się szybszy.Chwilę potem, Lawrence Steene wypuścił ją ze swych ramion. Kiedy mówisz, że niczego do mnie nie czujesz, Sarah, kłamiesz  powiedziałmiękko.I z tymi słowami wyszedł z salonu. Rozdział trzeciAnn wróciła do domu jakieś trzy kwadranse przed Sarah.Już od progu zirytował jąwidok wątpliwie upiększonej papilotami głowy Edith, wysuwającej się przez uchylonedrzwi sypialni. Panienka Sarah jeszcze nie wróciła.Ostatnio Edith coraz częściej działała Ann na nerwy.Także i tym razem pozornieobojętna uwaga, lecz w gruncie rzeczy krytyczna, natychmiast postawiła Ann w stangotowości bojowej. A według ciebie powinna, tak?  rzuciła ostro. Włóczenie się po nocach nie pasuje do młodej dziewczyny. Nie bądz niemądra, Edith.Od czasu twojej młodości świat poszedł do przodu.Dzisiaj dorastające panny powinny pilnować się same. A szkoda.Takie pilnowanie musi się zle skończyć.Choć oby nie. Za moich czasów też zdarzały się różne wpadki  powiedziała oschle Ann. Dziewczęta były ufne i nieświadome niebezpieczeństw, a nawet najlepsza przyzwo-itka nie mogła powstrzymać od robienia głupstw takiej, która tylko jedno miała w gło-wie.Dzisiejszym dziewczętom nie potrzebne zakazy; same wiedzą, co mają czytać, gdziechodzić i co robić. Ach  zawyrokowała Edith ponuro  żadna wiedza nie zastąpi doświadcze-nia.Cóż, mnie tam nic do tego, byleby pani była zadowolona.To nie mój interes.Ale sąmężczyzni i mężczyzni, wiadomo, a nie dałabym wiele za tego, z którym panienka wy-szła dzisiaj wieczorem.Taki jeden, podobny do niego, wpędził córkę mojej siostry Noryw nie lada kłopot.A nic nie da wypłakiwanie sobie oczu po szkodzie.Ann, na przekór własnemu zdenerwowaniu, nie potrafiła powściągnąć uśmiechu.Edith i ci jej wszyscy krewni! Co więcej, obraz pewnej siebie Sarah jako zdradzonejwiejskiej dziewczyny przywrócił jej dobry humor. Już dobrze, Edith.Przestań robić zamieszanie i idz spać.Czy przygotowałaś micoś na sen?110 Edith mruknęła niechętnie: Przygotowałam, a jakże.Ale przyzwyczajanie się do środków nasennych to nicdobrego.Potem pani bez nich nie zaśnie, wiadomo.Nie mówiąc już o tym, że robi siępani coraz bardziej nerwowa.Ann napadła na nią z furią: Nerwowa? Nie jestem nerwowa.Edith nie odpowiedziała.Opuściwszy kąciki ust, wycofała się do swego pokoju, pod-kreślając przeciągłym, głębokim westchnieniem swój pogląd na sprawę.Ann, nadal rozzłoszczona, zamknęła się u siebie.Doprawdy, pomyślała, z Edith niesposób już wytrzymać.Aż dziwne, że się godzę na takie traktowanie przez własną słu-żącą.Nerwowa? Ależ skąd.Po prostu ostatnio długo nie zasypia, to wszystko.Każdy odczasu do czasu cierpi na bezsenność.Rozsądniej coś połknąć i wyspać się, niż leżećz otwartymi oczami i wsłuchiwać się w uderzenia zegara, podczas gdy twoje myśligonią dookoła niby wiewiórka w klatce.Doktor McQueen wykazał się całkowitym zro-zumieniem i dał jej receptę  coś całkiem łagodnego i nieszkodliwego  brom; miałanadzieję, że istotnie tylko to.Coś, co ją uspokoi i pozwoli przestać myśleć.O nieba, jak wszyscy ją męczą.Edith i Sarah, nawet poczciwa stara Laura.Na wspo-mnienie tej ostatniej poczuła lekkie wyrzuty sumienia.To jasne, powinna zadzwonić doniej jakiś tydzień temu.Laura to wszak jedna z jej najdawniejszych przyjaciółek.Tylko,choć sama nie wie, dlaczego tak się dzieje, ostatnio woli, by Laura jej nie niepokoiła; cóż,Laura bywa czasami dość kłopotliwa.Sarah i Lawrence Steene? Czy rzeczywiście coś się za tym kryje? Dziewczęta lubiąafiszować się z mężczyzną o złej reputacji.Och nie, to nie może być na serio.A nawet,gdyby było.Wyciszona dzięki bromowi, Ann zasnęła, lecz nawet w śnie rzucała się niespokojniena poduszce.Kiedy następnego ranka siedziała i piła kawę, zadzwonił telefon.Podniosła słu-chawkę i słysząc burkliwy głos Laury Whitstable, od razu się zirytowała. Ann, czy Sarah często wychodzi z Lawrence em Steene em? Litości, Lauro, czy musisz dzwonić o tak wczesnej porze, aby mnie o to zapytać?A niby skąd mam wiedzieć? Cóż, chyba jesteś jej matką. To prawda, Lauro, lecz nie spowiada się dzieci z każdego kroku.Nie mówiąco tym, że one same nie przejawiają ochoty na taką spowiedz. Przestań Ann, nie sprzeczaj się ze mną.On się nią wyraznie zajmuje, nieprawda? Och, nie sądzę.Zresztą chyba jeszcze nie dostał rozwodu. Dostał.Właśnie wczoraj.Czytałam o tym w gazecie.Co ci o nim wiadomo?111  To jedyny syn starego sir Harry ego Steene a.Okropnie bogaty. Ale o bardzo złej reputacji. Och, to! Dziewczętom tacy mężczyzni wydają się niezwykle atrakcyjni.Tak byłojuż za czasów lorda Byrona.Ale to o niczym nie świadczy. Chciałabym z tobą porozmawiać, Ann.Czy będziesz dzisiaj wieczorem u siebie? Niestety, nie.Wychodzę  odparła pośpiesznie Ann. Zatem umówmy się o szóstej. Przykro mi, Lauro.Wychodzę na koktajl. W porządku.Mogę przyjść około piątej.chyba że. w głosie Laury Whitstablezabrzmiała ponura determinacja  chyba że wolisz, bym przyszła teraz.Ann łaskawie skapitulowała. Zwietnie, niech będzie piąta.Odłożyła słuchawkę z jękiem irytacji.Doprawdy, Laura jest niemożliwa! Wszystkiete komisje, juneski i oenzety tylko przewracają kobietom w głowach. Nie chcę wciąż mieć Laury na karku  powiedziała do siebie, wzburzona.Niemniej, kiedy przyjaciółka zjawiła się, przyjęła ją z należnymi oznakami zadowo-lenia.Podniecona, szczebiotała wesoło aż do czasu, kiedy Edith wniosła tacę z herbatą.Laura Whitstable zachowywała się wyjątkowo powściągliwie.To nie ona nadawała tonrozmowie.Słuchała i odpowiadała na pytania.I to wszystko [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl