[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może chcesz się założyć?W ten sposób wcale jej nie dodawał odwagi.Westchnęła tylko, gdywziął ją za rękę i ruszyli w stronę wejścia.Nacisnął dzwonek i niemal natychmiast drzwi się otworzyły, tak jakbyktoś na nich czekał.Podstarzała Murzynka w stroju pokojówki wskaza-ła im drogę do salonu.- Dziękuję, znam drogę - powiedział Charlie. Jestem synem państwaWhitmanów.Cassie zdawało się, że w oczach starej kobiety dostrzegła jakby cieńwspółczucia.Pokojówka dygnęła i zniknęła w korytarzu.- Charakterystyczne, że nigdy nikogo tu nie ma: żadnych przyjaciół,rodziny.Napady złości mojej matki wszystkich skutecznie wystraszyły.Napady złości? Cassie spojrzała niepewnie na Charliego, ale już o nicnie zdążyła go zapytać, bo weszli do salonu, a tam już czekali na nich Whitmanowie.Cassie przełknęła nerwowo ślinę i wzięła głęboki od-dech.Niezupełnie tak ich sobie wyobrażała.Ojciec sprawiał wrażenie star-szego, niż można by wnosić z jego wieku.Był bardzo wychudzony -eleganckie ubranie wisiało na nim niczym na wieszaku.Resztki dawnejurody świadczyły, że musiał być niegdyś bardzo przystojnym mężczy-zną.Teraz jednak głębokie zmarszczki, jakie poorały jego twarz, za-padnięte, choć ciągle błyszczące oczy, przerzedzone siwe włosy nie-ubłaganie potwierdzały niszczycielski upływ czasu.Czy to możliwe,żeby Charlie miał kiedyś tak wyglądać? - zadała sobie w duchu pytaniei natychmiast odpędziła od siebie tę przykrą myśl.Wiek matki Charliego trudno było określić.Bez wątpienia była to cią-gle atrakcyjna kobieta - właściwie bardziej przystojna aniżeli piękna,ale wyglądała imponująco.To określenie nasuwało się samo.Miałamoże zbyt wąskie, cienkie usta i zbyt grube brwi, by uznać ją za pięk-ność, ale nadal robiła wrażenie.Zadbana i elegancka, siedziała w fotelujak na tronie.Cassie nie mogła opędzić się od myśli, że to dosyć dziwnai nazbyt wystudiowana poza jak na tę okoliczność.Bądz co bądz, tospotkanie z synem po dłuższym czasie.W jej oczach była inteligencja,ale i chytrość.Również - jak się Cassie zdawało - uprzejma niechęć, zjaką patrzyła na niedbale ubranego Charliego: w koszulce i wytartychdżinsach nie prezentował się widocznie dość godnie jak na potomkarodu Whitmanów.W swojej naiwności puszczała dotąd ostrzeżenia Charliego mimouszu.Poza tym była przekonana, że będzie miała do czynienia z kultu-ralnymi i wykształconymi ludzmi.Może są nieco oziębli, nadmiernieskoncentrowani na sobie - to się zdarza, myślała.Ale wszystko wyda-wało się jedynie kwestią czasu: wystarczy wola porozumienia - przecieżsą rodziną.Teraz jednak i ona poczuła się zmrożona sposobem, w jakiprzyjęli swego jedynego syna.To Charlie ruszył, by przywitać się z nimi.Wymienił z ojcem krótkiuścisk ręki, a potem zwrócił się do matki.Ale nie pocałował jej ani nieuściskał - i to powitanie ograniczyło się do wymiany zdawkowych ski-nięć głową.Charlie zamachał jeszcze ręką w stronę matki, ale nie do-czekał się z jej strony nawet podobnej odpowiedzi.Przez chwilę mie-rzyli się oboje spojrzeniami, jak gdyby każde oceniało siły swoje i przeciwnika.Pomimo upału Cassie poczuła na plecach strużkę zimnegopotu.Sylvia odezwała się pierwsza.- Proszę, nasz długo nie widziany syn - powiedziała beznamiętnie, jakgdyby to spotkanie nie było niczym niezwykłym.- A to kto? - Przenio-sła wzrok na Cassie i popatrzyła na nią bez sympatii.Charlie zacisnął zęby.Tak, mówił jej, że ta wizyta nie ma sensu.Niechciała mu wierzyć, teraz będzie mogła się przekonać na własne oczy,jak wyglądają rodzicielskie uczucia państwa Whitmanów, nie wspomi-nając już o ich gościnności.- Powiedzmy, że to Cassie - stwierdził krótko.Nie zamierzał zabiegać oich względy, ani dla siebie, ani dla Cassie.Im szybciej stąd wyjadą, tymlepiej dla wszystkich.- Co takiego? Co powiedziałeś? Jak? - wymamrotał ojciec.Cassie postąpiła pół kroku do przodu.- Jestem Cassie.Cassie Armstrong - przedstawiła się, wyciągając rękędo matki Charliego.- Przyjechałam bez uprzedzenia; mam nadzieję, żepaństwo nie mają mi tego za złe.Jej wyciągnięta ręka zawisła w powietrzu.Sylvia Whitman nie zrobiłanajmniejszego ruchu, by się z nią przywitać.Cassie miała wrażenie, żenawet na nią nie patrzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl