[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym calu.Westchnęła w duchu.Winnych okolicznościach mogłaby uznać Lyndhursta za miłego.Odwróciła się, odpychając od siebie zdradzieckie myśli.- Wypoczęła pani?Strona 36 z 212RS - Tak, milordzie.- I jest pani gotowa stawić czoła trudom przeprawy przez kanał?- Całkowicie gotowa! - Nagle przypomniała sobie o Betsy.- Muszępanu podziękować za przysłanie mi tej miłej pokojówki.Usłyszała wybuch śmiechu.- Upłynie jeszcze sporo czasu, zanim Betsy zasłuży sobie na tentytuł.Ale przekona się pani, że dobrej woli jej nie brakuje.Usta Georgiany rozchyliły się w szczerym uśmiechu, a na jejpoliczku pojawił się dołeczek.- Co tak panią rozbawiło, jeśli wolno spytać?- Betsy wyraziła zadowolenie, że mam czarne brwi i rzęsy -wyjaśniła.- Bo inaczej, jak twierdzi, wyglądałabym jak przerażonykrólik.Błysk rozbawienia w oczach Lyndhursta walczył o lepsze zsurową miną.- Nie powinna pani tolerować impertynencji.Poproszę Scrogginsa,żeby z nią porozmawiał.- Nie, proszę tego nie robić! Gdybym podejrzewała, że będzie jejpan miał to za złe, nie wspomniałabym o tym.Betsy jest takazabawna!- Aatwo panią zadowolić, panno Westleigh.Proszę usiąść.Mampani coś do powiedzenia.Georgiana opadła na krzesło.Nie miała złudzeń, że nie będą todobre wiadomości i pewnie wolałaby tego nie usłyszeć.Ale to, cozaproponował, wzbudziło w niej znowu uczucie tajonego gniewu,Wicehrabia krążył po pokoju.- Muszę przynajmniej spróbować zaapelować do pani zdrowegorozsądku - powiedział w końcu.- Pani obecne plany to czysteszaleństwo.Może zgodzi się pani rozważyć je ponownie? Mamnadzieję, że zgodzi się pani na to, żeby mój służący i Betsy odwiezlipanią do rodziców.- To wykluczone! - Georgiana wyprostowała się i zacisnęła usta wcienką, wąską linię.- Dlaczego? Miłość siostrzana jest doskonałym uspra-Strona 37 z 212RS wiedliwieniem.Ojciec na pewno pani wybaczy, że niegdyś stanęłapani po stronie brata.- Nie! - odrzekła z mocą.- Uważam pani zachowanie za całkowicie nieracjonalne.-Lyndhurst zaczynał wyraznie tracić cierpliwość.- Moim zdaniem ojciec nie powinien zaakceptować pani decyzjizamieszkania z Westleighem.W końcu rodzic ma prawo wymagać odcórki posłuszeństwa.Na policzkach Georgiany wykwitły czerwone plamy.Nie miałanajmniejszej ochoty tłumaczyć się przed tym aroganckim iwyniosłym indywiduum, musiała jednak udzielić mu pewnychwyjaśnień.- Mój ojciec nie wiedział.gdzie się podziewam.Wicehrabiauniósł brwi z niedowierzaniem, mars na jego twarzy jeszcze siępogłębił.- Ja.eee.nie sprostowałam powszechnego przekonania, żeuciekłam z domu.- Doprawdy?! - mruknął Lyndhurst ponuro.- No to pięknie!- Och, czy pan nie rozumie?! - zawołała błagalnie Georgiana.- Tobył jedyny sposób.Gdyby ojciec nas odnalazł, zmusiłby mnie, żebymzostawiła Harry'ego.Tylko przekonanie, że wyszłam za mąż mogłosprawić, by się nie wtrącał.- Doprawdy, dziwnie pojmuje pani miłość należną ojcu.- Potępienie w głosie wicehrabiego sprawiło, że Georgiana sięskuliła.- Czy nie pomyślała pani o niepokoju i udręce, na jakie gopani naraziła?- Ależ myślałam o tym! - zawołała z gniewem.- Napisałam domamy, żeby się nie niepokoili, choć, naturalnie, nie mogłampowiedzieć im prawdy.- No, tak.Naturalnie nie mogła pani powiedzieć prawdy -stwierdził Lyndhurst lodowatym tonem.- Ale przynajmniej jednoudało się pani bez wątpienia: utwierdzić moją opinię o pani.Jednooszustwo.- Jak pan śmie! - krzyknęła Georgiana z oburzeniem.Strona 38 z 212RS - Ponownie próbuje mnie pan osądzać, nie znając całej prawdy.- Więc proszę mi ją przedstawić - powiedział wicehrabia znieprzyjemnym uśmiechem.- Powodem rozstania z rodzicami jest,oczywiście, pani ukochany braciszek.Jak sobie przypominam,wspominała już pani, że został wydziedziczony i wyrzucony z domu.Czym sobie na to zasłużył?Georgiana mierzyła go roziskrzonym wzrokiem w milczeniu.Niezamierzała omawiać rodzinnych spraw z tym władczym potworem.- I tak mogę się wszystkiego dowiedzieć.- Jego lordowska mośćpotraktował ją z lekceważeniem.- A pani powinna wreszcie wbićsobie do głowy, że już nic nie jest w stanie jeszcze bardziej zepsućreputacji pani brata w moich oczach.To po prostu niemożliwe.- Doprawdy? - Stanęła przed nim z płonącymi oczami.- A więcproszę wysłuchać tej historii! Dopiero potem wyda pan osąd.- Proszę.Georgiana zawahała się.Zastanawiała się, od czego by tu zacząć.- Harry był w Cambridge - wydusiła w końcu.- Zostałrelegowany.- Dlaczego?- Był dość rozbrykany.i.miał jakieś karciane długi.- Podniosłaoczy na Lyndhursta i spostrzegła na jego ustach nienawistny, kpiącyuśmieszek - Był jeszcze chłopcem - krzyknęła ze złością.- Zresztą nicnie usprawiedliwia.Głos jej się trząsł, nie mogła mówić dalej.Wspomnienie gniewuojca do końca życia pozostanie w jej głowie.Nigdy dotychczasnikomu o tym nie opowiadała.- To był powód niezadowolenia pani ojca?- Niezadowolenia? To zdecydowanie zbyt słabe określenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl