[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na tych planetach zdarzy siÄ™ wszystko,co siÄ™ może zdarzyć.67 - Otóż to.- W takim razie na jednej z nich jestem na przykÅ‚ad.gwiazdÄ…filmowÄ….- %7Å‚adne może.Mieszkasz w Beverly Hills i w zeszÅ‚ym roku zgar-nęłaÅ› wszystkie Oskary.- To dobrze.- Tak, ale nie zapominaj, że na innej planecie twój film zrobiÅ‚kompletnÄ… klapÄ™.- Tak?- Absolutnie.Zniszczyli ciÄ™ krytycy, twoja wytwórnia splajtowa-Å‚a, a ty wpadÅ‚aÅ› w alkoholizm i Å‚ykasz valium.Koszmar.Françoise przewróciÅ‚a siÄ™ na bok.- Lepiej opowiedz mi o innych Å›wiatach. UÅ›miechnęła siÄ™ i jejzÄ™by bÅ‚ysnęły srebrzyÅ›cie w Å›wietle księżyca.- Cóż - odrzekÅ‚em - jest o czym opowiadać.Etienne poruszyÅ‚ siÄ™ i przewróciÅ‚ na drugi bok.* * *NachyliÅ‚em siÄ™ i pocaÅ‚owaÅ‚em jÄ….Odsunęła siÄ™ albo rozeÅ›miaÅ‚a.Albo pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ… i zamknęła oczy.A może oddaÅ‚a pocaÅ‚unek?Etienne obudziÅ‚ siÄ™ i z niedowierzaniem zasÅ‚oniÅ‚ sobie usta.AlbospaÅ‚ dalej.Albo dalej spaÅ‚em ja, a ona go pocaÅ‚owaÅ‚a.Miliony lat Å›wietlnych nad plastikowymi workami, na którychleżeliÅ›my, i nad rytmicznym szumem fal przyboju wszystko to zda-rzyÅ‚o siÄ™ naprawdÄ™.* * *Kiedy zamknęła oczy i zaczęła rytmicznie oddychać, cichutkowstaÅ‚em i poszedÅ‚em nad morze.StanÄ…Å‚em na pÅ‚yciznie, czujÄ…c, żewraz z każdÄ… napÅ‚ywajÄ…cÄ… falÄ… moje stopy powoli pogrążajÄ… siÄ™ wpiasku.ZwiatÅ‚a Ko Samui lÅ›niÅ‚y na horyzoncie niczym skrawekzachodzÄ…cego sÅ‚oÅ„ca.Gwiezdny dywan siÄ™gaÅ‚ sufitu mojej sypialni.68 PoleWyruszyliÅ›my zaraz po Å›niadaniu (pół tabliczki czekolady naÅ‚ebka i zimne kluski namoczone w wodzie z manierek).Nie byÅ‚osensu zwlekać.MusieliÅ›my znalezć jakieÅ› zródÅ‚o, a wedÅ‚ug mapypana Kaczora cel naszej podróży znajdowaÅ‚ siÄ™ po drugiej stroniewyspy.PoczÄ…tkowo szliÅ›my brzegiem morza z nadziejÄ…, że jÄ… obe-jdziemy, lecz wkrótce piasek ustÄ…piÅ‚ miejsca ostrym gÅ‚azom, a te zkolei niedostÄ™pnym skaÅ‚om i wÄ…wozom.ZawróciliÅ›my i poszliÅ›myw drugÄ… stronÄ™, tracÄ…c cenny czas - sÅ‚oÅ„ce staÅ‚o już wysoko - i nie-bawem napotkaliÅ›my takÄ… samÄ… barierÄ™.Nie mieliÅ›my wyboru:musieliÅ›my przedrzeć siÄ™ w gÅ‚Ä…b wyspy.Oczywistym celem byÅ‚aprzeÅ‚Ä™cz miÄ™dzy szczytami, dlatego zarzuciwszy worki na plecy,weszliÅ›my do dżungli.Najtrudniejsze byÅ‚o pierwsze trzysta metrów; miÄ™dzy palmamirosÅ‚y dziwne, bujne krzewy o ostrych jak brzytwa liÅ›ciach, którychnie daÅ‚o siÄ™ w żaden sposób obejść.Ale pózniej teren zaczÄ…Å‚ siÄ™wznosić, palmy rzedÅ‚y i coraz częściej spotykaliÅ›my rakietowce,drzewa podobne do zardzewiaÅ‚ych, poroÅ›niÄ™tych pnÄ…czami rakietkosmicznych o trzymetrowej wysokoÅ›ci korzeniach sterczÄ…cych zpnia niczym pÅ‚etwy stabilizatorów.Ponieważ ich gÄ™ste korony prze-sÅ‚aniaÅ‚y sÅ‚oÅ„ce, roÅ›linność najniższego piÄ™tra lasu byÅ‚a coraz uboż-sza.Od czasu do czasu drogÄ™ zagradzaÅ‚y nam gÄ™ste kÄ™py bambusa,lecz po krótkich poszukiwaniach zawsze znajdowaliÅ›my albo Å›cież-kÄ™ wydeptanÄ… przez zwierzÄ™ta, albo przejÅ›cie wygniecione przezpadajÄ…cy konar.PorównujÄ…c namacalnÄ… rzeczywistość z jurajskÄ… roÅ›linnoÅ›ciÄ… ikolorowymi ptakami z plastycznego opisu Zepha, poczuÅ‚em siÄ™lekko rozczarowany.W sumie byÅ‚o tak, jakbym skurczywszy siÄ™ dojednej dziesiÄ…tej swoich normalnych rozmiarów, szedÅ‚ przez zwykÅ‚yangielski las.Niemniej napotykaliÅ›my również widoki bardziejegzotyczne.Kilka razy dostrzegliÅ›my brÄ…zowe maÅ‚pki czmychajÄ…cew popÅ‚ochu po pniach rakietowców, z gaÅ‚Ä™zi zwisaÅ‚y stalaktytoweliany - brakowaÅ‚o tylko Tarzana - no i znalezliÅ›my wodÄ™: skapywaÅ‚anam na kark, wygÅ‚adzaÅ‚a wÅ‚osy, przyklejaÅ‚a podkoszulki do ciaÅ‚a.ByÅ‚o jej tak dużo, że na wpół opróżnione manierki przestaÅ‚y nasmartwić.WystarczyÅ‚o stanąć pod gaÅ‚Ä™ziÄ… i mocno niÄ… potrzÄ…snąć:69 z liÅ›ci spÅ‚ywaÅ‚o dobrych kilka Å‚yków wody, a przy okazji braÅ‚o siÄ™szybki prysznic.Mojej uwagi nie uszedÅ‚ zakrawajÄ…cy na ironiÄ™ fakt,że w trakcie morskiego maratonu z wyspy na wyspÄ™ nasze ubranienawet nie zwilgotniaÅ‚o, by kompletnie przemoknąć na suchym lÄ…-dzie.* * *Po dwóch godzinach wÄ™drówki stanÄ™liÅ›my u stóp wyjÄ…tkowostromego stoku.MusieliÅ›my siÄ™ naÅ„ dosÅ‚ownie wspinać, przytrzy-mujÄ…c siÄ™ mocnych Å‚odyg paproci, żeby nie zsunąć siÄ™ po bÅ‚ocie izgniÅ‚ych liÅ›ciach.Etienne, który dotarÅ‚ na górÄ™ pierwszy, zniknÄ…Å‚nam z oczu, ale już po chwili wróciÅ‚, by entuzjastycznie nas pona-glić.- Szybciej! - zawoÅ‚aÅ‚.- Chodzcie! CoÅ› niesamowitego!- Co?! - odkrzyknÄ…Å‚em, ale znowu zniknÄ…Å‚ za graniÄ….ZdwoiÅ‚emwysiÅ‚ki i Françoise zostaÅ‚a z tyÅ‚u.Stok prowadziÅ‚ do skalnego tarasu na zboczu góry.Taras - a mo-że raczej pÅ‚askowyż - miaÅ‚ wielkość boiska do gry w piÅ‚kÄ™ nożnÄ… ibyÅ‚ tak pÅ‚aski i równy, że aż nienaturalny poÅ›ród splÄ…tanej dżungliwokoÅ‚o.Stok piÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze wyżej, chyba na kolejny taras, a potemprzechodziÅ‚ w przeÅ‚Ä™cz miÄ™dzy szczytami.Etienne wszedÅ‚ miÄ™dzy krzewy, przystanÄ…Å‚, wziÄ…Å‚ siÄ™ pod boki ipotoczyÅ‚ wokoÅ‚o wzrokiem.- No i co o tym myÅ›lisz? - spytaÅ‚.SpojrzaÅ‚em za siebie.Daleko w dole widziaÅ‚em plażę, na którejwylÄ…dowaliÅ›my, wyspÄ™, na której ukryliÅ›my plecaki, i wiele innychwysp za niÄ….- Nie wiedziaÅ‚em, że ten park jest taki wielki - odrzekÅ‚em.- Tak.Bardzo wielki.Ale nie o to chodzi.PopatrzyÅ‚em na taras i siÄ™gnÄ…Å‚em po papierosy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl