[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chyba jestem sprytniejsza od niego, pomyślała.Albo władze Selene nie przepadają za megazylionerami próbującymi wydawaćim rozkazy.- Elektryczność do tych wszystkich lamp o pełnym spektrum te\ kosztuje majątek - mówił dalej Humphries.- Elektryczność jest przecie\ tania?Humphries pociągnął długi łyk szampana, po czym odpowiedział:- Jest tania, kiedy ju\ zbuduje się farmy słoneczne na powierzchni.i nadprzewodnikowe akumulatory do przechowywania energiisłonecznej w nocy.Du\e koszty inwestycji.- Tak, ale kiedy sprzęt ju\ działa, koszty operacyjne są niskie.- Z wyjątkiem konserwacji.- Ma pan na myśli oczyszczanie farm słonecznych na powierzchni.Tak, to pewnie nie jest tanie.- Wszelkie prace na powierzchni są paskudnie drogie - mruknął, unosząc do ust kieliszek z szampanem.- To ile pan ma tych pieniędzy?Humphries nie rozlał szampana, ale przełknięcie przyszło mu z trudem.- To znaczy - dodała Pancho - jest pan właścicielem tego wszystkiego czy tylko pan tu mieszka?Zanim odpowiedział, namyślał się przez chwilę.- Mój dziadek zrobił majątek na boomie dotcomów na przełomie stuleci.Dziadzio był na tyle cwany, \e wszedł na rynek, kiedy sięon jeszcze rozwijał i uciekł z niego, zanim bańka pękła.- Co to jest dotcom? - spytała Pancho.Ignorując jej pytanie, Humphries mówił dalej:- Dziadek skończył biologię i prawo.Kupił pół tuzina firm biotechnologicznych i zbudował jedną z największych fortun na Ziemi.- A pan co studiował?- Mam MBA uniwersytetu Wharton i tytuł doktora praw z Yale.14 - Więc jest pan prawnikiem.- Nigdy nie praktykowałem jako prawnik.Pancho poczuła niepokój.To nie jest bezpośrednia odpowiedz, uświadomiła sobie.Czego wszak mo\na spodziewać się od prawni-ka? Przypominała sobie stary dowcip: po czym poznać, \e prawnik kłamie? Po tym, \e porusza ustami.- Co pan takiego praktykuje? - spytała, starając się nadać głosowi nonszalanckie brzmienie.Znów się uśmiechnął, tym razem z odrobiną ciepła.- Och, głównie robienie pieniędzy.W tym chyba jestem najlepszy.Rozglądając się po luksusowej bibliotece, Pancho odparła:- W wydawaniu te\ jest pan nienajgorszy.Humphries roześmiał się głośno.- Tak, chyba tak.Du\o wydaję na kobiety.Jakby na zawołanie, w drzwiach jadalni pojawiło się hojnie obdarzone przez naturę rude stworzenie z pustą szklanką po aperitifie wwypielęgnowanej dłoni.- Humpy, kiedy kolacja? - padło z wydatnych ust.- Umieram z głodu.Twarz zbielała mu z gniewu.- Powiedziałem ci - wycedził przez zaciśnięte zęby - \e mam spotkanie w interesach i przyjdę do ciebie, jak skończę.- Ale ja umieram z głodu - powtórzyła ruda.Spoglądając na Pancho, Humphries rzekł cicho:- Będę za parę minut.Ruda obejrzała Pancho od stóp do głów, uśmiechnęła się i znikła.Próbując utrzymać złość na wodzy, Humphries rzekł:- Bardzo przepraszam za tę przerwę.Pancho wzruszyła ramionami.Więc nie jestem zaproszona na kolację, pomyślała.Powinnam się domyślić.- Czy to pańska \ona? - spytała chłodno.- Nie.- Ale był pan \onaty?- Dwukrotnie.- A teraz?- Z prawnego punktu widzenia tak.Nasi prawnicy pracują nad ugodą rozwodową.Pancho spojrzała prosto w jego zimne szare oczy.Był tam nadal gniew, ale ju\ nad nim panował.Wydawał się całkowicie spokoj-ny.- Dobrze - powiedziała.- Kończymy spotkanie, \eby państwo mogli zjeść kolację.Humphries uniósł kieliszek, osuszył go, po czym odstawił ostro\nie na blat baru.Spoglądając na Pancho, rzekł:- Dobrze.Chcę panią zatrudnić.- Ja ju\ mam pracę - odparła.- Jako pilot w Astro Manufacturing.Wiem.Pracuje tam pani od sześciu lat.- No i?- Nie będzie pani musiała rzucać pracy w Astro.W rzeczywistości chciałbym, \eby pani tam dalej pracowała.Zadanie, o którymmyślę, wymaga pracy na stanowisku w Astro.Pancho zrozumiała natychmiast.- Mam być szpiegiem.- Trochę brutalnie to pani ujęła - rzekł Humphries, na przemian patrząc na nią i odwracając wzrok.- Có\, zgadza się, potrzebujękogoś do pewnych zadań związanych ze szpiegostwem przemysłowym i pani jest do tego idealna.Pancho nie zastanawiała się dwa razy.- O jakich pieniądzach mówimy?CuencaDan Randolph poczuł lekki zawrót głowy, gdy stanął w oknie hotelu i spojrzał na postrzępiony wąwóz rzeki Jucar.To głupie, pomyślał.Byłem w znacznie wy\szych budynkach.Byłem na szczycie wie\y startowej.Byłem w Wielkim Kanionie, by-łem w otwartym kosmosie, na litość boską, miliony mil nad powierzchnią Ziemi, nieprzyczepiony nawet do liny.Mimo to, stojąc przy oknie czuł się roztrzęsiony i oszołomiony.Tu nie chodzi o wysokość, powiedział sobie.Na chwilę wystraszyłsię, \e to powrót choroby popromiennej.Potem jednak uświadomił sobie, \e prawdziwa przyczyna jest taka, \e hotel zwieszał się nadwąwozem, sześć pięter od krawędzi.Stare miasto Cuenca zostało zbudowane w średniowieczu na brzegu głębokiej, przyprawiającej o zawroty głowy rozpadliny.Odulicy hotel wyglądał na budynek jednopiętrowy, jak wszystkie domy tej wąskiej uliczki.Po wejściu do środka schodziło się coraz ni-\ej, po wąskich schodach, patrząc przez wąskie okna wychodzące na kanion wy\łobiony przez płynącą w dole rzekę.Odwróciwszy się od okna, Dan podszedł do łó\ka i rozpiął swą torbę podró\ną.Był tu, w samym sercu Hiszpanii, próbując znalezćrozwiązanie trapiącego świat problemu, klucza uwalniającego bogactwa Układu Słonecznego.Jak rycerz na wyprawie, powiedziałsobie, potrząsając sarkastycznie głową.Poszukiwanie świętego Graala.Jak stary, zmęczony człowiek, próbujący zmusić się do czegokolwiek, bo nie ma ju\ w \yciu nic do roboty, powiedział gorzki głosw jego głowie.Lot z Madrytu sprawił, \e zaczął myśleć o starych rycerskich opowieściach i odwa\nych wyprawach.Lot kliprem rakietowym z LaGuaira przez Atlantyk trwał zaledwie dwadzieścia trzy minuty, ale nie dało się niczego obejrzeć, w solidnym korpusie klipra nie byłoiluminatorów, a wiadomości przelatujące przez ekran obok jego fotela równie dobrze mogły być wykładem z astronomii.Natomiastlot z Madrytu do Cuenca odbył się starym wiropłatem, krztuszącym się, podskakującym nad krajobrazem, który był stary ju\ wtedy,gdy przemierzały go armie Hannibala.Don Kichote jezdził wśród tych brązowych wzgórz, powiedział sobie Dan [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl