[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inne kobiety nie są zadowolone, ustępują jednak, gdy dostrzegają, że tołowczyni.Ashley i ja zaczynamy tańczyć.Znowu błyskają flesze.Tym razem nie czujemy radości.Otacza nas zbyt wiele osób, za bardzo się boimy, żemoże nam wystąpić pot na czoła albo zapach stanie się zbyt wyrazny.Zbyt wiele tańczyłem. Kiedy melodia dobiega końca, mówię dziewczynie  głośno, żeby wszyscy usłyszeli  że muszęiść do toalety.Nie mam pewności, czy to pomoże, ale wiem, że nie wolno mi się bardziejwysilać.Muszę się oddalić, ochłonąć.Ashley June zapewnia, że poczeka.Odpoczywam i przy okazji się załatwiam, gdy do łazienki ktoś wchodzi.Staje przysąsiednim pisuarze, chociaż wszystkie inne są wolne.Nikogo więcej tu nie ma. Jak długo zamierzasz wytrzymać?  pyta. Proszę? To proste pytanie.Jak długo zamierzasz wytrzymać?Mężczyzna jest wysoki, barczysty.Robi wrażenie.Na nosie ma modne okulary, zupełnieniepasujące do umięśnionej sylwetki.yle dopasowany, za mały frak marszczy mu się naramionach i zbyt mocno opina płaski brzuch.Postanawiam zignorować natręta, skupiam się na trafieniu naklejki w pisuarze.Tamwłaśnie należy celować, zapewne w strefę, gdzie mocz najmniej się rozpryskuje i najlepiejspływa.W większości publicznych toalet nalepka przedstawia muchę, pszczołę albo piłkęfutbolową.Tutaj, w instytucie, to obraz kopuły. Długo czy krótko?  powtarza intruz. Co? Długo wytrzymasz czy krótko? Wybacz, ale nie mam pojęcia, o czym mówisz.Mężczyzna pociąga nosem. Przewiduję, że krótko.Może pół godziny.Gdy tylko łowcy znajdą się poza zasięgiemwzroku, ruszą na ciebie.I na dziewczynę.Reporter.Pewnie jakiś paparazzi, który próbuje użyć kłamstw, żeby uzyskać ciekawszeinformacje niż z oficjalnych wywiadów.Właśnie tak pracują paparazzi  wymyślają oburzającehistoryjki, żeby wywołać reakcję, a potem opisują tę reakcję.Najlepiej ich ignorować.Zapinam rozporek i podchodzę do podajnika z papierowymi ręcznikami przy drzwiach.Mężczyzna również cofa się od pisuaru i staje za mną.Wyciąga rękę do podajnika, blokując midrogę.Urządzenie wypuszcza mu na dłoń niewielką serwetkę. Użyj triemu, tyle ci powiem. Zgniata ręcznik w dłoni. Użyj go wcześnie i bezwahania.Aowcy, szczególnie ta para studentów, będą chcieli wyeliminować cię jak najszybciejz gry.Bądz ostrożny.Ani razu mężczyzna nawet na mnie nie zerknie, oczy ma wbite w podajnik, jakby to byłteleprompter. Kim jesteś?  pytam.I skąd wiesz o triemach? Posłuchasz dobrej rady?  nie odpowiada wprost. Nie wszystko jest tym, czym sięwydaje.Wezmy na przykład dzisiejszą noc.Spójrz na przepych tego przyjęcia.Co cipowiedziano? %7łe zdecydowano się go wydać w ostatniej chwili? Popatrz na jedzenie, na wino, nawystrój, liczbę gości.I sam powiedz, czy to wygląda na imprezę, którą można przygotowaćw krótkim czasie? Pomyśl też o tej tak zwanej loterii, wymyślono naprawdę przebiegły podstęp.Myślisz, że znalazłeś się tutaj przypadkiem? Pozory mylą.Kładzie rękę na klamce, jakby wreszcie miał wyjść, ale zatrzymuje się i spogląda na mniepo raz pierwszy od początku rozmowy. I ta dziewczyna.Zlicznotka, z którą tańczyłeś.Uważaj na nią. Spodziewam się, żew oczach mężczyzny zobaczę surowość, i nie mylę się.Ale przebłyskującej w nich życzliwościnigdy nie zdołałbym przewidzieć. Musisz być czujny.Ona nie jest tym, kim myślisz.Niepozwól, żeby ci przeszkodziła.I z tymi słowy nieznajomy otwiera drzwi, po czym wychodzi. Pokręcony dziwak, myślę sobie.Biorę ręcznik, żeby się przetrzeć pod pachami, ale wtedydo toalety wtacza się grupka gości, czterech lub pięciu.Są głośni i niezbyt pewnie trzymają się nanogach.Mocno podpici.Wychodzę szybko.Rozglądam się za paparazzim, ale nie ma gow zasięgu wzroku. Chodz ze mną  słyszę szept.To Ashley June.Pojawiła się jakby znikąd. Spełniliśmyjuż swój obowiązek na bankiecie.Wszyscy goście są tak pijani, że nie zauważą naszegozniknięcia.Chodz.Ruszam za nią posłusznie.Wyprowadza mnie z sali, jej szczupła sylwetka przemyka zwinnie między cieniami naparkiecie i stołami bankietowymi.Korytarze są puste, muzyka cichnie, gdy się oddalamy.Początkowo wydaje mi się, że dziewczyna prowadzi mnie do swoich kwater, ale na schodachmijamy trzecie piętro i wspinamy się wyżej, na sam szczyt.Tam Ashley June otwiera drzwi nakońcu korytarza i przed nami pojawiają się gwiazdy. Byłam tu parę razy.Nikt inny nie przyszedł  szepcze.Przed nami rozciąga się Bezkres jak zmarznięte morze.Równina wydaje się gładkai cicha.A wyżej migoczą gwiazdy, przypominając o jeszcze większej pustce nad nami.Ashley June prowadzi mnie na środek dachu.Pod naszymi butami chrzęszczą małekamyki.Dziewczyna zatrzymuje się.Staję tuż za nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl