[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daję Ci jeszcze półtoratygodnia na odgadnięcie mojej tożsamości.Półtoratygodnia i trzy życia (prawda, że brzmi paradnie?), słowem: do trzech razy sztuka; mówię to na wypadek,gdybyś nie zrozumiał.Na pierwszą odpowiedz maszsiedem dni.Dlaczego siedem? Bo to taka  szczęśliwa(sic!) cyfra.Pozwól mi choć raz popaść w banał.Męczymnie to nieustanne silenie się na oryginalność.Na drugą trzy, krótszy termin z pewnością podziała na Ciebiemobilizująco.Na trzecią jeden dzień.Potraktuj ten list (iwszystkie poprzednie) jako pierwszą z trzechpodpowiedzi.Za tydzień zadzwonię na numer twojejkomórki.Kiedy odbierzesz, będę milczeć.Chcę wówczasusłyszeć, co masz mi do powiedzenia.Zabawa niepowinna Ci się dłużyć.Jedenaście dni to nie wieczność,więc lepiej już teraz zacznij myśleć, jeśli chcesz dożyćsędziwego wieku.Inaczej zginiesz.Za mniej więcej dwatygodnie.Szczegóły egzekucji omówimy kiedy indziej.Azatem: tik-tak.Czas start!Czyżbyś nie miał ochoty grać? Wybacz, ale tym razemwybór nie należał do Ciebie.Bardzo mi przykro.M.Cyryla nie było w domu.Ewa nie wiedziała, jak zdołał wstaćbladym świtem i zrobić sobie kawę, której wspomnienie zna-lazła na ściankach kubka, stojącego w zlewie.Było skanda-licznie pózno.Poranny pociąg do Szczecina zdążył odjechać, aona nie ujrzała nawet tylnych świateł ostatniego wagonu.Następne połączenie miała dopiero po południu, czyli za kilkagodzin, które wypełnić miała walka ze słabością ciała.Gigan-tyczny kac zmusił Ewę do wstania z łóżka, wypicia duszkiemdwóch szklanek soku pomarańczowego i narażenia się na za-palenie płuc.Stała w otwartym oknie i łapczywie wdychałaostre powietrze, powoli zbierając myśli.Cyryl musiał zajrzećdo sypialni, gdy spała, bo niemal pusta butelka po przyjacieluJacku stała na kuchennym blacie, a obok leżała kartka, naktórej czerniały pospiesznie napisane zdania.Ze względu naodległość odczytała je z pewnym trudem.Masz niezły spust.Zawsze zalewasz się w pestkę w obcych domach? C.PS.Zadzwoń, jak dojedziesz.Kochany Cyryl.Chyba z bie- giem lat coraz lepiej tolerował alkohol.W końcu zrobiło jej się zimno, więc zamknęła okno, za-stanawiając się, od czego zacząć pakowanie rzeczy.Kręciła siępo mieszkaniu, tracąc czas i energię na czynności, któreprzerywała w połowie, by usiąść, umyć twarz zimną wodą alboznowu pooddychać jesiennym powietrzem.Miała zamiar zjeśćśniadanie, ale jej żołądek był odmiennego zdania.W ciągunocy chyba dwukrotnie zwiększył objętość, przynajmniej takjej się wydawało.Postanowiła poczekać, aż wróci do zwykłegorozmiaru.Przez cały czas towarzyszyło jej przeświadczenie, że przedwyjazdem chciała jeszcze coś zrobić.Coś pilnego, o czym niewolno jej było zapomnieć.Ach tak!  przypomniała sobie wkońcu. Książka!Poczuła ulgę, że jednak sporo pamięta.Nie był to zatemnajwyższy stopień upojenia alkoholowego.Wróciła do sypialnii rozejrzała się, ale granatowej okładki nigdzie nie było widać.Powinna przeczytać przynajmniej pierwszy rozdział.Gdzie jązostawiła? Zrezygnowana przesunęła łóżko i dwukrotnieprzetrząsnęła pościel, ale i to nie przyniosło spodziewanegoefektu.Ki diabeł.Książki nie było w kuchni ani w salonie.Zirytowana dostrzegła ją wreszcie w miejscu naprawdę zdu-miewającym, na tej samej półce, z której ją zdjęła.Pedan-tyczny Cyryl dobrze wiedział, jakie tytuły ma w swoim księ-gozbiorze.Dlaczego jej o tym nie powiedział?Chciała zacząć czytać od razu, ale pomyślała, że będzie bez-pieczniej, jeśli wcześniej się spakuje i przygotuje do wyjścia.Potem tylko złapie torbę i pobiegnie na przystanek.Mimowszystko zdecydowała, że wyjedzie i nie zamierzała pozwolić,by uciekł jej ostatni tego dnia pociąg do domu.Idąc za głosem rozsądku, zjadła jednak śniadanie, jeśliuznać, że bułka cienko posmarowana masłem zasługuje na tomiano.Czas kurczył się nieubłaganie, ale ona zdała sobie ztego sprawę dopiero przy kawie.Zdążyła przeczytać kilkapierwszych stron, poświęconych znaczeniu czerwieni w życiuczłowieka pierwotnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • .php") ?>