[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie należałado osób, które w sytuacjach krytycznych zachowują zimną krew.- Pogotowie ma trzy dziewiątki - podpowiedziała Sabina, roz-glądając się po pokoju.Trudno było nie dostrzec filiżanek z cienkiej porcelany i dzbanka zherbatą.Pomyślała, że marzenia lubią się spełniać nie w porę.WielkaZapomniana Artystka wciąż czekała na gości, a kiedy wreszcie się zja-wili.- Miałam wczoraj do niej zadzwonić - chlipała pani Magda.-Wnuczek rozbił sobie głowę, zajęłam się wnuczkiem, a może bym cośtej biedaczce pomogła.Jak długo ona tak leży?Tego żadna z nich nie wiedziała.Pani Magda pojechała za karetką do szpitala, Sabina została, żebyogarnąć mieszkanie.yle jej się pracowało.Wciąż rozglądała się wokół,zdziwiona, że jest sama.Stokroć bardziej wolałaby teraz pić herbatę zgrubej szklanki i słuchać o magii teatru. Czy ja zawsze muszę się bu-dzić na ławce w parku - pomyślała z niechęcią.Kiedy zamykała mieszkanie na klucz, minęła szesnasta.Tak póznojuż dawno nie wracała do domu.Poniedziałkowe popołudnie.Tydzień drugiRano, ledwie za Sabiną zamknęły się drzwi, Bolek wrócił do swojejulubionej pozycji na wznak.Jego prawa noga, ta z obluzowaną proteząbiodra, wyraznie polubiła tapczan.Kiedy leżał, ból dokuczał o wielemniej niż przy chodzeniu, więc nie musiał wciąż sobie powtarzać, że nastarość zrobił się skończonym wrakiem.Niby pięćdziesiąt dwa lata to94jeszcze nie starość, przynajmniej według metryki, ale on nie patrzył wmetrykę, tylko w siebie i na siebie.To, z czego był najbardziej dumny,piękne umięśnione ciało, dawno przestało cieszyć oczy.Gdyby nie kil-ka fotek, które gdzieś tam poniewierały się w szafie, sam gotów byłuwierzyć, że urodził się beznadziejnie chudy, przygarbiony i utykający.Komu w takim razie trener wiecznie powtarzał: Trenuj, Bolek, trenuj,bo masz talent, ale nad mięśniami musisz popracować ? Trenował, aleczy to jego wina, że urodził się za pózno i zle wstrzelił z młodością?Lata osiemdziesiąte, z kryzysem i transformacją, były najgorszym cza-sem dla sportu, zwłaszcza dla ciężkiej atletyki.Wszystko się rozpadało,sprzęt i siłownie, a najgorsze, że nikomu poza poczciwym trenerem niezależało na sukcesach Bolka.Ludzie mieli inne zmartwienia, inne cele inajpierw przepadł talent, potem zaczął przepadać sam Bolek.Nie odrazu i nie z powodu sportu.Miał dość zdrowego rozsądku, żeby sięjakoś w życiu ustawić, jednak trochę za mało sprytu, by pchać się wy-soko.%7łona, syn, praca, mieszkanie - to było wszystko, czego potrzebo-wał do szczęścia.Nie on, lecz Sabina była niespokojnym duchem, któryszukał, węszył i żądał od życia coraz więcej.Wymyśliła kawiarnię.Bo-lek wcale kawiarni nie chciał.Przeciwnie, odradzał, jak umiał.Mówił: Ja pracuję na zmiany, ty będziesz miała zajęte popołudnia i wieczory,co z Januszkiem? Co z nami? Nazwała go nieelastycznym konser-watystą, całkiem jakby znała jakiegoś elastycznego.Bolek nie tyle byłkonserwatystą, ile przeciwnikiem zmian, które nic dobrego nie niosły.Co dobrego wyniknęło z wymiany mebli w mieszkaniu? Same kłopoty,bo fikuśne komódki i witrynki nie pomieściły nawet połowy rzeczy,które dało się upchnąć w praktycznych meblościankach.Przewróciławtedy Sabina mieszkanie do góry nogami całkiem nie wiadomo po co.On wolał to stare, Januszek zresztą też.Kiedy tak sobie teraz leżał imyślał, doszedł do ciekawego wniosku.Jego małżeńskie życie składałosię z trzech etapów.Najlepszy był ten przed kawiarnią.%7łyli szczęśliwie,może nie za bogato, ale było im dobrze, bo pasowali do siebie z Sabiną.To ciche szczęście trwało równo dekadę, w jedenastym roku Sabinazaczęła się przymierzać do rozkręcenia interesu.Jeszcze przez jakiśczas dało się z nią pogadać, potem zniknęła z domowego życia na pięć95lat.Drugi etap, który Bolek nazywał etapem kawiarni, ujawnił wielkieróżnice między nim i żoną, tak wielkie, że przestali do siebie pasować.On wciąż był wartownikiem, ona kobietą interesów, modną bizneswo-man.Wyglądała pięknie, ubierała się z szykiem i obracała wyłącznie weleganckim towarzystwie.Bolek nie lgnął do towarzystwa, nie umiałgładko nawijać o niczym, nie pił, poza tym miał uczulenie na LudwikaGadackiego.Zbliżył się wtedy bardzo z Januszkiem.Nie raz i nie dwamiał ochotę powiedzieć Sabinie: Lepiej będzie, jak każde z nas pójdzieswoją drogą i powiedziałby, mając pewność, że sąd odda mu syna podopiekę.Wiadomo było, że nie odda, bo żaden sąd nie uznałby Sabinyza wyrodną matkę.Na wywiadówki nie miała czasu chodzić, ale pla-nowała dla syna zagraniczne studia, ubierała go pięknie, rozpieszczałakieszonkowym i po swojemu kochała.Januszek był za matką, chociaż zkłopotami szedł do ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Nie należałado osób, które w sytuacjach krytycznych zachowują zimną krew.- Pogotowie ma trzy dziewiątki - podpowiedziała Sabina, roz-glądając się po pokoju.Trudno było nie dostrzec filiżanek z cienkiej porcelany i dzbanka zherbatą.Pomyślała, że marzenia lubią się spełniać nie w porę.WielkaZapomniana Artystka wciąż czekała na gości, a kiedy wreszcie się zja-wili.- Miałam wczoraj do niej zadzwonić - chlipała pani Magda.-Wnuczek rozbił sobie głowę, zajęłam się wnuczkiem, a może bym cośtej biedaczce pomogła.Jak długo ona tak leży?Tego żadna z nich nie wiedziała.Pani Magda pojechała za karetką do szpitala, Sabina została, żebyogarnąć mieszkanie.yle jej się pracowało.Wciąż rozglądała się wokół,zdziwiona, że jest sama.Stokroć bardziej wolałaby teraz pić herbatę zgrubej szklanki i słuchać o magii teatru. Czy ja zawsze muszę się bu-dzić na ławce w parku - pomyślała z niechęcią.Kiedy zamykała mieszkanie na klucz, minęła szesnasta.Tak póznojuż dawno nie wracała do domu.Poniedziałkowe popołudnie.Tydzień drugiRano, ledwie za Sabiną zamknęły się drzwi, Bolek wrócił do swojejulubionej pozycji na wznak.Jego prawa noga, ta z obluzowaną proteząbiodra, wyraznie polubiła tapczan.Kiedy leżał, ból dokuczał o wielemniej niż przy chodzeniu, więc nie musiał wciąż sobie powtarzać, że nastarość zrobił się skończonym wrakiem.Niby pięćdziesiąt dwa lata to94jeszcze nie starość, przynajmniej według metryki, ale on nie patrzył wmetrykę, tylko w siebie i na siebie.To, z czego był najbardziej dumny,piękne umięśnione ciało, dawno przestało cieszyć oczy.Gdyby nie kil-ka fotek, które gdzieś tam poniewierały się w szafie, sam gotów byłuwierzyć, że urodził się beznadziejnie chudy, przygarbiony i utykający.Komu w takim razie trener wiecznie powtarzał: Trenuj, Bolek, trenuj,bo masz talent, ale nad mięśniami musisz popracować ? Trenował, aleczy to jego wina, że urodził się za pózno i zle wstrzelił z młodością?Lata osiemdziesiąte, z kryzysem i transformacją, były najgorszym cza-sem dla sportu, zwłaszcza dla ciężkiej atletyki.Wszystko się rozpadało,sprzęt i siłownie, a najgorsze, że nikomu poza poczciwym trenerem niezależało na sukcesach Bolka.Ludzie mieli inne zmartwienia, inne cele inajpierw przepadł talent, potem zaczął przepadać sam Bolek.Nie odrazu i nie z powodu sportu.Miał dość zdrowego rozsądku, żeby sięjakoś w życiu ustawić, jednak trochę za mało sprytu, by pchać się wy-soko.%7łona, syn, praca, mieszkanie - to było wszystko, czego potrzebo-wał do szczęścia.Nie on, lecz Sabina była niespokojnym duchem, któryszukał, węszył i żądał od życia coraz więcej.Wymyśliła kawiarnię.Bo-lek wcale kawiarni nie chciał.Przeciwnie, odradzał, jak umiał.Mówił: Ja pracuję na zmiany, ty będziesz miała zajęte popołudnia i wieczory,co z Januszkiem? Co z nami? Nazwała go nieelastycznym konser-watystą, całkiem jakby znała jakiegoś elastycznego.Bolek nie tyle byłkonserwatystą, ile przeciwnikiem zmian, które nic dobrego nie niosły.Co dobrego wyniknęło z wymiany mebli w mieszkaniu? Same kłopoty,bo fikuśne komódki i witrynki nie pomieściły nawet połowy rzeczy,które dało się upchnąć w praktycznych meblościankach.Przewróciławtedy Sabina mieszkanie do góry nogami całkiem nie wiadomo po co.On wolał to stare, Januszek zresztą też.Kiedy tak sobie teraz leżał imyślał, doszedł do ciekawego wniosku.Jego małżeńskie życie składałosię z trzech etapów.Najlepszy był ten przed kawiarnią.%7łyli szczęśliwie,może nie za bogato, ale było im dobrze, bo pasowali do siebie z Sabiną.To ciche szczęście trwało równo dekadę, w jedenastym roku Sabinazaczęła się przymierzać do rozkręcenia interesu.Jeszcze przez jakiśczas dało się z nią pogadać, potem zniknęła z domowego życia na pięć95lat.Drugi etap, który Bolek nazywał etapem kawiarni, ujawnił wielkieróżnice między nim i żoną, tak wielkie, że przestali do siebie pasować.On wciąż był wartownikiem, ona kobietą interesów, modną bizneswo-man.Wyglądała pięknie, ubierała się z szykiem i obracała wyłącznie weleganckim towarzystwie.Bolek nie lgnął do towarzystwa, nie umiałgładko nawijać o niczym, nie pił, poza tym miał uczulenie na LudwikaGadackiego.Zbliżył się wtedy bardzo z Januszkiem.Nie raz i nie dwamiał ochotę powiedzieć Sabinie: Lepiej będzie, jak każde z nas pójdzieswoją drogą i powiedziałby, mając pewność, że sąd odda mu syna podopiekę.Wiadomo było, że nie odda, bo żaden sąd nie uznałby Sabinyza wyrodną matkę.Na wywiadówki nie miała czasu chodzić, ale pla-nowała dla syna zagraniczne studia, ubierała go pięknie, rozpieszczałakieszonkowym i po swojemu kochała.Januszek był za matką, chociaż zkłopotami szedł do ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]